Rozdział 36
Nadszedł dzień gdy mieli mieć lekcje z profesorem Moodym. Draco od rana był totalnie nie w humorze. Przez kilka dni od incydentu wiele osób wprost się z niego naśmiewało. Nawet Ślizgoni nazywali go pieszczotliwie fretką. Hesper zrobiła to może kilka razy. Nie żałowała Draco. Swoim zachowaniem sam spowodował, że ludzie gdy znaleźli punkt zaczepienia, zrobili z niego użytek. Jednak postanowiła przemówić mu do rozsądku.
- Będą to robić dalej, Draco - rzuciła do niego, gdy siedzieli w Pokoju Wspólnym podczas okienka
Siedział z boku i Hesper musiała znacznie oddalić się od reszty Ślizgonów. Odpowiedział jej mało cenzuralnym słowem. Zacmokała.
- Ojoj urażona duma... - uśmiechnęła się cynicznie - Chyba ja też zacznę tak do ciebie mówić...
- Przestań Hesper - warknął.
- To ty przestań -powiedziała nadal się uśmiechając - Ja będziesz się zachowywał jak obrażona królewna, to ci nie odpuszczą wiesz? Weasley od dwóch dni pokłada się ze śmiechu...
Milczał, zaciskając mocno pieści.
- Musisz im pokazać, że jesteś ponad to.
- Niby jak? - prychnął.
- Na razie zacznij rozmawiać z nami może? - zapytała ironicznie - Ignoruj, nie reaguj, znudzą się.
- A jak nie?
- To już mam pomysł - powiedziała uśmiechając się szatańsko.
Draco spojrzał się na nią sceptycznie.
- Czy on ma związek z tymi rudymi klonami?
- Tak, ale gwarantuje, że się od ciebie odwalą.
Draco kiwnął głową.
- Powiedzmy, że się zgadzam. Kiedy realizacja?
- Jutro. Potraktuj to jako podziękowania ode mnie.
Draco zmarszczył brwi.
- Za co masz mi dziękować?
- Ja też chciałam dać mu wtedy w mordę - szepnęła Hesper
...
W znacznie lepszych humorach Ślizgoni poszli na lekcje obrony. W miedzy czasie Hesper wysłała Cruxa z wiadomością do bliźniaków. Gryfoni stali już przed klasą, Moody stał się ich osobistym bohaterem. Weszli wpuszczenie przez siwego profesora.
- Nie boisz się, Fretko? - krzyknął Weasley.
Hesper szepnęła coś na ucho Malfoy'owi.
- A czego miałbym, Szczurze? - rzucił swoim zwyczajnym głosem - A może teraz pora na ciebie?
Hesper parsknęła śmiechem.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni, Szczurku... - rzekła uśmiechając się.
Draco siadając z nią w przedostatniej ławce zrobił bardzo zdziwioną minę.
- Takie mugolskie powiedzenie. - wyjaśniła.
Zrozumiał i parsknął śmiechem. Moody pokuśtykał do biurka.
- Możecie odłożyć podreczniki - zagrzmiał - Nie będą wam potrzebne.
Wyjął swój dziennik i przystąpił do wyczytywania listy. Jego normalne oko było wpatrzone w kartkę, a sztuczne wypatrywało danych uczniów w klasie. Gdy skończył, powiedział, że zna dokładnie ich stan wiedzy i, że są w tyle z złowrogimi zaklęciami. Hesper z jego wypowiedzi wnioskowała, że nie jest raczej zwolennikiem ministerstwa.
- Nie przedłużając... Czy któreś z was wie, jakie czarnoksięskie zaklęcia są najsrożej karane w czarodziejskim świecie?
Podniosło się kilka rąk, w tym Granger czy Weasley'a, jednak Hesper swojej nie podniosła, mimo, ze doskonale znała odpowiedź na to pytanie. Moody nie wzbudził ani jej sympatii, ani zaufania, a wykazywanie się taką wiedzą jako Ślizgonka nie było zbyt bezpieczne. Wskazał na Ronalda.
-Eee.. - zaczął rudowłosy - mój tata kiedyś mi o takim jednym opowiadał... chyba nazywa się Imperius, czy jakoś tak.
- Ano tak... - zgodził się Moody - Kto jak kto, ale twój ojciec na pewno je zna. Kiedyś sprawiło ministerstwu wiele kłopotów. Zaklęcie Imperius.
Dźwignął się na nogi z szafki, ze słoika wyjął jednego pająka. Wycelował w niego różdżką.
- Imperio!
Hesper zobaczyła jak nitki z różdżki Moody'ego oplatają pająka całkowicie. Zsunął się z jego dłoni i zaczął robić najróżniejsze akrobację. Wszyscy, oprócz Moody'ego wybuchli śmiechem.
- Twoje oko - szepnął Draco, gdy odwrócił się w jej stronę.
- Wyleczone - odpowiedziała tak samo cicho - Wygląd już taki będzie.
- Śmieszy was to!? - zagrzmiał profesor - A jakby ktoś to zrobił wam? Mam nad nim całkowitą kontrolę.
Pająk zaczął robić fikołki.
- Przed laty mnóstwo czarownic i czarodziejów znalazło się pod władzą tego zaklęcia. - rzekł Moody - Mieliśmy wiele problemów by odróżnić kto działał przymuszony, a kto z własnej woli. To zaklęcie da się zwalczyć, wymaga jednak ogromnej siły woli. Nauczę was tego, choć nie każdemu się uda. Dlatego lepiej nie zostać trafionym. STAŁA CZUJNOŚĆ! - zagrzmiał, a wszyscy podskoczyli.'
Chwycił pająka i schował go do słoika.
- Ktoś zna jakieś inne zaklęcie? - zapytał.
Rękę podniosła Granger i o dziwo Longbottom, który podnosił ją tylko praktycznie na Zielarstwie.
- Tak? - zapytał Moody tego drugiego.
- Jest takie.... zaklęcie Cruciatus.
- Logbottom, tak? - zapytał, jednak pulchny chłopiec mu nie odpowiedział.
Wyjął kolejnego pająka i tym razem go powiększył.
- Zaklęcie Cruciatus - rzekł Moody - Crucio!
Pająk przewrócił się na plecy i skrzyżował nogi. Hesper i tym razem widziała siatkę oplatających go strzępów zaklęcia i uznała swoją nową zdolność jako bardzo przydatną. Zwierzątko zaczęło się wić, choć nie wydało żadnego dźwięku.
- Niech pan przestanie! - krzyknęła Granger, widząc, ze Neville zaciska ręce pod ławką.
Przestał.
- Ból - rzekł cicho nauczyciel - Nie musicie używać noża czy imadła by zadać komuś ból... Tak, kiedyś niezwykle popularne...
Włożył pająka do słoika.
- Czy ktoś zna... jeszcze jakieś inne?
Cała sala milczała. Nawet Granger opuściła rękę. Hesper westchnęła.
- Avada Kedavra - powiedziała chłodno - Zaklęcie uśmiercające.
Większość osób spojrzało się na nią ze strachem.
- Bardzo dobrze... - pochwalił ją Moody, wyjmując ostatniego pająka - Avada Kedavra!
Zielony błysk, który trafił w pająka, a potem z sekundę jego strzępki oplotły jego ciało. Dokładnie taki sam jaki jej się często śnił. Dokładnie taki sam, jakim Voldemort zabił mugolskiego dozorcę. Dokładnie taki odcień zieleni, jaki był uwięziony w jej bliźnie.
- Niezbyt miłe - powiedział Moody - Niezbyt przyjemne. I nie ma przeciwzaklęcia. Nie ma żadnej blokady. Znam tylko jedną osobę, która je przeżyła. I siedzi z nami w tej klasie.
Oczy wszystkich, a przede wszystkim Moody'ego wylądowały na niej. Podniosła głowę, tak by spojrzeć się na niego. Tak by mógł zobaczyć kolor jej blizny.
- Jak panna Potter wspomniała, zaklęcie zabija. Potrzeba ogromnej mocy magicznej, by je rzucić. Jestem pewien, że gdybyście wszyscy na raz rzucili na mnie to zaklęcie, nie spadłby mi nawet włos z głowy.
Magiczne oko Moody'ego nadal było skupione na niej. Uniosła brew, jakby mówiąc 'a chciałbyś się przekonać?'
- Nie jestem tu, by nauczyć was jak je rzucać. Musicie po prostu wiedzieć! Jak działa! STAŁA CZUJNOŚĆ!
- Oto Zaklęcia Niewybaczalne, użycie każdego z nich przeciwko człowiekowi może wysłać was na dożywotnie wakacje w Azkabanie. Zapiszcie...
I tak minęła reszta lekcji. Gdy wychodziła, usłyszała głos Moody'ego.
- W porządku, Potter? - rzucił, przeszywając ją wzrokiem.
- Nie ruszają mnie takie rzeczy, panie profesorze - odparła chłodno i wyszła z sali.
Moody uśmiechnął się.
...
Ślizgoni byli podzieleni w kwestii ich nowego nauczyciela. Widziała tą nienawiść na twarzy Teodora Notta i Draco Malfoy'a, za każdym razem gdy na niego spoglądał. Przerażenie Pansy Parkinson i Dafne Greengrass. Zdezorientowanie Blaise'a Zabiniego. I to właśnie on jako pierwszy zapytał się jej o opinie. Dotąd milczała.
- Wygląda na kompetentnego, ale zdrowo walniętego. - oceniła dość neutralnie - Czegoś może się nauczymy. Nie patrz się tak na mnie Teodor, nie oceniam jego osoby prywatnie, tylko jak nas uczy.
Wspomniany chłopak przestał ją zabijać wzrokiem.
- On rzucał te zaklęcia! Od tak! W klasie! - Dafne była mocno przestraszona.
- Miał na pewno pozwolenie - mruknęła Hesper - Jak nie Ministerstwa, to Dumbledore'a.
- W sumie Hesper, to może nawet coś jest w tym martwym... - zaśmiał się Blaise - W końcu pewnie połowa Szalonookiego leży gdzieś na polach walki.
Zaśmiała się cicho, razem z innymi Ślizgonami. Zabini był tą osobą, która umiała skutecznie rozładować atmosferę, podobnie jak Fred i George.
- A nie docenialiście...
...
Pół nocy spędzili z bliźniakami w Zakazanym Lesie, przy okazji o mały włos nie wpadając na Snape'a, który zbierał składniki. Potem jeszcze kilka godzin spędzili w bibliotece, a efekt końcowy swoich prac zainstalowali w małym, nieużywanym pomieszczeniu. Gdy przedstawiła swój pomysł bliźniakom, niemal padli ze śmiechu. Trochę namęczyli się przy wykonaniu, ale było warto.
Draco jak zobaczył co przygotowała dla niego Hesper to niemal padł.
- Ja mam tak pójść? - zapytał retorycznie.
- Tak - odpowiedziała poważnie Hesper - No nie powiesz, że nie w twoim stylu.
Draco westchnął. Nadeszło śniadanie i był to ten moment gdzie na sali było najwięcej uczniów i nauczycieli. Drzwi do Wielkiej Sali zostały otworzone przez dwie rude czupryny, a przez nie przeszedł dumnie wyprostowany Draco Malfoy , trzymający na smyczy orszak białych fretek. Za nim szła rozbawiona Hesper pilnująca zwierząt. Sala zalała się śmiechem, nawet kilku nauczycieli śmiało się cicho, zasłaniając się. Bliźniacy zamknęli drzwi i niczym straż podążyli za Hesper i Draco. Blondyn usiadł, Hesper przejęła od niego fretki, trzymając je w ryzach. Bliźniacy pokłonili się niczym rycerze, a Hesper rzuciła zaklęcie podgłośniające.
- O czcigodny Królu Fretek! - rzekł pokornie Fred - Meldujemy wykonanie zadania!
- Czy możemy, o futrzasty, udać się na posiłek? - zapytał identycznym tonem George.
Draco kamienną miną omiótł pomieszczenie wzrokiem.
- Znajcie mą łaskę - rzucił obojętnie.
- Dziękujemy, o puchaty
Wstali i podążyli do stołu Gryfindoru. Cała sala śmiała się do rozpuku.
- Pozwalam na kontynuowanie posiłku. - rzucił Draco.
W dobrej atmosferze wszyscy posłuchali się Draco, oprócz Hesper, która pilnowała fretek. McGonagall spojrzała się na nią z rezygnacją w oczach i pokręciła głową. Podeszła do niej.
- Panno Potter, wprowadzanie zwierząt na teren Hogwartu... - zaczęła ją pouczać.
- Ale my nie wprowadziliśmy ich, same przyszły. - wytłumaczyła się
McGonagall chwile patrzyła się z nieczytelną miną, a potem zrozumiała.
- Transmutacja... - mruknęła - Minus pięć punktów od domu za zakłócanie posiłku - powiedziała i odeszła do stołu nauczycielskiego.
Gdy Draco i bliźniacy zjedli, bo Hesper specjalnie zjadła wcześniej, gestem ręki Potter przywołała Freda i Georga. On stanęli jak straże i zasalutowali. Wtedy Draco przejął od Hesper fretki i w tej samej konfiguracji co wcześniej wyszli z sali.
...
Pół dnia na przerwach paradowali z fretkami. Były one posłuszne, dzięki temu, że Hesper potraktowała je zaklęciem Confundus. Wolała nie ryzykować z Imperiusem, nigdzie nie mogła znaleźć jaka kara za to groziła i czy w ogóle groziła. Było ich z tuzin, na lekcjach chowali je do nieużywanych pomieszczeń, gdzie Hesper zabezpieczała je zaklęciami. Na obiedzie zrobili podobny spektakl, tym razem sadzając tuzin zwierząt przy stole Slytherinu i podając im do zjedzenia upolowane przez Cruxa żaby. Potem Hesper i Draco pogłaskali każdą z nich i przedstawili po kolei: Hebryd, Długoróg, Kolczatek, Szwed, Ogniomiotek, Opalooki, Rogogon, Spiżobrzuszek, Zielonka, Żmijoząbka, Portugalka i Katognik. Były to najpopularniejsze smoki, oczywiste nawiązanie do Draco. Hagrid niemal się popłakał z radości widząc taką scenę. Po południu robili dokładnie to samo, aż do ostatniej lekcji, transmutacji. Po niej wyszli z klasy, przy okazji zabierając zwierzęta.
- Wśród swoich, Fretko!? -krzyknął Ronald.
Draco uśmiechnął się złośliwie.
- Niestety Weasley ale łasic nie przyjmuje, więc nie bądź zazdrosny.
Ron zrobił się czerwony, a do nich dołączyli bliźniacy.
- Ronuś nie ładnie obrażać Króla Fretek. - powiedzieli zgodnie - Za to należy się kara!
Fretki zostały spuszczone ze smyczy i zaczęły biec w stronę Weasley'a.
- Ojej! - powiedziała Hesper sztucznie - Chyba transmutacja przestała działać...
Każda fretka, a część była już na Ronie zamieniła się w dość sporego, lecz niegroźnego pająka. Chłopak zieleniał, a potem zaczął biec przez korytarz krzycząc ze strachu. Slytherin i bliźniacy pokładali się ze śmiechu.
- Wiecie co? - zagadnął bliźniaków Draco - Chyba zmieniam o was zdanie...
Bliźniacy uśmiechnęli się szeroko. Podali ręce Draconowi.
- Fred - przedstawił się
- i George.
- Weasley'owie! - powiedzieli razem - Do usług, Fretko!
Draco spojrzał się na Hesper, tak jakby chciał ją zabić.
- Powiedziałam, ze Hogwart zapomni, a nie oni
Malfoy pokręcił głową.
- Jednak Weasley to Weasley - zawyrokował.
Bliźniacy uśmiechnęli się złośliwe.
- Bardzo się cieszymy, że zapamiętałeś nasze nazwisko, o czcigodny panie Malfoy.
Hesper pozostało tylko się roześmiać.
______________________________________
1829 słów
Mój piesek, który ma na imię Vesper jest jak dwa razy Hesper i bliźniaki, przysięgam. Czuję się jak McGonagall, szczególnie jak się jeszcze z kotem dobiorą...
Szósty rozdział, a jeszcze wrzesień się nie skończył w akcji, już się boje ile tego wyjdzie.