konfrontacja

2.2K 233 39
                                    

Rozdział 98

To, że Lord Voldemort podał jej koordynaty swojego dworu ledwo docierało do jej umysłu. Nie znał ich zupełnie nikt, z tego co jej sam powiedział. Okłamała Syriusza i Remusa, że deportuje się do dworu Riddle'ów. Nie czuła się z tym źle, w starym dworze Gauntów było jeszcze bezpieczniej. Gdy wychodziła na ulicę Grimauld Place, nie mogła przecież używać teleportacji w osłonach, była czujnie obserwowana przez ponuraka. Padał niestety deszcz, więc jak pojawiła się w różanym ogrodzie dworku była przemoczona. Na tamtej wyspie w dodatku wiało, więc Hesper do budynku weszła nie dość, że z przemoczonymi ubraniami, to jeszcze z rozwianymi włosami, co zważając na to, że były lekko kręcone, i było ich nieprawdopodobnie dużo dawało efekt, ze wyglądała jakby strzelił w nią piorun. Nie przejęła się tym zbytnio, po prostu podała płaszcz jednemu ze skrzatów i użyła lekkiego zaklęcia suszącego. Nie całkowitego, nie chciała mieć na głowie afro. Lord już czekał, po szacie rozpoznała, że musiało się właśnie skończyć zebranie śmierciożerców.

- Siadaj, Hesper.

Zrobiła to, zachowała jednak dystans. Odsunięcie się było jej naturalną reakcją, miała też na twarzy maskę obojętności, która dorównywała tej Snape'a. Nie opuściła jej nawet gdy zobaczyła krwawy ślad na podłodze, którego Lord najwyraźniej nie zdążył posprzątać. 

- Dwóch śmierciożerców złapało jednego członka watahy Greybacka, który nie był skory do współpracy.

Po prostu skinęła głową. Znała historię tej watahy, napawała ją obrzydzeniem, nie wierzyła, że ktoś taki jak oni może rozpatrywać się w ogóle w kategorii istoty ludzkiej. To zupełnie jej nie ruszyło.

- Powiedział coś istotnego? - zapytała.

Voldemort zaprzeczył.

- Po jego słowach można się jedynie domyślić, że wataha się bardziej uaktywni - rozwinął - Nic więcej nie wiedział, był mało znaczącym członkiem.

Kiwnęła głową. Milczała, to nie ona była inicjatorką spotkania, nie ona powinna ciągnąć rozmowę. Co więcej Hesper właściwie nie chciała prowadzić tamtej rozmowy, chciała jak najszybciej uciec. Lord zdawał się jednak specjalnie przedłużać ciszę, chcąc wymusić na niej  podjęcie rozmowy. Nie udało mu się to, Hesper uparcie milczała. Obydwoje wiedzieli jaki był powód tego spotkania. Na ustach Lorda pojawił się lekki uśmiech, z odrobiną wyższości i pobłażania. Absolutnie jej się on nie podobał, zaczynała żałować, że w ogóle tu przyszła.

- Wiesz dlaczego chciałem się z tobą spotkać? - zapytał, ona nic nie odpowiedziała - Milczenie nie jest odpowiednim rozwiązaniem, Hesper. - dodał wręcz pouczająco, niesamowicie ją drażniąc.

Odpowiedziała mu milczeniem, całkiem wymownym. Chłód otulił postawę Hesper jak najlepsza bariera ochronna. Pobłażanie w jego oczach było jeszcze bardziej widoczne, wkradało się tam wręcz rozczarowanie. Hesper jeszcze nigdy tak nie przeklinała wewnątrz siebie, stanowczo nie chciała otrzymywać takiego spojrzenia od niego. Zwykle Potter nie przejmowała się jakoś bardzo opinią innych osób, jednak opinia Lorda Voldemorta, dotychczas wyrażana prawie jedynie w dobrych słowach była dla niej irracjonalnie ważna.

Opanuj emocje... oczyść umysł...

Powtarzała w myślach jak mantrę, ustawiła w głowie szczelny mur.

- Rozmowa nie polega na monologu, wyjdź po prostu jeśli nie chcesz jej prowadzić. - powiedział poważnie 

Nie wytrzymała.

- Ty mnie tu zaprosiłeś, co oznaczałoby, że to ty masz do mnie jakąś sprawę.

Uśmieszek nie schodził mu z twarzy, jakby górował nad nią. Do Hesper dotarło, że w pewien sposób faktycznie górował, to ona zachowywała się niedojrzale, to ona nie rozumiała samej siebie. Lord zdawał się całkowicie kontrolować wszystko, jakby nic się między nimi nie wydarzyło, jakby nie pokazał Hesper swoich bardzo nieprzyjemnych wspomnień i jakby Hesper nie pokazała mu najbardziej traumatycznego swojego doświadczenia i w końcu jakby nie wyleciał wtedy rozwścieczony z pokoju by zabić Dursley'ów.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz