Potter pokręciła głową. Gdy weszła do świata czarodziejów wiele rzeczy było dla niej niezrozumiałych, jednak nie oceniała, nie znając jeszcze podłoża tych problemów. Teraz już częściowo przynajmniej rozumiała skąd niektóre rzeczy wynikały i uważała, ze ten świat wymagał reform. Czarodzieje jeszcze bardziej niż mugole trzymali się starego porządku, nie zważając, że świat się zmieniał.

- Był kiedyś ktoś kto walczył z tym, Hesper. - powiedział szeptem Blaise, będąc całkowicie poważnym - Jednak jego imię okryte jest hańbą. 

Zmarszczyła brwi. Jedyna osoba, która mogłaby pasować do tego, jedna osoba, która w ostatnich latach walczyła z systemem. Problem polegał jednak na tym, ze tamta osoba zamordowała jej rodziców i co najmniej dwa razy próbowała ją samą zabić. Jej dłoń powędrowała na bliznę na twarzy.

- Uważasz, ze nie słusznie? - zapytała, lekko prowokująco.

- Nie mi to oceniać, Hesper. - opowiedział tylko.

...

Miała wrażenie, że Samhain było dniem, w którym zawsze musiało się coś wydarzyć. Wtedy straciła rodziców, na jej pierwszym roku w szkole był troll i poznała się z bliźniakami, na drugim znaleźli pierwszą ofiarę bazyliszka. Na trzecim los postanowił, że zafunduje jej kolejny dowód na to, że Hogwart wbrew temu co twierdzi Dumbledore, nie jest wcale tak bezpieczny. Do zamku wkradł się Syriusz Black. Dokładnie splądrował dormitorium chłopców z III roku, Gryfonów. Zostali zmuszeni przez to, by spać w Wielkiej Sali. Razem z bliźniakami znaleźli sobie miejsce w kącie, najdalej jak się da od innych ludzi. Musieli przeanalizować sytuacje.

- Dumbledore twierdzi, że szukał tam ciebie - powiedział Fred - Przynajmniej tak powiedział nauczycielom.

Hesper spojrzała się na niego z politowaniem.

- W dormiotorium chłopców z Gryfindoru? - zapytała kpiąc - Ja rozmiem, ze dom mógł pomylić, ale płeć? On nie szukał mnie, tylko czegoś innego.

- Pytanie czego... - mruknął George - Ron, Longbottom, Thomas i Finnigan. Nikt specjalny tam nie mieszka generalnie.

- Ron i Longbottom próbowali powstrzymać Quirella - zauważyła Hesper, ściszając głos - Ale w takim razie Black musiałby już spotkać się z nim, co jest raczej utrudnione w obecnej sytuacji.

George pokręcił głową.

- Wiesz co coraz bardziej zaczynam myśleć, że gobliny mają racje - stwierdził po chwili - W sensie, może to jednak nie był Black? Bo przyjmując, że jest śmierciożercą, to to co robi jest absolutnie bez sensu.

Pokiwała głową.

- Niby tak, ale może Azkaban mu pomieszał w głowie? 

- Jedynym rozwiązaniem jest pogadać z samym Blackiem, ale nie sądzę by chętnie zapraszał na herbatkę.

Hesper sie z nim zgodziła. Nic nie wyjaśnią, bez samego Blacka. Jednak Hesper miała jakieś przeczucie, ze ta sprawa jest bardziej skomplikowana niż im się wydaje.

...

Kilka dni później nadal cała szkoła żyła włamaniem Syriusza Blacka, a uczniowie snuli rozmaite teorie na temat sposobu w jaki to zrobił. Hanna Abott z Hufflepuffu spędziła połowę zielarstwa na opowiadaniu, że zbieg mógł zmienić się w krzak. Hesper doszła do dość oczywistych wniosków, że Black musiał w jakiś sposób stać się niewykrywalnym dla dementorów, i sądziła, że w ten sam sposób uciekł z Azkabanu. Przeszukała pobieżnie bibliotekę, ale nie znalazała ani jednego tropu, więc odłożyła ten temat na później. Dostała też wezwana do gabinetu profesora Snape'a.

- Jak już wiesz, Syriusz Black jest dla ciebie zagrożeniem, jednak w tych okolicznościach jestem zobowiązany cię ponownie ostrzec, panno Potter. - powiedział sucho - Nie wiadomo czego szukał, wątpliwe, że akurat ciebie, jednak nie może to uśpić twojej czujności.

- Rozumiem, profesorze. - pokiwała głową.

- Dlatego był bym rad, gdybyś, razem z panami Weasley ograniczyła swoje skłonności do ratowania Hogwartu. - jego głos zabarwił ciężki sarkazm.

- Spróbujemy - powiedziała, uśmiechając się lekko.

Widać było, ze Snape'a nie satysfakcjonowała ta odpowiedź, ale chyba dla własnego zdrowia psychicznego zrezygnował z dalszej dyskusji.

Nadszedł deszczowy listopad i Slytherin miał grać mecz z Gryfindorem. Mecze tych dwóch drużyn szczególnie przykuwały uwagę uczniów, w końcu te domy się nienawidziły. Flint chodził wkurzony, ładnie mówiąc, ponieważ Draco Malfoy nadal udawał, ze ma kontuzję ramienia, a pani Hooch kazała znaleźć szukającego. Marcus Flint był wysokim, barczystym i niesamowicie brzydkim siódmiorocznym, kapitanem drużyny Ślizgonów. Hesper nie byłą jego zbytnią fanką, mówiąc eufemistycznie.

- Draco, czego nie rozumiesz!? - wydzierał się na cały pokój wspólny - Nie mamy szukającego, rezerwowy skończył szkołę w tamtym roku!

Pansy, która siedziała przy Draco się oburzyła.

- Czy ty nie widzisz, ze ma kontuzję!? - krzyknęła.

Hesper prychnęła i to był jej błąd. Zauważył ja Blaise, który był fanem Quiddicha. I bliźniacy w Hogsmede nieopatrznie powiedzieli mu, naśmiewając się trochę, ze Hesper ma talent szukającej, a w ogóle go nie wykorzystuje.

- Marcus! - ryknął, by przekrzyczeć hałas - Znalazłem ci szukajacą! Skończyła roczny kurs latania w miesiąc.

Miała ochotę go udusić w tamtym momencie. Posłała mu złowieszcze spojrzenie.

- Nie wygląda... - prychnął lekceważąco Marcus - I przede wszystkim jest kobietą.

Może dała się sprowokować, ale Flint nastąpił na cienki lód.

- Daj mi jedną z waszych mioteł i złoty znicz to ci udowodnię  - wycedziła.

I tak wylądowała na boisku do Quiddicha z drużyną swojego domu i niemal wszystkimi trzeciorocznymi, łącznie z Draco. Starała się sprawiać wrażenie, że robiła to tysiąc razy. Oczywiście wiedziałą mniej wiecej co robić, jednak pierwszy raz miała grać w Quiddicha. Dosiadła swojej miotły, Flint wypuścił znicza i już po chwili większości szczeki dotykały podłogi. Hesper miała po prostu jakiś naturalny talent, bawiła się w powietrzu. Skończyła swój mały pokaz.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia na temat kobiet? - zapytała z triumfem - Nie? Świetnie.

Blaise niemal się na nią rzucił ze szczęścia.

- Z tobą w drużynie, rozjedziemy Gryfonów! - krzyknął radośnie.

- To co? - zapytała złośliwie - Jednak wpuścisz mnie do drużyny, Flint? 

Chłopak zacisnął zęby ze złości.

- Powiedzmy - warknął - Idę do Snape'a zgłosić zmianę i lepiej złap znicza na meczu.

Gdy odszedł Hesper tylko prychnęła.

- Cham i burak

_______________________________________

1912 słów

Dopadł mnie totalny brak weny, ale gdzieś udało mi się zlepić rozdział. Taki przyziemny trochę, dużo relacji między uczniami.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz