sekret

2.4K 220 47
                                    

Rozdział 76

Znów siedziała w ogrodzie Malfoyów, sierpniowe słońce nieco raziło ją w oczy. Tym razem bez Narcyzy czy nawet Draco, nie chciała zaburzać rytmu dnia domowników swoim traktowaniem ich domu jako punkt spotkań. Usłyszała cichy trzask, to był on. To był bardzo upalny dzień, jego szata byłą zrobiona z drugiego, przewiewnego materiału, tym razem była szmaragdowa. Ją jak zwykle spowijała czerń, choć tym razem była to przewiewna koszula i spódnica za kolano. Jej przyjaciele śmieli się z niej, ze jest bardziej konserwatywna strojem niż McGonagall, ona jednak zakrywała blizny i tworzyła wokół siebie pewnego rodzaju skorupę.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, przeniesiemy się w bardziej dyskretne miejsce. - rzekł, stając tuż przed nią.

Jasne oczy Hesper świeciły w słońcu, teraz szczególnie było widać, że jedno z nich pokrywa mgła, a  jej skóra zdawała się jeszcze bledsza niż zwykle.  Odgarnęła kosmyk włosów, wyjątkowo dzisiaj nie chciały z nią współpracować. Podeszła do Lorda i położyła na jego ramieniu smukłą dłoń. Myślała, że przeniosą się do domu Riddle'ów, jakże się pomyliła. Znów byli w ogrodzie, ten był jednak zdecydowanie bardziej mroczny i dziki. Jedynym kolorowym, kwiatowym akcentem były czerwone róże i lilie, resztę stanowiły ciemne żywopłoty i wielkie drzewa. Za nimi były klify, potem był już tylko ocean. Odwróciła się, ocean otaczał ich z każdej strony, to była wyspa. A na jej środku stał dworek, dużo mniejszy i skromniejszy od tego, którym dysponowali Malfoy'owie, miał w sobie coś eleganckiego i dostojnego.

- Kiedyś to tutaj mieszkała rodzina mojej matki, to było wieki temu - jego głos wyrwał ją z letargu - Zdołałem go wykupić.

- Samotnicy... - mruknęła Hesper, trochę żartobliwie.

- Można to tak nazwać.

Było tu znacznie chłodniej niż w południowej Anglii, wiał wiatr od oceanu. Zadrżała mimowolnie.

- Chodź, ta wyspa gdyby była na mapach, należałaby pewnie do Norwegii.

Zaprowadził ją do dworku, w środku odrobine przypominał jej Grimmauld Place, choć był zdecydowanie bardziej skromny. Jednak fotele i stolik, tam gdzie została posadzona wyglądały na zupełnie nowe. Dom też nie był zatęchły, tu na pewno ktoś mieszkał i Hesper miała pełne prawo podejrzewać, że znalazła się właśnie w miejscu zamieszkania Lorda Voldemorta. On stawiając przed nią imbryk z herbatą musiał wywnioskować jakie myśli krążyły po jej głowie.

- Tak, Hesper mieszkam tu. W dworku gdzie mieszka Barty zdarzają się inni śmierciożercy. Odpowiadając na coś, o co zapewne byś mnie zapytała to, tak jesteś jedną z nielicznych, która kiedykolwiek tu była, obecnie żyją dwie osoby, które były w środku i jedna, która była w ogrodach, jednak nie miała świadomości czym jest dworek.

Kwinęłą głową ze zrozumieniem. Logicznym było, że większość osób nie miało tutaj dostępu. Upiła trochę herbaty.

- W tym roku obrony będzie uczył was Severus - powiedział jej.

Ostatnio szpieg był dość zalatany, więc nie było go u Blacków. Hesper spojrzała się na niego zdziwona.

- Kto będzie w takim razie uczył eliksirów? - zapytała - Słyszałam, że Snape bardzo chciał zająć to stanowisko, ale Dumbledore nigdy mu nie pozwalał? Przecież od kilkunastu lat żaden nauczyciel obrony nie utrzymał się na stanowisku więcej niż rok.

Umysł Hesper zaczął pracować na najwyższych obrotach, szukając rozwiązania. Voldemort uniósł kącik ust do góry. Bardzo podobnie Hesper wyglądała we wspomnieniach Barty'ego, wnikliwie analizująca, chłodno i logicznie.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz