- ... ostrzega się wszystkich, że Black jest uzbrojony i nadzwyczaj niebezpieczny. Oto specjalny numer telefonu, pod który należy dzwonić, jeśli spotkają państwo Blacka.

Pokazano wtedy zdjęcie wychudzonego, brudnego mężczyzny o czarnych, długich włosach opadających mu na twarz. Miał szare, podkrążone oczy, którymi groźnie łypał. Hesper połączyła fakty, a spoglądając a ciotkę Petunia była pewna, ze był to Syriusz Black, jej ojciec chrzestny, oskarżany o zdradę jej rodziców, zabicie tuzina mugoli i Petera Pettigrew. Wiedziała od goblinów, że nie miał on sprawiedliwego procesu, jednak nie oznaczało to tego, ze był niewinny. Nie miała pomysłu jednak jak uciekł, z Azkabanu nie dało się podobno uciec, a Hagrid, który spędził w nim noc, powiedział jej, że odbiera on człowiekowi jakąkolwiek wole walki.

- Nie musisz nam mówić, ze to łotr z pod ciemnej gwiazdy - warknął Vernon - Wystarczy na niego spojrzeć, na tego nieroba! Chwileczke, nie powiedzieliście skąd uciekł ten debil! To ma być rzetelna informacja!? Ten szaleniec może przechodzić teraz naszą ulicą!

Ciotka Petunia szybko odwróciła się, patrząc przez okno. Najwyraźniej nie podzieliła się swoją wiedzą ze swoim mężem, kim był Syriusz Black i nie wyglądała jakby jej się do tego śpieszyło. Ale Hesper wiedziała, że Petunia byłaby pierwszą osobą, która zadzwoniłaby pod specjalny numer.

- Kiedy oni się nauczą, ze takich powinno się od razu wieszać?! - kontynuował Vernon 

- Masz świętą racje - przyznała ciotka Petunia, nadal się na niego nie patrząc.

- Przynajmniej wtedy może ciebie, by tez powiesili - wymamrotała Hesper z rozpędu, na szczęście żadne z nich tego nie usłyszało.

Wuj Vernon w tym czasie poderwał się z krzesła i stwierdził.

- Petunio, muszę iść. Pociąg Marge przyjeżdża o dziesiątej.

Hesper gwałtownie się obróciła. Ciotka Margie była siostrą Vernona, Hesper nienawidziła jej z całego serca, z resztą to uczucie było odwzajemnione. Jako jedna z nielicznych wiedziała o istnieniu Potter i zawsze znalazła sposób by ją zgnębić. Mieszkała na małej wsi, w olbrzymim domu i hodowała buldogi francuskie. Gdy Hesper miała pięć lat Margie napuściła na nią jednego ze swoich psów, a on pogryzł jej nogę tak bardzo, że nie mogła chodzić przez dobre dwa tygodnie, a blizny miała do tej pory. Często podcinała jej nogi swoją laską i traktowała jako lokaja. Hesper patrzyła się na Vernona w takim szoku, że zwrócił na to uwagę.

- A skoro przy tym jesteśmy, to trzeba ustalić parę spraw -powiedział.

Dudley oderwał aż wzrok od telewizora. Uwielbiał patrzeć jak jego ojciec znęcał się nad dziewczyną.

- Po pierwsze - zagrzmiał Vernon - Będziesz się do ciotki Margie odzywała cywilizowanym językiem.

- Dobrze wuju - warknęła przez zęby.

- Po drugie - ciągnął dalej, puszczając mimo uszu ton jej wypowiedzi - Margie nie wie nic o twojej nienormalności, więc masz się zachowywać jak należy, zrozumiano?

Kiwnęła głową.

- Po trzecie -Vernon łypał na nią małymi świńskimi oczkami - Powiedzieliśmy Margie, że jesteś w Ośrodku Wychowawczym Świętego Brutusa dla Młodocianych Recydywistów.

Hesper wytrzeszczyła oczy.

- Słucham!? - niemal krzyknęła.

- Zamknij się! - wrzasnął Vernon - I tej wersji masz się trzymać, bo inaczej pożałujesz!

Hesper rozmasowując policzek, bo oczywiście wrzask wuja, poprzedził liść, odeszła do obowiązków wściekła. Nienawidziła tamtej kobiety, nienawidziła Vernona, Dudley'a i Petuni. Najchętniej coś by im wszystkim zrobiła, chęć tej zemsty paliła ją wręcz od środka. Przed wykonaniem obowiązków posprzątała komórkę i wysłała Hedwig z listem do bliźniaków, prosząc by ci zaopiekowali się jej sową przez tydzień.

venus  • tomarry ♀️Where stories live. Discover now