pragnienie serca, a może duszy?

Start from the beginning
                                    

Nagle Fred wyjął z kieszeni trzy dość spore, pięciokątne pudełeczka. Wręczył każdemu po jednej. Hesper patrzyła się na niego w niezrozumieniu.

- Co to jest? - zapytała

- Czekoladowa żaba. Jest dość żywa, jak na czekoladową.

Otworzyła pudełko i od razu wyskoczyła z niego na okno i chciała skakać dalej. Hesper jednak szybko złapała ją w locie. Natychmiast skamieniała.

- Niezły chwyt, nadawałabyś się na szukającą. - pochwalił ją George.

- Nie lubię raczej sportów zespołowych. Samo latanie na miotle jest fajne, nawet wcześniej ukończyłam kurs. Ale Quiddich nie jest raczej dla mnie.

- To dobrze, mniejsza konkurencja - stwierdził George.

W pudełeczku po żabie była karta, która miała przedstawiać najwybitniejszych czarodziejów. Oczywiście Hesper miała pecha i trafiła na Albusa Dumbledore'a. Skrzywiła się.

- Kogo masz? - zapytał się Fred.

- Dumbledore'a - mruknęła

ALBUS DUMBLEDORE

Przez wielu uważany za największego czarodzieja współczesności, Dumbledore znany jest szczególnie ze zwycięstwa nad czarnoksiężnikiem Grindelwaldem (1945), z odkrycia dwunastu sposobów wykorzystania smoczej krwi i ze swoich dziel alchemicznych, napisanych wspólnie z Nicolasem Flamelem.

Tak głosiła karta. Hesper zmieniła zdanie, jednak cudem było, że dostała tą kartę.

- Nicolas Flamel to alchemik. Dlatego nie było go w tamtych książkach. - powiedziała.

Bliźniacy popatrzyli się na nią w osłupieniu, a ona bez słowa podała im kartę. Przeczytali i popatrzyli się na siebie porozumiewawczo. Jutro czekał ich dzień spędzony w bibliotece.

...

Kolacja świąteczna minęła im w spokojnej atmosferze, siedzieli wszyscy przy jednym stole, cicho rozmawiali między sobą. Ona sama została wciśnięta między rudych bliźniaków, przez nich samych. Widziała niebieskie, błyszczące oczy spoczywające na jej osobie, z satysfakcją mieniącą się na kilometr. Dumbledore cieszył się, że jego Dziewczyna - Która - Przeżyła obraca się wśród Gryfonów. Uspokoiło to jego sszargane nerwy, dało nadzieję, że jego plan się powiedzie. Hesper najchetniej wydłubała mu te oczy, nie lubiła gdy ich uwaga spoczywała na niej. Czuła się niekonfortowo, była wściekła na niego za zostawienie jej z Dursley'ami. Uczta wreszcie się skończyła i Potter chciała już pójść do dormitorium, jednak zatrzymał ją profesor Quirrell. Crux w jej rękawie stał się maksymalnie czujny, gotowy do ataku.

- Och... Nie mia... miałem ok...kazji... porozmawiać z pan...panną Pot...ttter do tej... tej pory - powiedział niesamowicie się jąkając.

Próbowała nie pokazać po sobie żadnej emocji. Ten człowiek próbował ją zabić. Jej blizna mrowiła.

- A o czym chciałby pan profesor ze mną porozmawiać? Wpadłam w kłopoty? - zapytała niewinnie.

- Ocz...czywiście, że nie, p...panno Potter, wręcz przeciwnie. M...może po...porozmawiamy w moim g...gabinecie.

Próbowała na prawdę nie okazywać paniki jaka ją ogarnęła. Nie miała najmniejszej ochoty tego zrobić, z drugiej strony wiedziała, że nie może jej zabić w ten sposób, inni nauczyciele od razu by się zorientowali.

- Oczywiście, nie ma problemu - lekko uśmiechnęła się.

Nie zdawała sobie sprawy, ze wręcz kopiuje zachowania młodego Toma Riddle'a. Ta sama mimika, gesty, ton głosu czy dobór słów. Jakby miała to gdzieś w sobie zakodowane. Quirrell za to to doskonale zauważył.

venus  • tomarry ♀️Where stories live. Discover now