sekretna dolina

1.7K 215 37
                                    

Rozdział 115

Wyjść z Hogwartu nie było trudno. Po prostu tuż po wyjściu większości uczniów do Hogsmede udała się do gabinetu Cassiusa Bella. Była w grubej, czarnej szacie, w końcu był dopiero luty, a na dworze padał śnieg. Zapukała i po uzyskaniu zgody weszła. Bell siedział w mniej oficjalnych ubraniach przy biurku i sprawdzał pracę uczniów. Przez praktycznie brak światła w pomieszczeniu jego skóra wydawała się jeszcze ciemniejsza niż w rzeczywistości, uwydatnione zostały również worki pod oczami, których zapewne nabawił się od pracy nauczyciela połączonej z obowiązkami śmierciożercy. Spojrzał się na nią hebanowymi oczami z ciekawością.

- Potrzebuje kominka - powiedziała Hesper zwięźle.

Bell zmarszczył brwi.

- Czarny Pan nic nie wspominał... - mruknął

Hesper prychnęła lekkim śmiechem.

- Bo nie idę do niego, posłużę się domem Riddle'ów jako miejscem aportacji.

Zanim Cassius mógł cokolwiek zaprotestować Hesper zniknęła w zielonych płomieniach. Pokręcił głową, Potter nie miała za grosz szacunku do niego jako nauczyciela. Nie to by się jej dziwił, znała w końcu prawdę.

Jak powiedziała tak też zrobiła. Nie zabawiła na długo w dworku, już chwilę później wylądowała w ciemnym zakamarku ulicy w Dolinie Godryka. Wioska wyglądała dość zwyczajnie. To nie było Little Whinging wypełnione osiedlami idealnie takich samych domków, każdy tutaj był od siebie zupełnie różny. Hesper nie wiedziała gdzie mieszkała Bathilda Bagshot, dlatego skierowała się do centrum wioski. Była już tu raz, z Syriuszem i Remusem. Na razie postanowiła pójść przy okazji na cmentarz. Był dość zaniedbany, groby były przykryte śniegiem co nie ułatwiało jej poszukiwań. Za pomocą różdżki usuwała śnieg z każdego z nich po kolei. Kilka z nich przykuło jej szczególną uwagę. Jeden, bardzo stary i zaniedbany. Ledwo rozczytała nazwisko.

Ignotius Peverell 

Niestety daty jego życia były nieczytelne, to co zwróciło jej uwagę, to był symbol pod tym nazwiskiem. Była przekonana, że kiedyś widziała ten charakterystyczny trójkąt. Przeszła dalej. Kilka grobów dalej odkryła coś ciekawego.

Kendra Dumbledore
i jej córka Ariadna

Tym razem były daty, zgadzały się z opowieścią Voldemorta. Pod nim była dewiza:

Gdzie skarb, tam i serce wasze

Zmarszczyła brwi w niezrozumieniu i poszła dalej. W końcu znalazła grób własnych rodziców. Brzydziło ją to, że mieli grób na tym samym cmentarzu co Dumbledore'owie. Wyczyściła go kilkoma zaklęciami i wyczarowała wieniec. Nie siedziała nad nim długo, nie miała czasu na refleksje. Postanowiła odwiedzić jeszcze swój stary dom, zanim zajmie się poszukiwaniem Bathildy. Ulice były całkowicie puste. Nic się nie zmieniło od czasu gdy była tam ostatnio. Spojrzała się na budynek w ruinie i ruchem różdżki spaliła tabliczkę. Obiecała sobie kiedyś, że to zrobi, a to był idealny moment. Zerwał się dość porywisty, mroźny wiatr.

- Wandale! - usłyszała skrzek jakiejś kobiety za sobą.

Odwróciła się natychmiastowo. Z różdżką w dłoni, choć ukrytą w rękawie na wypadek jakby kobieta była mugolką.

- Moja działka, mogę robić co chcę - odparła nieprzychynie.

Kobieta była przygarbiona, ledwo kuśtykała w jej stronę. Twarz jej okalała wieka chusta, spod niej wystawało kilka kosmyków srebrnych włosów. Jej twarz była pomarszczona, a oczy wodniste. Hesper dziwiła się, że w ogóle jeszcze chodzi i żyje.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz