aktorstwo

2.7K 175 19
                                    

Rozdział 17

Uczniowie zdążyli wrócić do szkoły z ferii, a Hesper i bliźniacy zapomnieli o dzienniku, a przynajmniej odłożyli jego sprawę na później. Semestr zaczął się tyloma sprawdzianami we wszystkich rocznikach, że nie mieli nawet czasu zbadać dokładnie jego tajemnice. Nawet bliźniacy musieli przejąć się swoją nauką, ponieważ dostali stos esejów do napisania. Woleli nie pogarszać swojej beznadziejnej sytuacji jeżeli chodziło o prace domowe i poskromić odrobinę swoją niechęć do pisania bezsensownych prac. Dziennik leżał zabezpieczony zaklęciem w dormitorium bliźniaków. Hesper wystarczyło noszenie w kufrze kamienia filozoficznego. Na razie nie wymyśliła lepszego miejsca na niego. 

Co było dziwne, samozwańczy Dziedzic Slytherina postanowił zrobić sobie przerwę od działalności. Było zadziwiająco spokojnie, Lockhart oczywiście oświadczy, że to że strachu przed nim. Wpadł również na tajemniczy sposób rozładowania atmosfery. Gdy 14 lutego Hesper powstrzymując się od się ziewnięcia weszła do Wielkiej Sali, zastała ją całą pokrytą bladoróżowymi kwiatami. Sklepienie było bladoniebieskie i padał z niego deszcz serduszek, które natychmiastowo wplątały się we włosy Hesper. Usiadła przy stole Slytherinu z nietęgą miną. Spora część dziewczyn była zachwycona, choć ku jej uldze nie wszystkie. Draco szturchnął ją, by zobaczyła różową szatę Lockharta. Pokręciła głową. Był uśmiechnięty od ucha, do ucha jeszcze z białymi zębami. Hesper akurat ten dzień wybrała sobie na zmianę designu jego uśmiechu i coraz bardziej przekonywała się do słuszności tej decyzji. Lockhart machał ręką, by uciszyć salę, w tym czasie reszta kadry nauczycielskiej wyglądała jakby musieli co najmniej wypić własne siki, ze szczególnym uwzględnieniem Snape'a.

- Witajcie w Walentynki! - krzyknął Lockhart, a Hesper wykonała ruch różdżką, każdy ząb był w idealnym odcieniu lilaróżu - I niech mi wolno będzie podziękować tym  czterdziestu sześciu osobom, które wysłały mi kartki - kontynuował niewzruszony tym, ze część sali zaczęła się śmiać z jego uzębienia - Tak, pozwoliłem sobie na zaaranżowanie tej małej niespodzianki... ale nie koniec na tym!

Klasnął w dłonie, a do sali wkroczył tuzin dość gburowatych krasnoludów. Lockhart podoczepiał im złote skrzydełka i wręczył po harfie.

- Moje słodkie kupidyny, niebiańscy posłańcy! - rozpromienił się Lockhart - Dzisiaj będą krążyć po szkole, rozdając wam walentynki! I na tym nie koniec zabawy! Jestem pewien, że moi koledzy szanowni się dołączą! Dalej młodzieży, nie wahajcie się prosić profesora Snape'a, by puścił w obieg Eliksir Miłości! A zapewniam was, że profesor Filctwick wie najwięcej o urokach miłosnych! Nuże stary szelmo, pokaż im co potrafisz.

Hesper wyobraziła sobie Snape'a rozdającego Eliksir Miłości, w stroju sprzedawcy na dziedzińcu Hogwartu i nie wytrzymała. Parsknęła śmiechem. Kilku Ślizgonów spojrzało się na nią z ukosa.

- Wariat... - mruknęła pod nosem

Pokiwali głowami w zgodzie. Przez cały dzień roiło się od krasnoludów na korytarzach, przekazujących walentynki do adresatów. Sama dostała jedną, na obiedzie, gdy skończyli już jeść.

- Mam wiadomość muzyczną, którą muszę osobiście przekazać Esper Potter! - oświadczył krasnal podchodząc do niej.

- A ja nie mam ochoty jej słuchać - burknęła, śpiesząc się

Zaczęła iść w stronę wyjścia, jednak krasnal złapał ją za nogi, sprawiając, ze Hesper zaliczyła niezbyt przyjemne spotkanie z posadzką.

- Hej! - krzyknęła rozeźlona.

- Oto twoja śpiewająca walentynka.

Ma oczy zielone jak pikle ropuchy
Jej włosy czarne jak zmora mokradeł
Och gdyby moją została, bohaterką mych snów
Służył bym jej jak prawdziwy diabeł

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz