przyjaźń goblina

4.3K 192 60
                                    

Rozdział 2

Radość Hesper została szybko ostudzona przez nią samą, skarciła się przy okazji za dziecinne zachowanie. Oczywiście, że zacznie nowe życie, lecz nikt nie powiedział, że będzie lepsze. Musiała opanować swoją dziecięcą radość. Przez kolejne dni sumiennie wypełniała swoje obowiązki, nawet gdy Dursley'owie byli w zoo dodatkowo umyła okna i kryształowy żyrandol wiszący w eleganckim salonie. Vernon był dla niej jeszcze gorszy niż zwykle, słyszała jak mocno pokłócił się z ciotką Petunią na temat jej pójścia do szkoły. W końcu ciotka użyła jej argumentów i wuj niechętnie zaakceptował decyzje żony. Robiła co mogła by nie podgrzewać atmosfery, nie miała ochoty na kolejne siniaki na jej chudym ciele. Ten dzień miał być taki jak zwykle. Wstała niemal o świcie by przygotować wszystko idealnie. Przygotowała pachnące naleśniki, usilnie ignorując burczenie w brzuchu. Parzyła z największym skupieniem kawę i herbatę, a Dudley'owi gotowała kakao. Właściwie gotowanie było jej ulubionym zajęciem ze wszystkich jej przydzielanych. Było relaksujące i przypominało jej chemię, jeden z jej ulubionych przedmiotów. O ustalonej porze podała śniadanie, sama dostając tylko dwie kromki chleba i szklankę wody. To był jej posiłek na cały dzień wiec zjadła tylko jedną. Zgodnie z poleceniem wuja zaczęła wycierać kurze w całym domu. Zdążyła już posprzątać cały przedpokój, gdy rozległo się donośne pukanie. Ciotka niemal od razu popędziła do drzwi, a Hesper schowała się za rogiem. Miała absolutny zakaz pokazywania się gościom. 

- Matko Boska! - usłyszała krzyk ciotki Petunii i trzask drzwi - Potter, ktoś do ciebie!

Odstawiła szmatkę na półkę i zorientowała się jak żałośnie w tym momencie wygląda. Jej stare, sprane ubrania po Dudley'u nie wyglądały najlepiej. Podeszła do salonu gdzie czekał niemal trzymetrowy mężczyzna, z wielką brodą. Musiał się porządnie schylić by zmieścić się w salonie. Dudley wydawał się przerażony, był schowany za równie przestraszoną Petunią. Za to mina Vernona obiecywała jej śmierć w męczarniach jak zaraz nie zakończy się ta sytuacja.

- O i jest nasza Hesper! - wykrzyknął gość, a jego oczy rozjaśnił uśmiech.

- Dzień dobry - powiedziała usilnie próbując nie okazać zakłopotania.

- Kiedy ostatnio cię widziałem, to byłaś niemowlakiem...

- Proszę wyjść z mojego domu! To włamanie! - krzyknął wuj.

- Przymknij się Dursley! - odparował mu olbrzym, przynajmniej tak podejrzewała Hesper. -Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Trochę spóźnione! - zaśmiał się.

To było dziwne. Nikt, nigdy jej nie składał życzeń.

- Dziękuje - odpowiedziała niepewnie - Mogłabym się dowiedzieć kim pan jest?

- O cholibka... Zapomniałem się przedstawić. Rubeus Hagrid, gajowy i klucznik Hogwartu.

Skinęła głową.

- Pewnie wiesz co to Hogwart? - zapytał

- To ta szkoła z listu. - celowo wolała nie wspominać czego tam uczą przy wujostwie.

Olbrzym skinął głową. Zgodnie z instrukcjami miał jej wyjaśnić wszystko później. Przypatrzył się jednak twarzy młodej Potter i zobaczył bliznę. Faktycznie ją miała, tak jak we wszystkich opowieściach, jednak nie było to małe, kopnięte Z na czole, rozciągało się na połowę twarzy, przecinając oko. Tego nikt się nie będzie spodziewał.

- Tak, przysłano mnie tu bym zabrał cię na Pokątną, zrobić zakupy do szkoły.

- Wybaczy pan, panie Hagrid, ale nie mam pieniędzy.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz