venus • tomarry ♀️

Από AshOfFawkes

319K 25.7K 6.7K

Hesper Potter nigdy nie miała szansy na bycie dzieckiem. Wychowana przez znęcających się nad nią ciotkę i wuj... Περισσότερα

przedstawienie postaci
nowy świat
przyjaźń goblina
wielki powrót
tajemniczy zamek
uchylone drzwi
pokrętna sprawiedliwość
pragnienie serca, a może duszy?
huncwocki żart
chytry kant
bezpieczny dom
przesłuchanie
niekompetentny
wrogowie dziedzica
kwartet z dwoma wężami
dziedziczka slytherina
tropy
aktorstwo
złożona układanka
węże
zła krew
podróże z dementorami
strachy
noc zbiega
bohater
huncwoci
duchy yule
szczęśliwe wspomnienie
brudy przeszłości
pierwsza nadzieja
zmiana przyszłości
proces
buntownicy
problemy rodziny
dylematy
cichy sojusz
król
przybysze
oszustka
smoki
idealny plan
protest kwiatu
miss yule
więzy przyjaźni
złość trytonów
strata i nabytek
zakazane praktyki
podejrzani
przygotowania
bez dobrego wyjścia
¿guess who's back?
rodzinne życie
wyznania venus
zakon feniksa
rozpoczęcie
oblicza lwów
ciała niebieskie
wyjątkowy szlaban
liderka
deja vu
połączenie
język węży
magia yule
w głąb siebie
kocia zemsta
prowokacja
tchórz
szklana kula
rozmowy
suma zdarzeń
gorycz prawdy
trudna decyzja
na deser
rudzi bracia
niewidzialna
minister
sekret
złapani
książę
bliźniacze znaki
otarcie łez
złote lwy
złamane dusze
yule z wężem
tacy sami
cesarz
skarbnica wiedzy
pod kapturem
zdrajca czy wierny?
intrygi
list
kres małego króla
wybrana
dorosłość
katharsis
wyrok śmierci
nauczyciel
konfrontacja
pierwszy dzwonek
szpiedzy
bratek
mroźny wiatr
tajemnice komnaty
sowia poczta
ciemny triumf
mediacje
chata
rozbudzony smok
w ciemności
krwawy błysk
płomień yule
blizny
bunt
braterstwo
sekretna dolina
do dna
odległa twierdza
biały kamień
honor
nóż
zdany egzamin
za światami
proch feniksa
tykający zegar

medalion

2.4K 248 135
Από AshOfFawkes

Rozdział 93
(TW! opis rytuału)

Z jej konta w Banku Gringotta zniknęło kilka tysięcy galeonów, jednak były to właściwie grosze w porównaniu to tego co tam zostało. Były jednak rzeczy ważniejsze. Biuro Aurorów zaczęło śledztwo w sprawie zgłoszonej do nich przez Thomasa Moore'a. Tak jak ja zapewniał prawnik nikt nic nawet nie podejrzewał, pieniądze skutecznie zasłaniały ludziom oczy, zatykały uszy i zaszywały usta. Voldemort też robił wszystko by nie zdradzić planu Hesper, a jednocześnie przygotować się na brak Dumbledore'a. Zakon Fenika uprawiał za to czarną propagandę, straszył ludzi śmierciożercami na lewo i prawo. Nie było to nic nowego, Voldemort gdy dyskutowała z nim o tym na odległość stwierdził, ze Dumbledore usiłuje go sprowokować do ataków i otwartych działań.

Stary głupiec jest tak zagubiony w swoich i Severusa kłamstwach, że traci kontakt z rzeczywistością

Prychnął w jej głowie. Miał w pewnym sensie rację, przynajmniej tak podejrzewała Hesper. Ogólem Hesper przyłapywała się na coraz częstszym konwersowaniu z Voldemortem w ten sposób. Wysyłała mu jakieś wspomnienie, na przykład strony z Proroka Codziennego, a potem wyśmiewali jej głupotę. Voldemort czasami w ten sposób, mówiąc na odległość, przekazywał jej różne informacje. Cały dyskomfort spowodowany jego osobą powoli znikał Hesper.

Lipiec był dość nudny, monotonny. Hesper co jakiś czas spotykała się z prawnikiem, sama przygotowała pewne elementy narracji. Śledztwo szło po ich myśli, aurorzy weryfikowali coraz to nowsze dowody, nie przesłuchiwali jednak świadków, by nie złamać tajemnicy, nie mieli również takiej potrzeby. Uczyła się też magii, tej legalnej, jak i tej mniej. Wymieniała listy z przyjaciółmi. Wypaliła runiczny krąg ciała na plecach, skonstruowany przez ostatnie miesiące. Został jej jeszcze krąg magii i duszy, z tymi dwoma postanowiła jeszcze odrobinę poczekać, aż dowie się wszystkiego o własnej duszy, jak i jak jej magia w pełni dojrzeje i rozwinie się. Studiowała też zwoje otrzymane od Voldemorta, dokładnie śledząc jak rytuał miał zostać wykonany. Nie było miejsca na żadną pomyłkę. Swoją drogą zaliczyła małą wpadkę i prawie instrukcje dostały się w ręce ciekawskiego Blacka. Syriusz do końca swojego życia zapamiętał awanturę jaką Hesper mu wtedy urządziła i wiedział, żeby już nigdy nie wchodzić z butami w prywatne rzeczy dziewczyny.

Nadeszła w końcu końcówka lipca, właściwie był to przeddzień urodzin Hesper. Tamtego dnia wieczorem dostała znak od Voldemorta. Eliksir był gotowy. Potter założyła więc szatę w tak zwanym kroju pojedynkowym, była po prostu najwygodniejsza i minimalizowała kontakt Potter z substancjami użytymi w rytuale. Miała też na sobie rękawiczki. Spakowała wszystkie potrzebne rzeczy i wyszła ze swojego pokoju kierując się do salonu.

- Gdzie idziesz? - krzyknął Remus z kuchni

- No właśnie, gdzie ty się wybierasz? - zawtórował mu Syriusz stojący tuż obok - Kolacja za chwilę!

Wzięła głęboki oddech.

- Muszę załatwić pewną sprawę - odparła - Wrócę późno!

- Chyba nie tą Dumbledore'a? O tej godzinie? - pytał retorycznie Remus.

- Nie! Voldemorta! - odkrzyknęła.

Dwóch jej opiekunów znalazło się przy niej w salonie w tempie ekspresowym.

- O tej godzinie? - powtórzył pytanie Remusa Syriusz i zmarszczył brwi - Dlaczego ty jesteś w stroju bojowym?

- Bo idę stoczyć z nim długi pojedynek, by go zabić i wypełnić przepowiednie... - mruknęła Hesper sarkastycznie.

Otrzymała dwa pobłażliwe spojrzenia.

- Nie patrzcie się tak na mnie, przecież nie idę do niego na noc... - ironia była jeszcze bardziej wyczuwalna w jej głosie - Muszę po prostu... pomóc w czymś. Z korzyścią dla całego świata.

- Widzę, że tryb 'nic wam nie powiem bo tak' znowu odpalony - parsknął ironicznie pod nosem Syriusz.

- Zapraszam na audiencję u Voldemorta, może ci powie - wycedziła - Już ci mówiłam coś o tym.

Na prawdę jej opiekunowie byli dla niej ważni, ale ich nadopiekuńczość denerwowała ją jak mało co.

- Hesper my się po prostu... - próbował wytłumaczyć Remus.

- Martwimy - dokończyła za niego Hesper - Wiem. Nie ma o co.

- Jak coś ci zrobi to go zamorduję... - mruknął Syriusz pod nosem.

Hesper dostała ataku śmiechu, który zmienił się w atak kaszlu. Wyobraziła to sobie. Szczególnie ironiczne byłoby to, by zabić Voldemorta Syriusz musiałby zabić ją.

- Życzę powodzenia - udało jej się wydusić z pomiędzy napadów śmiechu.

Gdy się uspokoiła zniknęła w zielonych płomieniach kominka.

...

W salonie Riddle'ów nie było nikogo, było ciemno. Zgodnie ze wskazówkami Voldemorta podążyła różnorakimi korytarzami skąpanymi w półmroku, tak by wydostać się na zewnątrz. Wypuściła również Cruxa, który cały czas był w jej kieszeni. Wąż umówił się z Nagini na polowanie.

- Chyba na siebie i to bynajmniej nie w sensie pokarmu - syknęła mu Hesper ironicznie, ale wypuściła go.

Wszystko było zbyt znajome w tym ogrodzie, gdy weszła na część cmentarną podwórka przeszły ją ciarki. Dokładnie pamiętała co stało się tam dwa lata wcześniej. W tym samym miejscu co wtedy stał kocioł, a przy nim stał Voldemort. Coś w nim mieszał, obok stał stół, na którym leżały horkruksy i odpowiadające każdemu z nich zestawy kości. Śmierdziało strasznie, Potter z trudem powstrzymała wymioty, był to duszący i ostry zapach. Przywitała się z Lordem i położyła na stole dokładny opis rytuału. Wcisnął jej w dłoń jego różdżkę.

- Musi zostać wykonany tą różdżką, która stworzyła horkruksy. - wytłumaczył rzeczowo

Kiwnęła głową. Im szybciej wykonają rytuał tym lepiej, dlatego nie bawiła się w zbędne rozmowy. Eliksir w kotle był niemal czarny, wyglądał niemal jak smoła.

- Odwróć się - zażądał Lord - Materiał ubrań nie pozwoliłby wykonać rytuału - dodał widząc jej zdezorientowanie.

Hesper ukryła lekki rumieniec, który wkradł się na jej policzki tym, ze gwałtownie się odwróciła. Udała, że nie usłyszała kpiącego śmiechu Voldemorta. Po chwili usłyszała plusk eliksiru, więc z powrotem przeniosła wzrok na naczynie, stojące pomiędzy grobami. Na chwilę mignęły jej przed oczami plecy Lorda, z pięcioma pełnymi kręgami runicznymi. Później zniknął już w magicznie powiększonym kotle, jego całe ciało musiało być zanurzone w odpowiednim eliksirze. Hesper podeszła do kotła i stuknęła w niego różdżką. Tym rozpoczęła.

- Zbezczeszczenie grobu, śmierć ofiary, rozpacz bliskich, bóle życia ofiary. To krzywdy jakich zaznasz. Kości przypomną.

Wrzuciła odpowiednie kości do eliksiru. Wrzask, rozdzierający uszy wrzask poniósł się po cmentarzu. Ból, Hesper też go odczuła, choć zakładała, że o wiele mniej intensywnie. Nie wiedziała ile to trwało, gdy Voldemort przestał krzyczeć wzięła do ręki diadem.

- Powróć do swojego właściciela, dopełnij jego duszę, przebacz rozłąkę

Diadem wylądował w kotle. Udało się, Hesper czuła coś jakby łaskotki. Podeszła znów do stolika, spojrzała na kartkę, a potem wzięła kolejne kości.

- Złamane zaufanie, zdrada, zbezczeszczenie grobu, śmierć ofiary, rozpacz bliskich, bóle życia ofiary. To krzywdy, jakich zaznasz. Kości przypomną.

Gdy tylko kość dotknęła powierzchni eliksiru Voldemort wrzasnął tak głośno i tak boleśnie, że wszystkie organy Hesper ścisnęły się w ciasny supeł. Wiedziała, że sam sobie zgotował taki los, jednak jednocześnie coś w niej współczuło mu. Tym razem jego cierpienie trwało o wiele dłużej. Wzięła czarkę w swoje smukłe dłonie. Gdy jego ból się skończył, przyłożyła różdżkę do kotła.

- Powróć do swojego właściciela, dopełnij jego duszę, przebacz rozłąkę.

Tak samo jak z diademem, gdy tylko pucharek zatonął w płynie, Hesper czuła jakby ktoś ją łaskotał. W jej rękach spoczęły kolejne kości.

- Zbezczeszczenie grobu, śmierć ofiary, rozpacz bliskich, bóle życia ofiary. To krzywdy, jakich zaznasz. Kości przypomną.

Analogicznie kości wylądowały w kotle i i tym razem ból Voldemorta był wielki. Uprzedził ją o tym, jednak nie spodziewała się takiej skali bólu. Szczególnie, że w pewien sposób ona sama go zadawała, to w pewien sposób sprawiało jej dyskomfort.

- Powróć do właściciela, dopełnij jego duszę, przebacz rozłąkę

Medalion zniknął w smolistej cieczy. Jej zapach był dla Hesper coraz bardziej nie do zniesienia, musiała jednak dokończyć rytuał. Poczekała, aż dusza wpłynie do ciała, wtedy wzięła kolejne kości. Tym razem były to te należące do Toma Riddle'a.

- Hańba syna zabijającego własnego ojca, całkowite zbezczeszczenie grobu, śmierć rodziny, śmierć ofiary, bóle życia ofiary. To krzywdy, jakich zaznasz. Kości przypomną.

Gdy tylko dotknęły powierzchni płynu, Hesper upadła. Blizna piekła jakby ktoś przyłożył do niej pogrzebacz. Ona nie krzyczała, Voldemort za to robił to tak głośno, że wszystkie ptaki odleciały z okolicznych drzew. Doczołgała się do stolika by wziąć złoty pierścień i ciemnym kamieniem, ten, który na palcu w wspomnieniu miał Marvolo Gaunt. Gdy ból zakończył się, a trwał na tyle długo, by Hesper zaczęła niepokoić się o przebieg rytuału, po raz koleiny przyłożyła białą różdżkę do kociołka.

- Powróć do właściciela, dopełnij jego dusze, przebacz rozłąkę

Został ostatni. Podeszła by zabrać ostatnie kości ze stolika.

- Bóle życia ofiary, tułaczka duszy po świecie żywych, rozpacz bliskich, śmierć ofiary, zbezczeszczenie grobu ofiary, złamanie własnej duszy. To krzywdy, jakich zaznasz. Kości przypomną.

To było absolutnie najgorsze, po policzkach Hesper ciurkiem ciekły łzy. Pokuśtykała do stołu gdzie leżał jeszcze dziennik, a następnie z powrotem wróciła do kotła. Odczekała aż ból minie całkowicie, wtedy dopiero kontynuowała.

- Powróć do właściciela, dopełnij jego duszę, przebacz rozłąkę

Ostatni horkruks wylądował w smolistej cieczy. Hesper chwilę się wahając wzięła nóż, który leżał na stole. Voldemort dał jej wybór. Czy chciała ofiarować swoją krew po raz drugi, czy wolała użyć jednak krwi Lorda. Różnica była dość znacząca, to krew Hesper miała w sobie odpowiednią intencje, by uzdrowić. Dlatego podwinęła szatę i zaczęła robić małe rozcięcie.

- Uzdrów jego duszę... Uzdrów jego duszę...

Powtarzała jak mantrę gdy nacinała skórę i wkraplała dokładnie pięć kropel krwi do kotła. Buchnęła ciemna para. Odrzuciło ją na parę stóp, tak, że wylądowała na błotnistym podłożu. Zaleczyła ranę i obsunęła rękaw. Eliksiru w naczyniu zaczęło być coraz mniej. Podniosła się na nogi. Para zniknęła, tak jak smolista ciecz. Różdżką przeniosła ubranie do kotła. Odwróciła się w stronę dworku, słyszała jedynie jego ruchy w naczyniu. Odłożyła różdżkę i nóż na stolik. Ktoś za nią szedł, brzdęk przedmiotów położonych na stolik otrzeźwił ją odrobinę. Na tyle by się odwrócić. Zamarła. To zdecydowanie był Lord Voldemort, a jednak był inny. Był ludzki. Jego rysy nadał były ostre, ale nie wyglądał już na tak wychudzonego i niezdrowego wręcz. Nadal był blady, jednak to była już ludzka bladość, tak bardzo podobna do odcienia skóry Hesper. Wyglądał po prostu jak człowiek, jedynym co go wyróżniało, były oczy, krwistoczerwone. Teraz na prawdę można było go nazwać kilkanaście lat starszym Tomem Riddlem.

- Aż tak się zmieniłem... - mruknął Voldemort, głosem zdartym od krzyku.

Hesper nadal milczała. Voldemort wyczarował sobie chwilowe lustro.

- Bez przesady... - prychnął - Może trochę...

Otrzeźwiała odrobinę, zajrzała do pergaminu, by sprawdzić czy wszystko poszło zgodnie z planem. Wydawało jej się, że jej więź z Voldemortem pogłębiła się, jakby to, że teraz byłą jednym z dwóch i największym pod względem ilości duszy horkruksem miało jakiś wpływ. 

- To było... - zaczęła niepewnie, szukając odpowiedniego słowa - nieprzyjemne.

- W jakim stopniu czułaś ból? - zapytał, przymrużając oczy.

- Umiarkowanym - odparła.

W porównaniu z bólami jakie zdołała przeżyć w swoim krótkim życiu osobiście twierdziła, że to było jak małe skaleczenie.

- Bardziej chodziło mi o... ciebie. - ciągnęła, Lord gdy zatrzymała się zachęcił ją do kontynuowania - Te wrzaski...

Hesper to wszystko czuła, czuła jego ból i było w tym coś straszliwie przerażającego, a jednocześnie fascynującego.

- Owszem - odparł - Nie były przyjemne jak to określiłaś. Ale za błędy się płaci, nieprawdaż?

To były jej własne słowa, które kiedyś powiedziała do niego. Nadal się z nimi zgadzała. Lord kilkoma machnięciami ręki schował byłe horkruksy do kieszeni, posprzątał stanowisko i zniszczył pergaminy. Hesper wytrzeszczyła oczy. Voldemort pierwszy raz w oczach Potter zobaczył jawny podziw skierowany w jego stronę.

- Bezróżdżkowa i niewerbalna na raz? - szepnęła.

Na jego twarzy rozciągnął się dumny, ślizgoński uśmieszek.

- Och tak, myślę, ze byłem mniej więcej w twoim wieku gdy udało mi się ją opanować - rzekł - Choć, twoja magia jest pewnie wyczerpana.

Zrozumiała o co mu chodziło i złapała go za ramię. Tym razem w salonie Riddle'a nie stały już dwa fotele, a jedna kanapa. Uznała, że nie będzie wnikać w wystrój. Zdjęła część wierzchnią szaty ubabraną w błocie, tak, że została w przylegającej bluzce i na niej czymś co wyglądało jak gorset, a tak na prawdę było usztywnieniem pomocnym w walce i w podobnie skonstruowanych spodniach. Usiadła na kanapie, tradycyjna herbata już stała.

- Beróżdżkowa sama w sobie raczej nie jest trudna do opanowania, jeśli ma się... predyspozycję - zaczęła Hesper - Ale jeszcze niewerbalna...

Z ust Lorda nie schodził uśmieszek. Usiadł dość blisko niej na meblu.

- Pomocny jest w osiągnięciu tego krąg magii. Każdy normalny człowiek jakby usłyszał, że bezróżdżkowa magia nie jest trudna do opanowania złapałby się za głowę Hesper.

- Być może - mruknęła.

Sama osoba Lorda Voldemorta już jej tak nie krępowała, ale to, że był tak blisko niej już tak. Nie znała jego intencji. Cały rok skutecznie ignorowała myśli o tym dlaczego to robi, wolała żyć w słodkiej niewiedzy. Nie chciała też zbyt myśleć o samej jego osobie jako o człowieku. Dlatego w tamtym momencie nieznacznie się odsunęła. Zmierzyła go krytycznym spojrzeniem.

- Hesper? - zapytał czujnie, widząc w jaka dziwną pozycję obronną przechodzi jej ciało.

Zmarszczył brwi.

- Nie ważne - mruknęła pod nosem.

- Ważne - powiedział dobitnie Lord.

Przeklęła pod nosem. Ani trochę nie miała ochoty na szczerą rozmowę, szczególnie o czymś takim. Nie potrafiła rozmawiać o takich rzeczach, zakrawających o uczucia. Nikt jej tego nigdy nie nauczył, przez pewien czas jako dziecko sądziła nawet, że jest ponad wszelkie uczucia względem ludzi. Myliła się sromotnie.

- Dlaczego to robisz? - zapytała, wpatrując się w niego uważnie - Dlaczego przyszedłeś to szpitala? Dlaczego jesteś taki... wiesz jaki? To kwestia horkruksa, prawda?

Kolejny raz go zaskoczyła, tym razem swoim podejściem. Jej ton wskazywał na to, że oczekiwała prostej odpowiedzi. On jednak nie zamierzał jej takiej dać.

- Między innymi - odparł wymijająco.

Jej wzrok stwardniał.

- Skończ się bawić - rzekła szczerze zmęczona - Czy... mógłbyś mi to po prostu wytłumaczyć?

Nie miała ochoty na gierki Voldemorta. On za to był zdziwiony. Szczerością Hesper. Zrezygnowaniem z wielkiego niedopowiedzenia.

- Hesper... Jesteś moim horkruksem, owszem. Dbam o swoją dusze. Nie jestem jednak ignorantem, nie jesteś kimś takim jak Nagini czy tym bardziej jak rzecz. Jesteś przede wszystkim osobą.

Na swoje szczęście Hesper zdążyła połknąć herbatą, bo jak nic by się nią zakrztusiła. Voldemort posiadające jakiekolwiek uczucia brzmiał absurdalnie, Voldemort robiący coś dla drugiej osoby równie.

- Chcesz mi powiedzieć, że... to dla mnie?

Voldemort zaśmiał się krótko. Potem zobaczył autentyczne niezrozumienie w oczach Hesper i sobie coś uświadomił. Gdyby mu ktoś tak powiedział jakby był w jej wieku miałby mnie więcej tak samo sceptyczną minę i jeszcze w dodatku wyśmiałby tą osobę. Co więcej jakby ktoś przed jego upadkiem mu tak powiedział to by jeszcze wbił go w ziemię. Zmieniło się to dopiero gdy przemyślał tą sprawę w wieloletniej tułaczce, zauważył ile korzyściu mógł przynieść taki stan rzeczy.. Takie zachowania przejawiały osoby, które nie miały żadnego wzorca uczuć w dzieciństwie. Potter już mu wspominała, ze jej dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych, teraz jednak zobaczył jak bardzo musiało być. 

Nim się zorientowała zatopiona we własnych myślach na szyi poczuła chłód łańcuszka, a dwie ręce zapinały go na karku. Spojrzała w dół i zamarła. Jebany Medalion Salazara Slytherina.

- Zwariowałeś? - szepnęła.

Kolejny śmiech Voldemorta rozniósł się po domu.

- Podobno mnie od tego uratowałaś - parsknął odrobinę ironicznie - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Hesper. To damski naszyjnik, nosiły go praktycznie wszystkie dziedziczki Slytherina. Zanim mi wytkniesz, że nią nie jesteś to uprzedzę cię, że jestem ostatnim dziedzicem. W dodatku po części jesteś dziedziczką, chociażby duszą.

Podziękowała mu będąc nadal w szoku. To był bezcenny prezent, większość osób dało by się pokroić by chociażby zobaczyć ten medalion, a co dopiero mieć go na własność. Za cholerę nie rozumiała Voldemorta. Wzięła głęboki oddech, do jej nozdrzy znów dotarł słodki, drewniany zapach. jednak ona znała go nie tylko od niego, już gdzieś indziej go czuła. Był zbyt charakterystyczny, by go z czymś innym pomylić. Kojarzyła, że był wtedy w połączeniu z zapachem Grimmauld Place i jej własnymi perfumami. W tamtym momencie prawda przedostała się do jej umysłu szybciej, niż by tego chciała. Amortencja. Cudownie.

- Chyba odrobinę odpłynęłaś, wiesz? - Lord zaczął się lekko z niej nabijać.

Obserwował z rozbawieniem jej zachowanie. Po emocjach odbijających się na twarzy Hesper domyślał się, ze uświadomiła sobie pewną prawdę o nich, którą on sam uświadomił sobie już dawno i zdążył już kilka razy wykorzystać. 

- Muszę coś sprawdzić... - mruknęła, jakby do siebie.

Wcześniej znajdowali się na prawdę blisko siebie, teraz już stykali się ciałami. Hesper pozwoliła sobie zapomnieć o każdym traumatycznym dotyku jakiego doświadczyła w swoim życiu. Pozwoliła sobie nawet zapomnieć o Vernonie Dursley'u, który pewnej nocy roztrzaskał na małe kawałki postrzeganie bliskości przez Potter. Ich twarze były tak blisko siebie, że jego oddech omiatał jej policzki. Na nie płynął rumieniec, jej usta zalazły się tuż przy jego, stykały się całą powierzchnią. Czuła jak na jego wargi wpływa uśmiech.

- Sprawdzić, tak? - szepnął żartobliwe.

Pocałował ją, a może ona jego, nie dało się wywnioskować, sprawdzić. To było jedno z najdziwniejszych uczuć jakich Hesper doświadczyła w swoim życiu, ale gdy oderwała się od niego, była już pewna, że w zapachu Amortencji było odrobinę prawdy. Oczywiście, że też nie za dużo, bo przecież nie mogły być to żadne poważne uczucia, prawda? 

______________________________

2701 słów

Jeszcze zdążyli coś zrobić odrobinę nielegalnie, przed pełnoletnością Hesper. Chyba, w sumie nie wiadomo co to za godzina była XD

Jednak zapewniam, że do związku jeszcze dość długa droga, a już na pewno wyboista. To dwa zbyt mocne charaktery, by było inaczej.

Συνέχεια Ανάγνωσης

Θα σας αρέσει επίσης

43.7K 1.9K 16
*rozdziały będą poprawiane w najbliższych dniach* Postać w kapturze, Rina Ostrze Gromu, dziewczyna z wieloma tajemnicami. Na prośbę Gandalfa wyrusza...
6.2K 296 17
Legenda o Oni i Smoku.. Ninja dobrze ją znają. Ale co jeśli w Pierwszej Krainie istniało coś jeszcze? Stworzenie dobra i światła, potrafiące leczyć r...
143K 4.4K 157
☆Nie wiedziałem, że masz siostrę, Potter. Oryginal by @Seselina Translation by @zadupiacz
12.4K 264 22
Córka Elronda - Elendila jest wolną duszą, od uczt odbywających się w pałacu woli bieganie po lesie i walkę. W wolnych chwilach czyta książki. Jej ma...