venus • tomarry ♀️

Par AshOfFawkes

318K 25.6K 6.7K

Hesper Potter nigdy nie miała szansy na bycie dzieckiem. Wychowana przez znęcających się nad nią ciotkę i wuj... Plus

przedstawienie postaci
nowy świat
przyjaźń goblina
wielki powrót
tajemniczy zamek
uchylone drzwi
pokrętna sprawiedliwość
pragnienie serca, a może duszy?
huncwocki żart
chytry kant
bezpieczny dom
przesłuchanie
niekompetentny
wrogowie dziedzica
kwartet z dwoma wężami
dziedziczka slytherina
tropy
aktorstwo
złożona układanka
węże
zła krew
podróże z dementorami
noc zbiega
bohater
huncwoci
duchy yule
szczęśliwe wspomnienie
brudy przeszłości
pierwsza nadzieja
zmiana przyszłości
proces
buntownicy
problemy rodziny
dylematy
cichy sojusz
król
przybysze
oszustka
smoki
idealny plan
protest kwiatu
miss yule
więzy przyjaźni
złość trytonów
strata i nabytek
zakazane praktyki
podejrzani
przygotowania
bez dobrego wyjścia
¿guess who's back?
rodzinne życie
wyznania venus
zakon feniksa
rozpoczęcie
oblicza lwów
ciała niebieskie
wyjątkowy szlaban
liderka
deja vu
połączenie
język węży
magia yule
w głąb siebie
kocia zemsta
prowokacja
tchórz
szklana kula
rozmowy
suma zdarzeń
gorycz prawdy
trudna decyzja
na deser
rudzi bracia
niewidzialna
minister
sekret
złapani
książę
bliźniacze znaki
otarcie łez
złote lwy
złamane dusze
yule z wężem
tacy sami
cesarz
skarbnica wiedzy
pod kapturem
zdrajca czy wierny?
intrygi
list
kres małego króla
wybrana
medalion
dorosłość
katharsis
wyrok śmierci
nauczyciel
konfrontacja
pierwszy dzwonek
szpiedzy
bratek
mroźny wiatr
tajemnice komnaty
sowia poczta
ciemny triumf
mediacje
chata
rozbudzony smok
w ciemności
krwawy błysk
płomień yule
blizny
bunt
braterstwo
sekretna dolina
do dna
odległa twierdza
biały kamień
honor
nóż
zdany egzamin
za światami
proch feniksa
tykający zegar

strachy

2.8K 184 40
Par AshOfFawkes

Rozdział 22

Hesper Potter już od najmłodszych lat miała niesamowity pęd do wiedzy. Pracowicie w najgorszej podstawówce w jej dystrykcie, w hrabstwie Surrey, poszerzała swój zasób informacji, choć absolutnie nic jej w tym nie pomagało. W świecie czarodziejskim robiła dokładnie to samo, nie chciała czuć się wyobcowana przez brak jakichkolwiek informacji. Lubiła naukę i szkołę, co było bardzo nietypowe jak na dzieci w jej wieku. Tak jak kiedyś z uwagą słuchała o prawach fizyki, tak później słuchała o magii, która im totalnie zaprzeczała, choć też nie do końca. Tak się akurat złożyło, że jej pierwsza lekcją w tamtym roku szkolnym była numerologia. Hesper z miejsca ją polubiła, miała w sobie dużo z matematyki, która była jej ulubionym przedmiotem w mugolskiej szkole. Przeczytała w tamtym roku o niej sporo, jak i o wróżbiarstwie i uważała ją za znacznie bardziej wartościową i rzetelną od tego drugiego. Nauczycielka, w przeciwieństwie do Sybilli Trellowney, wydawała się mieć głowę na karku. Dostała potem od Draco bardzo szczegółowy opis lekcji wróżbiarstwa, która miała miejsce w tym samym czasie.

- Ta wariatka przepowiedziała Weasleyowi śmierć, bo zobaczyła w jego filiżance ponuraka. - prychnął - Tam były zwykłe fusy, dosłownie.

Hesper tylko zaśmiała się, kładąc torbę na swoim krześle w sali Transmutacji.

- Mówiłam ci, że to wariatka. George mówił, że przepowiedziała mu śmierć mniej więcej czterdzieści razy, zawsze z innego powodu. Do żadnej z nich nie było nawet blisko.

Malfoy wypuścił powietrze we frustracji.

- I ja mam takich głupot słuchać przez dwa lata?

- Było pójść na numerologie, jest oparta przynajmniej nie na przywidzeniach, tylko na logice.

Draco rzucił jej spojrzenie godne bazyliszka.

...

Po drugim śniadaniu, razem z innymi Ślizgonami szła ku granicy z Zakazanym Lasem. Mimo swojej sympatii do Hagrida miała wątpliwości co do objęcia przez niego stanowiska nauczyciela. Olbrzym może i wiedział dużo o magicznych zwierzętach, jednak według Hesper nie był on materiałem na nauczyciela. Nie skończył nawet Hogwartu, może nie z własnej winy, ale nie otrzymał pełnej edukacji i jego wiedza wynikała jedynie z praktyki. W dodatku miał wyjątkowe zamiłowanie do wszelkich rodzaju bestii. Potter nawet rzuciła do bliźniaków, że pierwszym przerabianym przez nich zwierzęciem będzie dementor. Zadrżała na samą myśl. U końca ich podróży zobaczyła Longbottoma, Weasley'a i Granger, niemal jęknęła. Ustawianie im praktycznie wszystkich lekcji z Gryfonami było całkowicie bez celowe. Tworzyło podziały, zamiast je niwelować. Sama osobiście nic nie miała do Gryfindoru jako takiego, mimo, ze większość jego członków niesamowicie ja irytowało, ze Złotą Trójcą na czele. Z drugiej strony jej najlepsi przyjaciele z Gryfindoru byli. Większość Ślizgonów i Gryfonów wyniosło jednak swoje uprzedzenia z domu, co skutkowało tym, ze praktycznie każda wspólna lekcja tych domów kończyła się katastrofą.

Hagrid czekał na nich niedaleko swojej chatki, ubrany w płaszcz z krecich skórek. Obok niego siedział Kieł, jego wierny pies. Bardzo lubił Hesper, więc niemal od razu zerwał się, by zostać pogłaskanym. Jej koledzy patrzyli na to z raczej dozą obrzydzenia, jednak Potter to nie interesowało zbytnio.

- Ruszać się młodziaki! Kieł, do mnie! - zawołał na ich widok - Mam dla was coś super! Są wszyscy!? To za mną!

Poszli jakieś pięć minut dalej, na coś w rodzaju padoku dla koni.

- Stawać mi przy płocie! - krzyknął - Żeby każdy dobrze widzioł... No... Najpierw pootwirajcie książki na stronie...

- Jak? - zapytał chłodno Draco, patrząc na Potworną Księgę Potworów.

To było bardzo dobre pytanie, tamtej książki nie dało się normalnie otworzyć.

- Co jak? - zapytał się Hagrid zdziwiony.

- Jak otworzyć te książki?

Większość uczniów wyjęła swoje książki z toreb, były przepasane sznurkami, pasami, czy zawinięte ciasno w torebki. Hesper kupiła za radą sprzedawcy na Pokątnej pasek zaciskowy i to w niego był upakowany jej egzemplarz.

- Nikt z was nie potrafi jej otworzyć? - zapytał, zbity z tropu.

Wszyscy pokręcili głowami.

- Musicie je pogłaskać - powiedział Hagrid, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie - O tak!

Wziął książkę Hermiony Granger i zdarł z niej magiczną taśmę. Książka próbowała go ugryźć, ale gdy tylko pogładził ją po grzbiecie to otworzyła się i znieruchomiała z jego dłoni.

- Och, jakie z nas głupki! - zadrwił Draco cicho - Trzeba je pogłaskać... takie proste...

Hesper bardzo chciała się z nim nie zgodzić, jednak faktycznie mimo, że uważała ta sytuacje za raczej zabawną, to było to mało odpowiedzialne ze strony Hagrida.

- Cholibka, a takie śmiszne są.... - spojrzał niepewnie w stronę Granger.

- Oczywiście, że są Hagrid! - wykrzyknęła dziewczyna

- Takie śmiszne - wymamrotał Malfoy z przekąsem.

Hesper wolała nie komentować tej sytuacji, także tego, że Hagrid wydawał się bardzo dużą sympatię do trójki Gryfonów.

- Zamknij się Malfoy! - krzyknął Ron Weasley

Draco zacisną pięści i już chciał mu coś odpowiedzieć.

- Nie watro - powiedziała Hesper, chwytając go za ramię - Przynajmniej ty nie zachowuj się jak zwierzę.

Chciała uniknąć kolejnej awantury z nimi w roli głównej. Były śmieszne do oglądania, jednak po dwóch latach trochę nudne.

- No to tego... - zaczął zmieszany Hagrid - Książki otwarte.... no to magicznych stworzeń tylko brak. Zaraz pójdę po kilka... Poczekajcie...

I odszedł z stronę lasu.

- I co Malfoy! - zadrwił Weasley - Boisz się książeczki!?

Granger podeszła do niego i szepnęła mu na ucho coś, by się uspokoił z marnym skutkiem. Draco postanowił zgodnie z radą koleżanki nie odpowiadać mu.

- Głuchy w dodatku - zaśmiał się, a razem z nim część Gryfonów.

- RON!- wydarła się Granger.

Cierpliwość Draco się skończyła.

- Myślałem po prostu jak ta szkoła schodzi na psy, Weasley - wycedził 

- Jakby was wszystkich stąd wyrzucili, to by tego nie robiła, Malfoy! - wykrzyczał cały czerwony.

Teraz to cierpliwość Hesper się skończyła.

- Weasley, posłuchaj czasami swojej przyjaciółki i nie szukaj bez sensu zaczepki - zrugała go głośno - Nie dość, że jesteś w tym żałosny, to jeszcze robisz się nudny. Jak masz już nas obrażać, to chociaż kreatywnie... - szydziła, ku uciesze swojego domu.

Rudowłosy nie miał szansy odpowiedzieć, ponieważ na horyzoncie pojawił się Hagrid, a za nim tuzin dziwnych stworzeń. Hybryd koni i orłów, z dziobami stalowego koloru i błyszczącymi, pomarańczowymi oczami. Wyglądały dostojnie i dumnie. Szły za olbrzymem z uniesionymi dziobami.

- Hipogryfy! - zawołał Hagrid, przywiązując dziwne stworzenia do płotu - Piękne co?

Były piękne, choć miała wrażenie, ze nie wiele osób podziela jej zdanie.

- A teraz - powiedział olbrzym, spoglądając na zwierzęta z dumą - Podejdźcie trochę bliżej.

Zrobili to raczej nie chętnie, choć Hesper byłą jedną z pierwszych przy płocie.

- No więc tak... - Hagrid zaczął im opowiadać o hipogryfach - No to kto chce spróbować je pogłaskać?

Niemal wszyscy w przestrachu zrobili krok w tył, a Hesper niestety zrobiła to za późno.

- O może ty, Hesper? - zagadnął Hagrid

Westchnęła. Jakoś nie miała zaufania co do tych wielkich zwierząt, ale nie była tchórzem.

- Dobrze. - zgodziła się, a większość klasy zatkało.

- Powaliło cię? - zapytał szeptem Draco - To coś cię rozszarpie!

Nic sobie nie zrobiła z uwag Malfoy'a i po prostu podeszła do pierwszego z brzegu hipogryfa. Hagrid już prawie ją wołał, by uciekała, jednak ona złożyła ukłon. Pełen szacunku i prośby o akceptacje, jak dama. Hipogryf patrzył na nią wyniośle i gdy wydawało jej się, że ruszy do ataku, on zgiął kolana i nadstawił karku.

- No dalej! - krzyknął uradowany Hagrid - Poklep go po dziobie!

Wyciągnęła smukłą dłoń i podążyła za instrukcjami Hagrida. Wszyscy oprócz Weasley'a, Longbottoma i Granger zaczęli klaskać.

- No dobra, Hesper - powiedział Hagrid - Chyba pozwoli, byś go dosiadła!

Zatkało ją lekko.

- Słucham? - bąknęła głucho.

Lubiła latać na miotle, jednak to było zupełnie co innego. Hagrid odwiązał go od płotu i zdjął obroże.

- No dalej, wsiądź na niego, tam gdzie my wyrastają skrzydła! - zawołał - Tylko nie wyrywaj Hardodzibowi piórek, bardzo tego nie lubi!

Wzorując się na opowieściach Mandy, chodzącej do jej starej, mugolskiej klasy dziewczyny, której rodzice mieli kiedyś stajnie i na lekcjach uwielbiała wręcz wygłaszać historie na temat koni, wsiadła na hipogryfa imieniem Hardodziob.

- Wio! - krzyknął Hagrid, klepiąc zwierzę po zadzie.

Hesper ledwo zdążyła złapać zwierzę za szyje, bo zaczął się już unosić. Wielkie skrzydła pracowały, łaskocząc Hesper po żebrach. Nie było to ani trochę podobne do latania na miotle, hipogryf na zmianę unosił i opuszczał zad powodując, że każdy taki ruch był dla dziewczyny walką o życie. Lecieli coraz wyżej, zdążyła już mniej więcej wyczuć rytm lotu, dlatego pokierowała Hardodziobem tak, że przelecieli nad głowami uczniów III roku. Zrobiła jeszcze kilka kółek, bardzo starając się nie spaść i dość ostro wylądowała, zsuwając się lekko ze zwierzęcia.

- Nieźle, Hesper! - krzyknął Hagrid - No dobra, kto chce jeszcze się przelecieć?

Onieśmielona sukcesem Potter klasa przeszła przez ogrodzenie. Bili jej brawa. Podszedł do niej Malfoy.

- Nic ci nie zrobił? Mogłaś zlecieć i to z takiej wysokości! 

Na początku Hesper nie wiedziała totalnie o co mu chodziło. Potem spojrzała na Crabbe'a i Goyle, którzy złośliwie łypali na Hagrida i ją olśniło. Draco po prostu usiłował wywalić Hagrida z Hogwartu. Lucjusz Malfoy nie pałał raczej sympatią do tego olbrzyma i przelał to uczucie na swoje dziecko.

- Nic mi się nie stało, choć definitywnie wolę miotły - zaśmiała się.

Hardodziob wydawał się niezadowolony z tonu wypowiedzi Draco.

- Skoro nawet Potter się udało, to wcale nie jest taki niebezpieczny! - krzyknął Weasley, który nienawidził jak Ślizgonom się cokolwiek udawało - Hagrid po co się mu kłaniać, jak jest taki potulny!

Hipogryfa rozwścieczyły słowa Ronalda Weasley'a do tego stopnia, że ruszył do ataku.

- Draco!- krzyknęła Hesper, łapiąc go za ramię, by go odsunąć.

Jednak było już za późno. Błysnęły stalowe szpony i rozległ się piskliwy wrzask Dracona. Z łoskotem wylądował na stojącą za nim Potter.

- Hardodziob!- ryknęła Hesper w panice.

Hipogryf zaskakująco odbiegł, jednak klasa wpadła w panikę.

- Umieram! - wrzeszczał Draco, nadal przygniatając Hesper, odcinając jej tym samym dopływ tlenu - Ja umieram! Ta bestia mnie zabiła!

Wśród widowni wybuchłą jeszcze większa panika.

- Nie umierasz! - wrzasnął Hagrid - Niech ktoś mi pomoże!

Granger otworzyła drzwi padoku, a Hagrid bez problemu podniósł Draco i zaczęli iść w stronę Hogwartu. Hesper wstała, otrzepując kurz z jej szkolnej szaty.

- Powinni go od razu wywalić! - krzyknęła przez łzy Pansy Parkinson

- To była wina Malfoy'a! - krzyknął Dean Thomas.

Hesper skrzywiła się. Nie do końca była to jego wina, choć oczywiście ponosił główną odpowiedzialność, nie potrzebnie do niej podchodził.

- Gdyby nie Weasley, Thomas, to hypogryf nie rozwścieczyłby się do tego stopnia. - stwierdziła chłodno.

- Idę zobaczyć, co z nim. - oświadczyła głośno Pansy, odłączając się od grupy.

To samo zrobiła Hesper.

- Pójdę z tobą. - oznajmiła

Tak na prawdę chciała po prostu dostać od pani Pomfey maść na siniaki, bo czuła jak miała obitą całą dupę.

...

To co Malfoy wyprawiał przez kolejne dni przechodziło ludzkie pojęcie i Hesper zaczynała żałować, że rzuciła mu się do pomocy. 

- Bardzo boli, Draco? - zapytała przymilnie Pansy Parkinson

- Taak - odparł blondyn, krzywiąc się przy tym jakby przeżywał piekło.

Oczywiście praktycznie nic mu się nie stało, jednak nosił dumnie bandaż, użalając się nad swoim losem. Chciał w to wciągnąć także ją, jednak Hesper zrobiła mu wtedy awanturę.

- Przestań udawać schorowanego, to wtedy porozmawiamy. - wycedziła, zirytowana zachowaniem blondyna - Na mnie nie działają te jęki. Po co tam w ogóle podchodziłeś!? Te zwierzęta są według ciebie niebezpieczne! A jakby się mnie nie posłuchał!? I skończyłbyś jako jego obiad! 

- Ale... - próbował się tłumaczyć.

- To było po prostu bezmyślne i sam jesteś sobie winien, mimo Weasley'a! Koniec dyskusji! Porozmawiamy jak przestaniesz zgrywać nieporadną ofiarę!

To były ostre słowa, jednak Malfoy już ją po prostu denerwował. 

- To nic nowego Hesper, ze Draco zachowuje się jak diva - powiedział do niej konspiracyjnie Blaise Zabini.

Prychnęła.

- No to przestanie - powiedziała, jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.

Blaise spojrzał się na nią z powątpiewaniem

- Chyba w życiu nie doświadczyłaś urażonej dumy Malfoy'a.

Hesper uśmiechnęła się zwycięsko.

- Jakoś przestał nazywać każdą napotkaną osobę szlamą...

Czarnoskóry rozszerzył oczy.

- Co za... - fuknął - Ja go przekonywałem do tego od kiedy się poznawaliśmy.

Uśmiechnęła się z wyższością.

- Mam autorytet.

Blaise prychnął przyjaznym śmiechem.

...

Lekcja obrony przed czarną magią była przez nią bardzo wyczekiwana. Miała tyle pytań do Remusa Lupina, jednak razem z bliźniakami ustalili, że mimo swojej wiedzy, nie będą się nią chwalić. Dumbledore nigdy nawet nie wspomniał o istnieniu jej ojca chrzestnego, a co dopiero przyjaciół jej rodziców. Miała też trochę żalu do tego człowieka, że nie zajął się nią po śmierci rodziców, jednak gdy to przemyślała, doszła do wniosku, że nie był przecież jej rodziną na papierze, więc mogło być to po prostu niemożliwe.

Grzecznie usiedli w sali, wyjęli podręczniki i swoje pergaminy. Nauczyciela jeszcze nie było, więc każdy praktycznie zajął się rozmową. Odmówiła siedzenia z Draco, chciała dać mu po prostu nauczkę. Blaise za to bardzo chętnie przyjął ją w ławce, chcąc zrobić na złość Malfoy'owi. Do klasy wszedł Remus Lupin. Na jego twarzy widać było czas, który upłynął od zrobienia zdjęcia w albumie. Przybyło mu również parę blizn. Nie były one jednak takie, jak ta Hesper. Jego były wyraźnie od ran, prawdopodobnie szarpanych. Taką samą Potter miała na nodze. Jej słynna blizna za to była o wiele głębsza. Mężczyzna wyglądał o wiele zdrowiej niż na uczcie powitalnej, choć nadal był w swojej wyświechtanej szacie.

- Dzień dobry! - powiedział - Schowajcie łaskawie książki. Dzisiejsza lekcja będzie miała wymiar praktyczny. Wystarczą różdżki.

Bardzo rzadko mieli zajęcia praktyczne. Praktycznie w ogóle ich nie było. Lupin kazał im iść za nim więc cała klasa wyszła z sali i ruszyła za nauczycielem. Ze zdziwieniem odnotowała, że zmierzają do pokoju nauczycielskiego. Oczywiście po drodze natknęli się na Irytka.

- Głupi Lupin znów się upił! Głupi Lupin znów się upił! - śpiewał swoją pieśń.

Irytek zwykle okazywał szacunek nauczycielom, więc sytuacja byłą raczej nietypowa. Lupin nadal uśmiechał się.

- Na twoim miejscu Iryku wyjąłbym tę gumę z dziurki od klucza - powiedział uprzejmym tonem - Pan Filch nie będzie mógł się dostać do swoich mioteł.

Irytek tylko lekceważąco nadmuchał balona z gumy.

- Waddiwasi! - Lupin wycelował w dziurkę i guma z dużą prędkością uderzyła w lewą dziurkę nosa Irytka - Przydatne zaklęcie - skomentował.

 Cicho prychnęła pod nosem. Remus Lupin wydawał się być najlepszym nauczycielem tego przedmiotu jakiego kiedykolwiek mieli, choć poprzeczka nie była ustawiona wysoko. Weszli do pokoju nauczycielskiego. W środku siedział tylko opiekun ich domu

- Proszę nie zamykać, Lupin.- powiedział Snape - Nie mam zamiaru oglądać tego cyrku.

Wychodząc jeszcze dodał:

- Obawiam się, że nikt pana nie poinformował, Lupin, ale w tej klasie jest niejaki Neville Longbottom. Radziłbym mu nie powierzać, żadnego ważnego zadania. Chyba, że panna Granger będzie na tyle blisko by szeptać mu instrukcje do ucha.

Snape słynął ze swojej złośliwości i nawet dla niej na lekcjach Eliksirów był wredny.

- Miałem nadzieję, że Neville będzie mi pomagał w początkowej fazie ćwiczenia i jestem nadal pewny, że wywiąże się ze swojego zadania doskonale - odparł Lupin, a Snape z drwiącym uśmiechem na ustach opuścił salę.

- Podejdźcie tutaj! - zawołał z ciemnego kąta pokoju.

Stała tam tylko mała szafa. W pewnym momencie zakołysała się okropnie, prawie się przewracając.

- Nie ma się czego obawiać. - powiedział profesor - W środku jest upiór.

Nie było to raczej najlepsze pocieszenie. Później wyjaśnił, ze jest to dokładniej bogin. Hesper czytała o nich i była pod wrażeniem wiedzy Lupina na ten temat i lekkim sposobem jej przekazania. Objaśnił również jak go pokonać, przećwiczyli to zaklęcie co było wielką nowością dla nich. W końcu nadszedł czas stanięcia twarzą w twarz ze swoim strachem. Pierwszy był Longbottom i jego największym strachem był profesor Snape. Klasa ryknęła śmiechem. Hesper również, jednak miała wrażenie, że w tym jest coś jeszcze. Po zaklęciu chłopca, Snape przywdział staroświeckie szaty jego babci i kapelusz z sępem. Przez chwilę zaczęła żałować, że nauczyciel wyszedł z sali. Kolejne osoby były zapraszane na środek, by pokonać swój strach. Bogin zmieniał się w różne stwory. Mumie czy szyszymorę. Draco bał się zawodu ojca, a Pansy matki. Największym strachem Weasley'a były pająki, Granger, że nie zda egzaminów. Wszyscy podeszli już do bogina, wszyscy oprócz Hesper. Lupin jednak zakończył lekcje, zadając im streszczenie rozdziału o boginach. Wszyscy wyszli, tylko Hesper została w pokoju nauczycielskim.

- Panie profesorze? - zapytała dość nieśmiało.

- Tak, Hesper - uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

- Jeśli mogłabym się spytać, dlaczego nie pozwolił mi pan zmierzyć się z boginem, choć cała klasa to zrobiła?

- Myślałem, że to oczywiste - powiedział zbity z tropu - Byłem pewny, że twoim boginem będzie Lord Voldemort i nie chciałem, by wybuchła panika, z powodu zmaterializowania się go w pokoju.

Hesper zmarszczyła brwi. Nie umknęło jej, że Lupin nazwał go po pseudonimie, którego większość bała się wypowiadać.

- Każde z nich mogło się go bać, profesorze Lupin - odparła - Jeśli bym mogła, chciałabym się zmierzyć z boginem.

- Skoro tak uważasz.

Hesper miała nieprzyjemne uczucie, ze wie co jest jej największym strachem. Lupin otworzył szafe i zgodnie z oczekiwaniami Potter wyszedł z niej dementor. Zaczął sunąć do niej. Stała jak sparaliżowana. Przypomniała sobie atak w pociągu, niemal czuła to co wtedy. Uszczypnęła się mocno. Wyciągnęła różdżkę i wycelowała w bogina.

- Riddikulus

Dementor podniósł kaptur i ich oczom ukazał się klaun z mugolskiego cyrku. Lupin roześmiał się serdecznie i wsadził bogina z powrotem do szafy. Hesper oddychała niespokojnie.

- Wiesz, Hesper, to o ile można powiedzieć bardzo mądry strach.

Spojrzała na niego zdezorientowana.

- Ponieważ tak na prawdę boisz się samego strachu. Tym są dementorzy. Słyszałem o tym co zaszło w pociągu, szczerze mówiąc profesor Snape, razem z profesor McGonagall próbowali usunąć po tym zdarzeniu dementorów z terytorium szkoły, słusznie z resztą. Niestety to się im nie udało

Poklepał ją lekko po ramieniu, w geście otuchy.

- Dziękuje, panie profesorze - powiedziała z wdzięcznością.

Od tej lekcji już wiedziała, ze Remus Lupin był najlepszym nauczycielem obrony, na jakiego trafiła.

_______________________________________

2837 słów

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

62.6K 2.5K 31
Czy wilkołak może być z dziewczyną? Emily to nowa uczennica Hogwartu. Ma 14 lat i w pewien sposób jest wyjątkowa, ale to optymistka. Szybko trafia do...
47.3K 1.8K 108
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
14.4K 1K 18
Altostratus Crack to chłopak o wielkiej mocy i mrocznej przeszłości. Co się stanie gdy w Hogwarcie(do którego uczęszczania zostaje zmuszony) spotyka...
6.2K 296 17
Legenda o Oni i Smoku.. Ninja dobrze ją znają. Ale co jeśli w Pierwszej Krainie istniało coś jeszcze? Stworzenie dobra i światła, potrafiące leczyć r...