venus • tomarry ♀️

By AshOfFawkes

319K 25.7K 6.7K

Hesper Potter nigdy nie miała szansy na bycie dzieckiem. Wychowana przez znęcających się nad nią ciotkę i wuj... More

przedstawienie postaci
nowy świat
przyjaźń goblina
wielki powrót
tajemniczy zamek
uchylone drzwi
pokrętna sprawiedliwość
pragnienie serca, a może duszy?
huncwocki żart
chytry kant
bezpieczny dom
przesłuchanie
niekompetentny
wrogowie dziedzica
kwartet z dwoma wężami
dziedziczka slytherina
tropy
aktorstwo
złożona układanka
węże
zła krew
podróże z dementorami
strachy
noc zbiega
bohater
huncwoci
duchy yule
szczęśliwe wspomnienie
brudy przeszłości
pierwsza nadzieja
zmiana przyszłości
proces
buntownicy
problemy rodziny
dylematy
cichy sojusz
król
przybysze
oszustka
smoki
idealny plan
protest kwiatu
miss yule
więzy przyjaźni
złość trytonów
strata i nabytek
zakazane praktyki
podejrzani
przygotowania
bez dobrego wyjścia
rodzinne życie
wyznania venus
zakon feniksa
rozpoczęcie
oblicza lwów
ciała niebieskie
wyjątkowy szlaban
liderka
deja vu
połączenie
język węży
magia yule
w głąb siebie
kocia zemsta
prowokacja
tchórz
szklana kula
rozmowy
suma zdarzeń
gorycz prawdy
trudna decyzja
na deser
rudzi bracia
niewidzialna
minister
sekret
złapani
książę
bliźniacze znaki
otarcie łez
złote lwy
złamane dusze
yule z wężem
tacy sami
cesarz
skarbnica wiedzy
pod kapturem
zdrajca czy wierny?
intrygi
list
kres małego króla
wybrana
medalion
dorosłość
katharsis
wyrok śmierci
nauczyciel
konfrontacja
pierwszy dzwonek
szpiedzy
bratek
mroźny wiatr
tajemnice komnaty
sowia poczta
ciemny triumf
mediacje
chata
rozbudzony smok
w ciemności
krwawy błysk
płomień yule
blizny
bunt
braterstwo
sekretna dolina
do dna
odległa twierdza
biały kamień
honor
nóż
zdany egzamin
za światami
proch feniksa
tykający zegar

¿guess who's back?

2.8K 218 94
By AshOfFawkes

Rozdział 50
(TW! opis rytuału, trochę krwi i przemocy)

Pojawiła się w zupełnie obcym dla niej miejscu. Trzymała różdżkę przed sobą, rozjaśniła nią ciemny krajobraz. Puściła puchar. To był ciemny, zarośnięty cmentarz. Rósł tu wielki cis, a za nim było widać zarys kościoła. Na lewo było wzgórze, a na jego zboczu stary dom. Jakiś taki dziwnie znajomy. Usłyszała jakiś szelest, natychmiast odwróciła się w tamtą stronę. Ktoś szedł, miał kaptur, był cały spowity szatą, coś niósł. Hesper przeszły dreszcze. Jej blizna zapiekła, tak jak już dawno ją nie bolała. Upadła, kurczowo ściskała różdżkę. Nie mogła się ruszyć. Poczuła tylko jak unosi się w powietrzu, a potem z całym impetem uderza o marmurowy nagrobek. Otworzyła oczy, na chwilę, tylko po to by zobaczyć kogo był to grób.

TOM RIDDLE

To musiał być ojciec Voldemorta, znów zamknęła oczy, głowa pulsowała jej z bólu. Poczuła jak więzy mocno oplatają jej ciało.

- Glizdogonie - usłyszała karcący, wysoki głos.

Krew jej się zagotowała.

- Zdrajca - zdołała wychrypieć wściekle.

Nie wiedziała ile tak spędziła, nie była w stanie otworzyć oczy z bólu. Próbowała się poruszyć, była jednak przywiązana tak mocno, że nie było takiej możliwości. Usłyszała odgłos przesuwania czegoś, wytężyła cały swój mózg by otworzyć oczy. Zobaczyła Glizdogona, który przesuwał w kierunku grobu wielki kocioł . W nim bulgotał jakiś eliksir o paskudnej barwie. Nie odezwała się ani słowem, miała lata praktyki w nie krzyczeniu z bólu. Dziękowała przeszłej sobie, że wyryła sobie też krąg umysłu, bała się jak wielki byłby to ból, gdyby go nie miała.

- Pospiesz się! - znów piskliwy głos, wydobywający się z zawiniątka.

Coraz więcej pary wydobywało się z elkisiru. Hesper miała ochotę sama wykonać rytuał, tylko po to by nie eksplodowała jej głowa. Glizdogon wziął zawiniątko na ręce. Podszedł z nim do kotła.

- Zaczynam, mój panie - powiedział dumny Pettigrew.

Hesper coraz bardziej chciała zamordować tego podczłowieka. Poczuła kolejną falę bólu. Glizdogona wrzucił zawiniątko do kotła, a Hesper udało się zauważyć, że wyglądało jak skrzyżowanie ludzkiego płodu z wężem. Eliksir syknął i buchnął parą. Glizdogon uniósł różdżkę. Był przerażony.

- Kości ojca, dana nieświadomie, odnów swojego syna! - przemówił, a głos mu drżał.

Miała zaciśnięte powieki, jednak poczuła jak grób się otwiera. Eliksir zasyczał. Hesper otworzyła oczy, choć z wielkim trudem. Glizdogon wyjął srebrny nóż. Zmusiła się wy spojrzeć, musiała to zobaczyć. Mężczyzna zaczął skomleć.

- Ciało... sługi... dane z ochotą... ożyw swojego pana!

Wbił nóż z impetem. Być może nie powinna, ale napawała się jego bólem. Nienawidziła tego człowieka, zniszczył jej życie, był o wiele gorszy niż Voldemort. Przeciął rękę, a jego krew rozbryzgała się po grobie, ubrudziła też szatę Hesper. Głuchy plusk, ręka wpadła do kotła. Glizdogon zwijał się w agonii, podczołgał się do niej. W ręce nadal miał ten sam nóż. Przez przymroczony bólem umysł Hesper przeszłą myśl, że powinien go umyć. Poczuła jego oddech na twarzy.

- K-krwi wroga... odebrana siłą... wskrześ swojego przeciwnika.

Zamknęła oczy. Jak mantrę zaczęła powtarzać w myślach.

Uzdrów jego krew.

Przeciął materiał lewego przedramienia, na szczęście różdżkę miała w kieszonce

Uzdrów jego ciało

Glizdogon wykonał jedno, proste cięcie w miejscu, gdzie śmierciożercy mieli mroczny znak.

Uzdrów jego umysł

Uzdrów jego magie

Uzdrów jego duszę

Glizdogon powoli przelewał jej krew do fiolki, a ona zaczęła już nawet szeptać słowa jej intencji. Oczywiście niewyraźnie i niezrozumiale, nie miała sił by mówić. Poczuła pieczenie kręgu, udało jej się! Musiała to zrobić. Dumbledore był zły. Voldemort, nie wiedziała. To co o nim mówił Dumbledore, to były kłamstwa, jednak co było prawdą? Nie wiedziała. Dlatego musiała odrodzić Vodemorta o zdrowych zmysłach, nie mógłby być szaleńcem. Gdyby nim był, Hesper musiałaby zostać Dziewczynką - Która - Przeżyła Dumbledore'a. Otworzyła oczy. Glizdogon właśnie wlewał jej krew do kotła. Eliksir stał się całkowicie biały. Diamentowe iskry strzelały. Pettigrew wił się w agonii. Jej blizna eksplodowała bólem, wrzasnęła z taką mocą, że okoliczne ptaki poderwały się z miejsc. Z kotła buchnęła para. I dokładnie wtedy cały ból ustał. Nadal była osłabiona, jednak już nie bolało. W oparach zamajaczyła jej wysoka, szczupła postać.

- Ubranie - głos miała zimny, jednak już nie piskliwy, a niski, głęboki, ludzki.

Glizdogon, będąc w całkowitym szoku podał w kłęby pary ciemną szatę. Jęczał i skamlał jak to robił. Postać wystąpiła z kotła i spojrzała się na Hesper, a Hesper spojrzała się na nią. Twarz blada, dość wychudła, oczy czerwone. Jednak nie ulegało wątpliwości, że Hesper ją znała. To była twarz starszego Toma Riddle'a. Czarne włosy opadały mu na te czerwone oczy, które przyglądały jej się intensywnie. 

Lord Voldemort odrodził się na nowo.

Przestał patrzeć na nią, zaczął padać własne, odzyskane świeżo ciało. Był zdziwiony, widziała to. Patrzył na swoje blade, lecz ludzkie dłonie, spojrzał też do kotła, eliksir z powrotem miał lustrzaną tafle. Widziała jak uniósł swoją dość grubą brew do góry. Dopiero po tych czynnościach zwrócił uwagę na Glizdogona.

- Panie mój - wycharczał szczur, dławiąc się łzami - panie... obiecałeś... przecież mi obiecałeś...

- Wyciągnij rękę - polecił Voldemort.

- Och panie... dzięki ci panie...

I wyciągnął krwawiący kikut, Voldemort pokręcił głową.

- Drugą rękę.

Voldemort podwinął rękaw Glizdogona. Był tam mroczny znak, praktycznie czarny. Dotknął go swoim długim, białym palcem. Poczuła szarpnięcie w bliźnie. Lekkie. Spojrzała się na Glizdogona z obrzydzeniem.

- Wszyscy go zauważą - oznajmił Voldemort - Pytanie ile z nich ma odwagę stanąć ze mną twarzą w twarz. Ilu okaże się zwykłymi głupcami?

 Zaczął przechadzać się powolnie od kotła do Glizdogona. Spojrzał na nią, wydawało jej się, że dostrzegła na jego twarzy mały uśmiech na jej widoczne obrzydzenie

- Hesper Potter, stoisz właśnie na szczątkach mojego ojca, mugola i przy okazji głupca. Mieszkał w tym domu, tu na zboczu. Moja matka pochodziła z tej wioski. Zakochała się w nim, a on ją porzucił. Nienawidził magii. Wrócił do swojego rodzinnego domu, a moja matka zmarła przy porodzie. Tak wylądowałem w mugolskim sierocińcu... Do czego to doszło, że opowiadam ci rodzinną historię...

Spojrzał się na Hesper dziwnie. Ruchem ręki poluzował więzy, tak by było jej w miarę komfortowo.

- Wybacz za niego, nie umie się obchodzić z ludźmi.

Hesper zapłonęła gniewem.

-  No tak, jednych przywiązuje do grobu, innych zdradza. - wycedziła.

Voldemort roześmiał się złośliwie, potem spoważniał.

- Mogłem się domyśleć, że użycie twojej krwi sprowadzi jakąś anomalię -rzekł poważnie - Powinienem teraz nie wyglądać jak człowiek. Nasze losy muszą być splątane bardziej niż myślałem...

Hesper zmarszczyła brwi.

- Losy? Ty je splątałeś, Voldemort - powiedziała pewnie.

Na dźwięk swojego pseudonimu z jej ust zadrżał lekko. Podszedł bliżej.

- Mylisz się.

- To była twoja decyzja by zaatakować - odbiła Hesper - Niezależnie z jakiego powodu to zrobiłeś, Voldemort.

- Większość społeczeństwa boi się wymówić moje imię. - zauważył.

- Większość społeczeństwa wierzy w różne bzdury, Tomie Riddle'u

Przybliżył się jeszcze bardziej, w jej głowie automatycznie pojawiły się obrazy z komnaty tajemnic. To było niepokojące.

- Jakbyś mogła rozwinąć...

- Ty chyba powinieneś o tym wiedzieć najlepiej - powiedziała z małym uśmiechem.

Dotknął jej blizny palcem. Zamiast oczekiwanego bólu, poczuła bardzo dziwne i nieznane uczucie i chyba wolała pozostać w tej niewiedzy. Jej oko błysnęło czerwienią. Zabrał rękę, przy okazji zdejmując jej kosmyk posklejanych od potu włosów z twarzy.

Między wielkim cisem, a innymi grobami zaczęły się aportować zamaskowane postacie.

- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy - odszedł od niej.

Odetchnęła z ulgą. Voldemort stał w milczeniu, gdy ze wszystkich stron napływały zamaskowane postacie. Na kolana padł jeden, a potem już wszyscy. Błagali, przepraszali, skamlali. To było żenujące. W końcu Voldemort się odezwał.

- Witajcie, śmierciożercy. Trzynaście lat... trzynaście lat minęło od czasu, gdy ostatnio się widzieliśmy. Jednak odpowiedzieliście na moje wezwanie, jakby to było wczoraj. Mroczny Znak... miał jednoczyć, ale czy na pewno?

Odchylił w tył głowę i wziął głęboki oddech.

- Wina. Unosi się tu odór winy.

Krąg zadrżał.

- Zdrowi, pełni sił, tych fizycznych i magicznych. Tak szybko przyszli, a przez trzynaście lat ich nie było... Gdzie byliście?

Milczeli. Jedynie Glizdogon jęczał nad swoją straconą ręką. Hesper powoli wydobywała lewą rękę z uścisku sznurów

- Ja wiem gdzie byliście. Zniknąłem, to fakt. Niektórzy szukali, siedzą teraz w Azkabanie. Wyparliście się mnie, w przeciwieństwie do nich. To też byłbym w stanie zrozumieć. Ale żadne z was, tchórzy, nie zadało sobie nawet trudu by mnie odszukać! Siedzieliście z podkulonymi ogonami, udawaliście ministerialnych głupców. Na prawdę uwierzyliście, że byłem głupcem? Że nie zabezpieczyłem się przed śmiercią? Ilu z was przez ten czas porzuciło słuszne idee? Ilu z was dało się omamić Albusowi Dumbledore'owi? A potem wróciliście, gdy znaki zaczęły być wyraźne, stwierdziliście, ze zaprzeczycie naszym ideałom i zaatakujecie Mistrzostwa Świata w Quiddichu

Ponownie krąg zadrżał. Wydobyła rękę z pod więzów, wyjęła różdżkę z kieszonki. Gdy Voldemort samym słowem i odpowiednio dobranym tonem sprawiał, że każdy śmierciożerca po kolei kajał się i przepraszał, Hesper przecięła więzy. Schowała się za grobem. Spojrzała na puchar. Powinna go ze sobą wziąć. Przywołała go niewerbalnie, jednak nie dotknęła. Był świstoklikiem dwustronnym. Voldemort najwyraźniej miał w planach ją wypuścić wolno. Nie przemyślała jednak jednego. W czasie gdy Voldemort stał w środku kręgu, poza nim leżał Glizdogon. Zauważył, że uciekła.

- Łapać ją, wróg uciekł! Z grobem! - wrzasnął ile sił w wykończonym organizmie. 

Wszystko działo się bardzo szybko. Mniej rozgarnięci śmierciożercy, chcąc udobruchać swojego pana rzucili w jej stronę potok różnych zaklęć. Ona, nie zastanawiając się nad tym zbytnio postawiła jedną z tarcz, zaliczanych raczej do tej czarnej magii, a potem niewerbalnie rozbiła formacje wrogich jej śmierciożerców tak, że leżeli rozrzuceni po cmentarzu. Spojrzała na tego zdrajcę. Na małego, parszywego robaka, który mimo bólu uśmiechał się mściwie. Chciała go zabić, chciała by cierpiał. Między nimi zaczęła tworzyć się złota, gruba strzępka magii.

- Dług życia - szepnął ktoś, kto miał głos bardzo podobny do Lucjusza Malfoy'a

Ona tego nie wiedziała, jednak emanował od niej mrok, śmierciożercy i Lord Voldemort poczuli to bardzo dobrze. Blizna na oku znów byłą czerwona, a Voldemort poczuł tą żądze mordu jak własną. Gruba, złota linia oplotła szyję Pettigrew. Zaczął skomleć, walczyć o każdy oddech. To rozszalała magia Hesper to robiła. W końcu padł bez tchu. Peter Pettigrew nie żył. Hesper oprzytomniała. Spojrzała się na Voldemorta, w jego oczach odnalazła zbiór dziwnych, pozytywnych emocji. Chwyciła za puchar. Świat zaczął wirować. Jej ostatnią myślą na cmentarzu było to, że właśnie zabiła po raz pierwszy. Nie czuła żadnych wyrzutów sumienia. Zanim zniknęła całkowicie usłyszała jeszcze wściekły ryk Voldemorta, na atakujących ją śmierciożerców.

...

Opadła na murawę boiska. Ciężko dyszała. Jej szata była brudna, postrzępiona, były na niej ślady więzów. Włosy na wpół wylazły z warkoczy, sklejając się potem do twarzy. Makijaż był rozmazany. Na szacie, pod światło było widać ślady krwi. Gdzieś w tle słyszała wiwaty, oklaski. Podeszły do niej dwie osoby: Albus Dumbledore i Kornelusz Knot.

- Hesper? - Dumbledore odezwał się pierwszy - Co się stało?

Wyglądał na poważnie zdenerwowanego. Poniosła głowę, Dumbledore zobaczył przebyty szok w jej oczach.

- Śmierciożercy! - wydyszała - Ledwo im uciekłam! Świstoklik! Chcieli zaatakować!

Kłamała. Kłamała mu w twarz. Uwierzył. To była część jej planu. Ministerstwo nie uwierzyłoby w powrót Voldemorta, w powrót śmierciożerców już by mogli. Dyrektor zabrał jej puchar.

- Trzeba go natychmiast przebadać - zalecił - Poczekaj tu chwilę.

Odeszli razem z Knotem. Zrobiło się zamieszanie, tłum ogarnęła panika. ludzie kręcili się przy niej, została w końcu przechwycona przez kogoś większego dużo od niej.

- Chodź Potter, położysz się. - to był Szalonooki Moody

Ciągnął ją przez korytarze Hogwartu, do swojego gabinetu. 

- Co tam się stało, Potter? - zapytał przy kamiennych schodach.

- Puchar przeniósł mnie do jakiegoś dziwnego miejsca - powiedziała trochę spokojniej - Było ich tam pełno.

- Kogo?

- Śmierciożerców. - odpowiedziała - Chcieli przebaczenia, rozgrzeszenia.

Kłamała znów, byli już prawie  na miejscu.

- A Czarny Pan? - zapytał Moody - Był tam, na cmentarzu?

Weszli przez drzwi do jego, gabinetu, zostawiła je uchylone. Hesper zrozumiała. Szybkim niewerbalnym zaklęciem rozbroiła go i więzami posłała na najbliższą ścianę, korzystając z jego nieuwagi. Nie mógł się ruszyć, przyłożyła mu różdżkę do krtani.

- Nie mówiłam nic o cmentarzu, profesorze - rzekła chłodno - Nie widziałam go. Kim jesteś?

Po chwilowym szoku, uśmiechnął się.

- Alastor Moody. Kłamiesz.

Przybliżyła twarz to niego, czuł jej oddech na policzku.

- Wiedziałam, że w Hogwarcie jest szpieg, wiedziałam, że wrzucił moje nazwisko do czary, wiedziałam, że przepycha mnie z zadania, do zadania.. Od pewnego czasu wiedziałam nawet, że pije wielosokowy. To byłeś cały czas ty. Dlatego chciałeś mi pomóc ze smokami, dlatego pokazałeś mi wspomnienia, dlatego piłeś z piersiówki. Wybrałeś sobie dobrą osobę do naśladowania, każdy wiedział, ze Moody ma paranoje.

Moody się roześmiał, jednak glos już miał inny, bardziej młodzieńczy.

- Czarny Pan miał rację mówiąc, że jesteś mądra. Nie zaufałaś mi tak, jakbym tego oczekiwał. Nie musiałem ci pomagać z żadnym zadaniem. Nie potrzebowałaś tego.

Eliksir przestawał działać. Jego twarz coraz bardziej się zmieniała. Miał w ręce piersiówkę, chciał się z jej napić, wykopała mu ją z ręki. Potoczyła się na drugi koniec pokoju. Oko wyskoczyło z oczodołu, twarz zmieniła się w taką, z którą niedawno była w bliskiej odległości. Nadal niemal jej dotykała swoją.

- Barty Crouch Junior - powiedziała w szoku. - Jak przeżyłeś Azkaban?

Crouch się roześmiał.

- Może kiedyś ci opowiem, Hesper. Coś się zmieniło, ja to wiem, każdy śmierciożerca to wie, ale ja szczególnie. - uśmiechnął się szeroko - Tak jakby sam Czarny Pan stał przede mną. Ta moc, tak bardzo podobna...

Usłyszała trzask drzwi, odwróciła się na chwilę i to był jej błąd. Crouch przełamał zaklęcie i wyrwał się z jej uścisku.

- Jeszcze kiedyś się zobaczymy! - krzyknął do niej - Z tobą też Dumbledore!

I wyskoczył przez okno. Grupa osób, które weszły do pomieszczenia: Dumbledore, McGonagall, Knot, Snape, Remus i Syriusz od razu przepchały się do okna. Crouch odleciał, bez użycia miotły po prostu leciał sobie w powietrzu, by poza barierami deportować się w powietrzu. Wszyscy spojrzeli na Hesper, która ciężko oddychała. Remus i Syriusz od razu zerwali się by ją przytulić.

- Wszystko w porządku - wymamrotała, wyplątując się z ich uścisku.

Podeszła do piersiówki i podała ją Snape'owi.

- Eliksir wielosokowy - powiedział sucho.

- Barty Crouch Junior... Nie możliwe... - mruknął Knot - Przecież zmarł w Azkabanie!

- Najwyraźniej Korneliuszu ludzie lubią powstawać ze zmarłych - skomentował Dumbledore - Co tu się stało, Hesper?

Jego oczy błyszczały w ten sposób, którego nienawidziła.

- Zaczął mi zadawać dziwne pytania, na temat tego, co się stało po tym jak dotknęłam pucharu. Gdy powiedziałam, że byli tam śmierciożercy, to zapytał kto jeszcze, kto był na cmentarzu. A ja nie wspominałam mu o cmentarzu... - wyjaśniła.

Knot poklepał ją po ramieniu.

- Ma panna dobry refleks, jeszcze udało się go obezwładnić...

- Ale uciekł.

- Nikt cię za to nie wini - powiedział minister pokrzepiająco - Wykonałaś i tak więcej niż kiedykolwiek powinnaś i przeżyłaś więcej niż niejeden auror. Wydamy list gończy za Crouchem i przeprowadzimy śledztwo. Panie Black, jakby pan mógł już zabrać Hesper, na prawdę dużo przeżyła.

Syriusz i Remus wzięli ją, jeszcze Hesper podkradła Mapę Huncwotów wychodząc. Zanim się odezwali, powiedziała im.

- Dajcie mi chwilę, okej?

Czekali. Siedzieli na jednej z ławek, Hesper popijała wodę, z Cruxem w kieszeni. Podbiegli do nich bliźniacy. Od razu niemal się na nią rzucili.

- Udało ci się? Jak się trzymasz? Coś co jest? - szeptali.

Nie odpowiedziała. Siedzieli tak w ciszy. Kolejna osoba do nich podeszłą. Tym razem był to Snape. Zdenerwowany Snape.

- Potter, mamy do pogadania - rzucił bez ogródek.

- Mogą pójść ze mną? - wskazała na towarzyszy - I tak się dowiedzą...

Snape wyglądał jakby chciał ją zamordować na miejscu za ten pomysł, ale kiwnął głową. Poszli w stronę jego gabinetu.

Gdy dotarli, Snape magicznie ustawił im krzesła, jej podstawił fotel i dał eliksir uspokajający. Zabezpieczył pokój przed podsłuchaniem Bez ogródek odkrył lewe przedramię. Był tam Mroczny Znak, w pełni swojej czerni.

- Czarny Pan powrócił. - rzekł szorstko.

Remus i Syriusz zrobili zmartwione miny, mimika Hesper i bliźniaków nawet nie drgnęła. Hesper również odsłoniła swoje lewe przedramię. W miejscu Mrocznego Znaku u Snape'a, było głębokie, częściowo zasklepione, brudne rozcięcie.

- Wiem - oznajmiła.

Snape był w szoku i pierwszy raz to okazał. Gapił się na nią przez kilka sekund oniemiały.

- Dlaczego? - zapytał - Dlaczego ich oszukałaś?

- Knot by mi nie uwierzył, a Dumbledore użył jako swojego trofeum - prychnęła.

Snape spuścił wzrok.

- Będę podwójnym szpiegiem - powiedział - Od Czarnego Pana odwróciłem się...

- Wiem - przerwała mu Hesper - Moody, w sensie Crouch pokazał mi wspomnienie procesu Igora Karkarowa. Dumbledore wtedy pana wybronił.

Snape prychnął gorzko. Nie obchodziła już go ta widownia, choć chciał rozmawiać tylko z Hesper.

- Odwróciłem się od niego, ponieważ chciał zabić was, rodzinę Potterów. - powiedział siląc się na obojętny ton - Ponieważ chciał zabić twoją matkę. Była moją przyjaciółką.

Kiwnęła głową.

- Popełniłem wtedy błąd, bo dałem się złapać Dumbledore'owi. Nigdy go nie popierałem, wiedziałem jaki jest. Już wtedy stałem się podwójnym szpiegiem. Albus zapewne będzie chciał, by wrócił do tego zawodu.

Black spojrzał się na niego z ukosa.

- Po której stronie jesteś Snape? - zadał ciężkie pytanie.

Severus nie chciał odpowiadać na te wszystkie pytania, nie chciał się odkrywać. Ale musiał w tamtej sytuacji to zrobić.

- Umiesz chronić umysł, Black? - rzucił

Syriusz kiwną głową.

- Ja też, Severusie - dodał Remus - Syriusz mnie nauczył.

Spojrzał się na Hesper.

- W wakacje cię tego nauczę, to nie może wyjść poza ten pokój. A wy... - wskazał na bliźniaków.

- Nas Hesper nauczy, nauczyła już nas niewerbalnych - powiedzieli razem. 

Snape kiwnął głową.

- Nie widzi mi się wcale tego robić - powiedział otwarcie - Gdy przeszedłem z poczuciem winy do Dumbledore'a miałem na tyle szarych komórek, by złożyć mądrze skonstruowaną przysięgę wieczystą. Że będę chronił życie Hesper. Tylko to.

Spojrzała się na niego wielkimi oczami. Dokładnie to samo zrobił Syriusz. Remus był mniej zdziwiony. Wyglądał jakby coś zrozumiał.

- Mamy w takim razie podobne cele, Severusie. - powiedział łagodnie.

W tamtym momencie wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Sojusz pomiędzy byłymi wrogami. Łączył ich wspólny cel.

- Tu się zdarzyło chyba coś ważnego - szepnął teatralnie Fred do Georga - Ja myślę, że trzecia strona tej wojny - George do Freda.

Hesper się uśmiechnęła, może trochę histerycznie.

- Współczuje panu -rzekła.

Snape spojrzał się na nią jak na największego robaka. On nienawidził współczucia.

- Powinnaś raczej mnie nienawidzić - oznajmił - Dumbledore, twój ojciec, czy nawet Black by nie pogardzili.

- Nie lubię jak mi się mówi co mam robić, a czego nie - powiedziała tylko.

- Zauważyłem - prychnął Snape.

Syriusz się nie odezwał. W milczeniu zaakceptował fakt, że będzie musiał współpracować z Severusem Snapem.

- Hesper? - zagadnął Remus - A co jeśli... jeśli Sama - Wiesz - Kto będzie chciał cię zabić? Wiele mu ułatwiłaś... Ja wiem, że on nie jest.... aż tak zły jak mówił Dumbledore. ale...

- Zniszczę go wtedy... - powiedziała zimno - ale na razie nie wyglądał na zainteresowanego. Świstoklik był dwustronny, przeprowadziliśmy... powiedzmy, że cywilizowaną rozmowę... zaatakowali mnie śmierciożercy, wbrew jego woli.

- Sprawdzę to - oznajmił Snape - Nie sądzę by mi zaufał od razu, jednak myślę, że będzie to czuć. Pamiętaj jednak Potter - pouczył ją - że Czarny Pan mimo, że walczy o... dopuszczalne idee, nie jest pozbawiony okrucieństwa. Nie morduje bezsensownie mugoli jak mówią niektórzy, jednak nie ma dużo litości dla ludzi Dumbledore'a i Ministerstwa.

- Ja to rozumiem - powiedziała Hesper.

- Kto w takim razie mordował tych mugoli? - zapytał się George - Chyba nie Dumbledore....

Snape zacisnął usta.

- Nie osobiście. Na przykład rękami mugoli.

- Jak? - dociekał Fred.

Hesper coś sobie przypomniała, z lekcji historii.

- IRA? - zapytała.

Czarnowosy uniósł kącik ust do góry.

- Między innymi. - stwierdził - Ale to temat na inną rozmowę.

- Irlandzka Armia Republikańska - wyjaśniła Hesper bliźniakom i po części Syriuszowi - mugolscy terroryści.

Zapadła cisza, w której Hesper podniosła różdżkę i wypowiedziała przysięgę milczenia. Reszta poszła w jej ślady. Już się żegnali, już mieli wychodzić. Ona jednak miała jeszcze coś do powiedzenia.

- Zabiłam go - powiedziała obojętnie, po prostu rzuciła w powietrze.

Pięć par oczu wpatrywało się wprost na nią.

- Zabiłam tego zdrajcę. To on powiedział śmierciożercom by zaatakowali. Chciałam by umarł i dług życia go udusił.

Poczuła się jakoś lepiej po tym wyznaniu. Syriusz bez słowa ją przytulił, bliźniacy i Remus uśmiechali się po prostu.

- Czarny Pan? - zapytał Snape.

Głos mu lekko drżał. By zabić długiem życia trzeba było czuć ogromną nienawiść. Trzeba było być niezwykle potężnym.

- Wyglądał jakby się cieszył z tego, jakby był też zdumiony. - powiedziała w końcu zgodnie z prawdą.

Zakończyli tą rozmowę. Każdy poszedł w swoją stronę. Gdy Hesper wróciła do dormitorium zastała śpiącą, choć w pełni ubraną Pansy. Zaklęciem położyła ją do łóżka. Sama wyszorowała cały brud z ciała. Poszła spać. Usłyszała w głowie znany głos.

To było bezbłędne. Dobrej nocy Hesper.

________________________________________

3282 słów

Dawno nie było tak długiego rozdziału. Tu historia Hesper mocno rozjeżdża się z kanonem. Jestem ciekawa czy ktoś spodziewał się takiego przebiegu sytuacji. Jeśli ktoś liczył na szybkie wpadnięcie sobie w ramiona no to będzie musiał trochę poczekać. A no i Voldy dostał nos, spóźniony prezent na urodziny.

No i kończy się IV rok z rekordem 20 rozdziałów. Szczerze? Tego się nie spodziewałam.

Continue Reading

You'll Also Like

143K 4.4K 157
☆Nie wiedziałem, że masz siostrę, Potter. Oryginal by @Seselina Translation by @zadupiacz
40K 2K 25
Od wojny z Gają minęły dwa lata. Wszyscy herosi prowadzili spokojne i poukładane życie w obozach. Do czasu gdy zjawiła się ona...
12K 420 5
Kornelia Pevensie, to czarownica ucząca się w Szkole Magii i Czarodziejstwa-Hogwart. Ma 4 rodzeństwa: Zuzannę, Piotra, Edmunda oraz Łucję. Tak napraw...
627K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.