¿guess who's back?

2.7K 217 93
                                    

Rozdział 50
(TW! opis rytuału, trochę krwi i przemocy)

Pojawiła się w zupełnie obcym dla niej miejscu. Trzymała różdżkę przed sobą, rozjaśniła nią ciemny krajobraz. Puściła puchar. To był ciemny, zarośnięty cmentarz. Rósł tu wielki cis, a za nim było widać zarys kościoła. Na lewo było wzgórze, a na jego zboczu stary dom. Jakiś taki dziwnie znajomy. Usłyszała jakiś szelest, natychmiast odwróciła się w tamtą stronę. Ktoś szedł, miał kaptur, był cały spowity szatą, coś niósł. Hesper przeszły dreszcze. Jej blizna zapiekła, tak jak już dawno ją nie bolała. Upadła, kurczowo ściskała różdżkę. Nie mogła się ruszyć. Poczuła tylko jak unosi się w powietrzu, a potem z całym impetem uderza o marmurowy nagrobek. Otworzyła oczy, na chwilę, tylko po to by zobaczyć kogo był to grób.

TOM RIDDLE

To musiał być ojciec Voldemorta, znów zamknęła oczy, głowa pulsowała jej z bólu. Poczuła jak więzy mocno oplatają jej ciało.

- Glizdogonie - usłyszała karcący, wysoki głos.

Krew jej się zagotowała.

- Zdrajca - zdołała wychrypieć wściekle.

Nie wiedziała ile tak spędziła, nie była w stanie otworzyć oczy z bólu. Próbowała się poruszyć, była jednak przywiązana tak mocno, że nie było takiej możliwości. Usłyszała odgłos przesuwania czegoś, wytężyła cały swój mózg by otworzyć oczy. Zobaczyła Glizdogona, który przesuwał w kierunku grobu wielki kocioł . W nim bulgotał jakiś eliksir o paskudnej barwie. Nie odezwała się ani słowem, miała lata praktyki w nie krzyczeniu z bólu. Dziękowała przeszłej sobie, że wyryła sobie też krąg umysłu, bała się jak wielki byłby to ból, gdyby go nie miała.

- Pospiesz się! - znów piskliwy głos, wydobywający się z zawiniątka.

Coraz więcej pary wydobywało się z elkisiru. Hesper miała ochotę sama wykonać rytuał, tylko po to by nie eksplodowała jej głowa. Glizdogon wziął zawiniątko na ręce. Podszedł z nim do kotła.

- Zaczynam, mój panie - powiedział dumny Pettigrew.

Hesper coraz bardziej chciała zamordować tego podczłowieka. Poczuła kolejną falę bólu. Glizdogona wrzucił zawiniątko do kotła, a Hesper udało się zauważyć, że wyglądało jak skrzyżowanie ludzkiego płodu z wężem. Eliksir syknął i buchnął parą. Glizdogon uniósł różdżkę. Był przerażony.

- Kości ojca, dana nieświadomie, odnów swojego syna! - przemówił, a głos mu drżał.

Miała zaciśnięte powieki, jednak poczuła jak grób się otwiera. Eliksir zasyczał. Hesper otworzyła oczy, choć z wielkim trudem. Glizdogon wyjął srebrny nóż. Zmusiła się wy spojrzeć, musiała to zobaczyć. Mężczyzna zaczął skomleć.

- Ciało... sługi... dane z ochotą... ożyw swojego pana!

Wbił nóż z impetem. Być może nie powinna, ale napawała się jego bólem. Nienawidziła tego człowieka, zniszczył jej życie, był o wiele gorszy niż Voldemort. Przeciął rękę, a jego krew rozbryzgała się po grobie, ubrudziła też szatę Hesper. Głuchy plusk, ręka wpadła do kotła. Glizdogon zwijał się w agonii, podczołgał się do niej. W ręce nadal miał ten sam nóż. Przez przymroczony bólem umysł Hesper przeszłą myśl, że powinien go umyć. Poczuła jego oddech na twarzy.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz