Rozdział 1
Tik - tak, tik - tak - Zegar w salonie tykał miarowo. Hesper bardzo często wsłuchiwała się w ten dźwięk w nocy, gdy budziła się z kolejnego koszmaru. Czerwone oczy, zielony błysk i krzyk agonii prześladowały ją nieustannie od lat. Nie wiedziała do końca co to oznaczało, sięgnęła nawet po kryjomu do zakopanej na dnie szafy książki Petunii o znaczeniu snów, jednak nawet tam nie znalazła odpowiedzi. Nie przeszło jej nawet przez myśl by spytać się swoich opiekunów o to, właściwie przestała się do nich odzywać już dawno, może oprócz sytuacji gdzie potwierdzała, że rozumie co do niej mówią. Inaczej dostałaby karę.
Hesper Potter przez większość życia milczała, tego nauczyło ją życie w Surrey, dokładnie w domu przy Privet Drive 4. Miała nie istnieć. Owszem gotowała, prała, sprzątała i wykonywała inne czynności domowe, lecz nigdy nie pokazywała się sąsiadom. Gdy była wysyłana na zakupy, to zawsze wychodziła tylnym wyjściem, tak by nikt jej nie zauważył. Gdy wychodziła do okolicznej szkoły robiła dokładnie to samo. Przychodzili goście? Hesper siedziała w swoim pokoju, komórce pod schodami. Czasami jednak pan domu, Vernon Dursley interesował się podopieczną. Było to zwykle gdy wykonała jakieś zadanie, według niego niestarannie, lub miał po prostu gorszy dzień. Wtedy otyły mężczyzna bił ją do nieprzytomności, zwykle był pijany. Potem zamykał ją w komórce, a szkole mówił, że Hesper choruje. Szkoła wierzyła, w końcu miała w dokumentach zapisane, że dziewczyna ma mocno osłabioną odporność.
Życie w domu Dursley'ów miało stałą rutynę, której nie przestrzeganie było postrzegane jak grzech ciężki. Wstawała zawsze godzinę przed swoim wujostwem i kuzynem, szybko ubierała się i doprowadzała do porządku. Swoich ubrań miała tylko kilka, były jednak schludne. Nosiła je do szkoły, jak nakazała ciotka Petunia. Nie mogła przecież wypuścić jej z domu w byle czym, nie chciała być obiektem plotek. Resztę jej garderoby stanowiły stare ubrania Dudley'a, jej kuzyna. Chude ciało Hesper się w nich topiło, zdarzało się, że koszulki sięgały jej do łydek. Jej wujostwo nienawidziło wydawać na nią pieniędzy. Po tym jak doprowadzała się do porządku, po cichu wychodziła z komórki i oglądała cały dom dokładnie, czy wszystko było na swoim miejscu. Jeśli nie, to poprawiała i szła zrobić obfite śniadanie dla całej trójki. Sama nie mogła tego zjeść, zostałoby to zauważone i dostałaby karę. Parzyła również kawę dla wuja, herbatę dla ciotki i wyciskała świeży sok dla Dudley'a. W między czasie budziła swoich opiekunów, tak by zdążyli przyjść na ciepły posiłek.
- Mamo, ja chce więcej soku! - krzyknął tłusty chłopiec, rzucając rozkazujące spojrzenie świńskimi oczami.
- Rusz się dziewucho i wyciśnij mu soku - rzuciła ciotka, nawet na nią nie spoglądając.
- Oczywiście, ciotko - powiedziała mechanicznie.
Takie rozmowy były na porządku dziennym i Hesper osobiście wolała rozmawiać z Petunią. Ona miała inny system kar. Zamykała ją w komórce bez jedzenia na weekend. Potter przyłapała się na tym, że nawet nie rozpatrywała tego w kategorii kary. Do głodu się przyzwyczaiła, w trakcie takiej kary nie przychodził do niej Vernon, nie musiała wykonywać prac domowych. Mogła się uczyć, odrabiać lekcje i czytać książki wypożyczone po kryjomu z biblioteki. Co nie oznacza, że lubiła Petunie, nienawidziła jej w równym stopniu co Vernona czy Dudley'a.
- Zrób coś z tymi włosami, dziwaczko! - warknął Vernon, gdy odbierał od niej kawę - Wyglądasz jakbyś się z lasu urwała!
Problem polegał na tym, że z włosami Hesper nie dało się zrobić nic. Burza czarnych fal, której nie dało się ściąć ani wyprostować. Petunia próbowała to robić na wszystkie sposoby, lecz żaden nie był skuteczny. Po prostu następnego dnia wracały do swojej naturalnej postaci. Dziwaczka. To określanie słyszała wyjątkowo często. W domu, szkole. Kiedyś płakała, nie rozumiała dlaczego. Jednak gdy podrosła, zrozumiała. Jej włosy, czy jej nietypowe oczy w kolorze szałwii nie były najbardziej charakterystycznym elementem jej wyglądu. Była to brzydka blizna, biegnąca od linii włosów przez lewe oko, kończąca się przy kości jarzmowej, w kształcie kopniętego Z. W miejscu gdzie przecinała tęczówkę, tam miała ona kolor intensywnej zieleni, dokładnie takiej, którą widziała w koszmarach. Kiedyś nienawidziła tej blizny, uważała ją za szpetną, była źródłem jej wszystkich problemów. Według ciotki nabyła ją w wypadku samochodowym, w którym zginęli jej rodzice, także przypominała też o tym, że byłą sierotą. Jednak po tylu latach, dziesięcioletnia Hesper zaczęła ją tolerować. Zaczęła też wątpić w wersje wydarzeń ciotki, miała ochotę się spytać kąśliwie czy mieli czołowe zderzenie z autem Opla, lecz naturalnie tego nie zrobiła. Nie miała aż takich tendencji samobójczych.
Nie tylko blizna sprawiała, że określanie dziwaczka pasowało do niej. Wokół niej zawsze działy się bardzo dziwne rzeczy. Gdy wuj pobił ją kiedyś za mocno oparzyła mu rękę do tego stopnia, że musiał pójść do szpitala. Gdy Dudley chciał jej zrobić jej drugą bliznę na twarzy, pasującą do jej obecnej, jakaś niewidzialna siła odepchnęła go na drugi koniec pokoju. Gdy bardzo chciała, potrafiła podnosić rzeczy siłą umysłu. Będąc na lekcji matematyki nagle zniknęła z pracowni, by po chwili pojawić się na dachu budynku. Kiedyś gdy poprosiła pewnego kruka, by podziobał irytującą i wścibską panią Figg, zrobił to od razu, dostarczając przy tym niezłej rozrywki dziewczynie. Jednak czymś co najbardziej lubiła było to, że potrafiła rozmawiać z wężami. Miała nawet kiedyś przyjaciela węża, jedynego w swoim życiu. Niestety Dudley go zauważył i mały zaskroniec skończył swój żywot, zadźgany patykiem przez kuzyna i jego przyjaciół. Hesper znalazła go pewnego dnia na swoim obskurnym materacu. Tamtego dnia znienawidziła swojego kuzyna jeszcze bardziej. Oczywiście zupełnym przypadkiem niecały tydzień po tym zdarzeniu wszystkie drogie rybki rozpieszczonego bachora, jak go lubiła nazywać w myślach, zmarły, a wezwany weterynarz nie potrafił znaleźć przyczyny zgonu. Spotkała ją za to okrutna kara, ale z perspektywy czasu uważała, że było warto. Wiedziała, że te wszystkie rzeczy to była magia. Mimo tego, że wszędzie jej wmawiano, że takie coś nie istnieje to po prostu to wiedziała. W jakiś sposób czuła się lepsza od nich wszystkich. Wreszcie było coś czego oni nie mieli, a ona miała. Jej wujostwo nienawidziło dziwactw. Za każdy taki przejaw byłą surowo karana, wiec nauczyła się to kontrolować. Od kilku lat nie zdarzył jej się żaden wybuch niekontrolowanej magii.
Dla wielu dzieci ten dzień byłby wyjątkowy, jednak nie dla niej. Były jej jedenaste urodziny. Nigdy nie były obchodzone, w przeciwieństwie do urodzin kogoś z Dursley'ów, a szczególnie Dudley'a. Kiedyś było jej przykro, gdy widziała równe trzydzieści siedem prezentów kuzyna, wyobrażała sobie, że jej rodzice też by tyle jej dali. Dorastając przestała nad tym ubolewać, z jej jedenastoletniej pespektywy wydawało się to dziecinne.
- Przynieś pocztę - rozkazał wuj, dopijając kawę.
Uczyniła to niezwłocznie, w biegu segregując listy na te służbowe, pocztówki od znajomych i listy od rodziny. Nagle zauważyła list adresowany do niej. To było dziwne. Był jeszcze przypieczętowany woskiem i napisano na nim, że jest z Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Postanowiła się nie zastanawiać zbyt nad tym, schowała go do kieszeni spodni i podała listy w odpowiedniej kolejności.
- Idź do komórki, gdy Dudziaczek i Vernon pójdą to posprzątasz ich pokoje - poleciła ciotka
Oczywiście natychmiast skorzystała z okazji. Wiedząc, ze później nie będzie miała okazji o tworzyła list.
HOGWART
SZKOŁA MAGII i CZARODZIEJSTWA
Dyrektor: Albus Dumbledore(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag, Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)
Szanowna pani Potter
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pani sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagall
Zastępca Dyrektora
...
HOGWART
SZKOŁA MAGII i CZARODZIEJSTWA
UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.
PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
1. Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
2. Dzieje magii Bathildy Bagshot
3. Teoria magii - Adalberta Wafflinga
4. Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha
5. Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
6. Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
7. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Newta Skamandera
8. Ciemne moce: Poradnik samoobrony Quentina Trimble'a
POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą także mieć jedną sowę, ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę.
PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ!
Z poważaniem,
Lucinda Thomsonicle–Pocus
Gdy zobaczyła kopertę myślała, że to jakiś żart, jednak nie sądziła by ktoś zadał sobie tyle trudu w jakiś dowcip. W dodatku doskonale wiedziała, że magia istnieje. Ten list był jak senne marzenie, to była okazja do wyrwania się od Dursley'ów.
- Hesper! - usłyszała krzyk ciotki i wzięła głęboki oddech.
- Już idę, ciociu!
To była jej jedyna szansa. Weszła do salonu z otwartą kopertą na wierzchu. Petunia gdy to zobaczyła zakryła sobie usta ręką, a jej końska twarz wykrzywiła się w wyrazie zdziwienia. Swoją drogą wyglądała w tym momencie komicznie.
- Wiesz czym jest ta szkoła, prawda? - zapytała prosto z mostu.
Właściwie w tej sytuacji to było pytanie retoryczne.
- Tak - wycedziła - Twoja matka dziwaczka i ojciec nieudacznik również tam się uczyli. Nie ma mowy bym puściła cię, byś uczyła się tych dziwactw!
- Ciociu, to będzie korzystne dla obu stron. Ja zniknę z waszego życia na większość roku, z tego co zrozumiałam jest to szkoła z internatem. Będę tu tylko na wakacje. - tłumaczyła spokojnie
Petunia milczała. Nienawidziła tej dziewuchy z całego serca, była zakałą jej idealnego życia. Miałą jednak racje. Zniknięcie Hesper na większość roku było dla niej więcej niż korzystna. Zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Dobrze - powiedziała niemal bezgłośnie - Pójdziesz tam, jednak nie oczekuj od nas jakichkolwiek pieniędzy.
- Oczywiście, ciociu. - kolejna do bólu poprawna odpowiedź.
Petunie coś tknęło. Poszła na strych i wzięła stare, zakopane w najciemniejszym kącie pudełko i wręczyła je siostrzenicy.
- To co pozostało mi po twojej matce, weź to, nie chce tego wiedzieć na oczy. Twoi rodzice nie zginęli w wypadku. Zabił ich jakiś przestępca w tamtym świecie, ty jedyna przeżyłaś jego atak. Podobno go przy tym zabiłaś. Niedługo ktoś do ciebie przyjdzie, z tej szkoły dla dziwaków i wyjaśni ci wszystko. Wszystko co wiem i masz zakaz poruszania tego tematu dalej. Pokój Dudley'a ma lśnić za godzinę.
Wyszła z salonu. To co przed chwilą zrobiła było wbrew wszystkim instrukcjom jakie dostała. Hesper miała nic nie wiedzieć o świecie magii od nich, Petunia nie mogła się jednak powstrzymać. Kochała swoją siostrę w głębi serca. Robiła to tylko dlatego by domknąć tą starą ranę i nie musieć jej rozdrapywać ponownie.
...
Przeglądała album ze zdjęciami, w którego posiadaniu była jej ciotka. Były tam ruchome zdjęcia jej młodych rodziców, w jak się domyślała Hogwarcie, zdjęcia z ich ślubu, jej narodziny, wczesne dzieciństwo. Były też zdjęcia jakiegoś jelenia, czarnego, odrobine przerośniętego psa, szczura i jakiegoś mężczyzny stojącego z jej matką. Miał podobnież na nazwisko Remus Lupin. Zwierzęta goniły się, a jej rudowłosa matka zdawała się krzyczeć na jelenia. To było dość osobliwe, nie sądziła by w tamtym świecie normalnym było trzymać zoo w domu. Na innym spała w ramionach czarnowłosego mężczyzny, a obok stał ten sam niejaki Remus Lupin. Według podpisu był to jej ojciec chrzestny, Syriusz Black. W tym momencie Hesper zalała fala gniewu. Dlaczego ten mężczyzna nie zajął się nią po śmierci jej rodziców!? Zamierzała się tego dowiedzieć w pierwszej kolejności, tak samo jak tego kim był zabójca jej rodziców. Nie czuła do Lily i Jamesa Potterów miłości, to było pewne. Z zaskakującą obojętnością patrzyła na ich kolejne zdjęcia. Byli to po prostu obcy ludzie. Nawet z wyglądu ich nie przypominała. Włosy miała czarne, jak jej ojciec, ale u niego była to roztrzepana burza loków, u niej były bardziej aksamitne i okiełznane, bardziej ich ilość sprawiała, że wuj za każdym razem je komentował. Zielone oczy miała po matce, lecz ich odcień był zupełnie inny. W porównaniu do Lily jej był wyblakły, oczywiście oprócz prześwitu intensywnej zieleni na lewej tęczówce. W twarzy nie mogła znaleźć żadnych wyraźnych podobieństw. Prędzej by powiedziała, że jest córką mężczyzny podpisanego jako Syriusz Black, choć tu punktem wspólnym były tylko wysokie kości policzkowe i mocno zapadnięte policzki, jak na dziecko. Zgodnie z tym czego się nauczyła na biologii w szkole, stwierdziła, że pewnie jest podobna do jakiegoś dalszego przodka. Miała zamiar również dowiedzieć się czegoś o swojej magicznej rodzinie. Nie wynikało to z jakiegokolwiek sentymentu do obcych jej ludzi, bardziej po prostu z chęci wiedzy. Mimowolnie na jej usta wpłynął uśmiech. Rozpocznie nowe życie.
_______________________________________
2024 słowa