Nie chcę Cie stracić

218 20 5
                                    

*Czarek*
Kiedy obudziłem się rano przypomniał mi się wieczór. Byłem w szoku, niewiem dlaczego chciałem to zrobić. Spojrzałem na moją rękę która była w bandażu. Kiedy go odwnąłem zobaczyłem całą pocięta z wyschnięta krwią rękę, przestraszyłem się.

Zszedłem na dół gdzie spotkałem Anne.
-Co się stało wczoraj?! - Zapytałem zbiegając ze schodów z szokiem w głosie. Wiedziałem że chciałem się zabić ale myślałem że siedziałem tylko na balkonie i kobieta mnie stamtąd zdieła.
-O wstałeś już? Lepiej się  czujesz? -Zapytała z troską w głosie podchodząc do mnie i kładąc rękę na mojej głowie zaczynając mnie głaskać. Widziała przerażenie i szok w moich oczach.
-Co zrobiłem? Nic nie pamiętam... Tylko balkon i to wszystko co wiem...
-Chodź usiądziesz... Wziąłes całe opakowanie twoich leków... Nie wiedziałeś co robisz...
-J-Ja... Co... Nie chcę umierać, po co je wziąłem...
-Wiem że nie chcesz... Pewnie znowu miałeś te zwidy i się przestraszyłes wiesz? -Oznajmila po czym obiela mnie bokiem. Oddałem uscick oraz wpatrywałem się w podłogę.
-Zobaczylam cię na balkonie wtedy, strasznie całą ręką ci krwawiła...
-Przepraszam... Nie chciałem Cię wystraszyć ja nawet nie pamiętam tego zobaczyłem bandaż na mojej ręce i-i....
-Wiem spokojnie już dobrze... Nie chcę cię stracić wiesz? -Zapytała cicho całując mnie w głowę.
-Wiem. Kochasz mnie prawda? - Zapytałem z nadzieją.
-Oczywiscie że cię kocham. Jesteś naszym synem. -Odpowiedziała uśmiechając się lekko do mnie.

Wtedy ja też lekko się uśmiechnąłem. Poczułem motylki w brzuchu i coś w rodzaju ulgi.
-A wy moimi rodzicami...
Wtedy była chwila ciszy. Nie była ona jednak  niezręczna, poprostu przytulalismy się w ciszy. Po chwili Anna zaczęła.
-Chodź muszę ci zmienić bandaż.
Poszedłem z nią do kuchni gdzie usiadłem i podwinąłem rękaw. Gdy zobaczyłem dokładniej jak to wygląda trochę się przeraziłem. Cud że nie przeciąłem sobie tętnicy.
-Przepraszam... Ja nie chciałem... Naprawdę... -Powiedziałem patrząc na moje ręce.
Blondynka lekko westchnęła i odpowiedziała.
-Wiem Czaruś. Już dobrze.
Zaraz po czym Anna napsikała mi jakimś płynem na rany i przetarla zaschnięta krew a następnie założyła nowy opatrunek.
-Dziekuje - Powiedziałem podwijając rękaw w dół
-Nie ma za co. -Odpowiedziała chowając płyn do szafki.
-Czarek może pojedziemy dzisiaj an zakupy co? Bo widzę że wyrosłeś z połowy ubrań i pozatym i tak trzeba Ci kupić buty i kurtę na zimę. -Powiedziała kobieta siadając obok mnie z uśmiechem.
-*Zaśmiałem się lekko* Pewnie że tak. Dziękuję. -Odpowiedziałem patrząc na nią.
-Teraz ja muszę wyjść wrócę za dwie godziny jakoś to bądź gotowy okej?
-Oki. A Wiktor jedzie z nami?
-Nie, bo będzie marudził ile jeszcze i będzie chciał chodzić tylko na jedzenie - Zaśmiała się kobieta. Też się zaśmiałem. 

Gdy kobieta wyszła z domu zjadłem śniadanie i poszedłem się ogarniać. Po dwóch godzinach Anna wróciła. Wiktor jeszcze spał gdyż wrócił późno wieczorem z dyżuru. Pojechaliśmy do galerii a zakupy robiliśmy około trzech godzin. Byłem jej bardzo wdzięczny za to wszystko. Kupiliśmy mi buty i kurtę zimowa oprócz tego jeszcze kilka koszulek i piżamę. Anna wzięła sobie jakąś tam sukienkę.
Wróciliśmy popołudniu do domu. Wiktor oczywiście mówił że go nie wzięliśmy i jak mu było smutno, oczywiście wszystko w formie żartu i po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem widząc jego minę. Jak się okazało zrobił nam też obiad więc razem w trójkę go zjedliśmy a ja po tym poszedłem zrobić porządki w szafie i za małe ubrania musiałem schować w karton a nowe poukładać.

Hejka! Obiecałam to proszę. I bardzo dziękuję wam za wszystkie głosy!💗 Jesteście kochani. Co sądzicie o tym rozdziale? Napiszcie w kom!😍 i teraz postaram się nie robić takich smutnych rozdziałów. Teraz będą bardziej ciekawe i szalone niż depresyjne (nie wiem jak je inaczej nazwać okej XD) Trzymajcie się i pamiętajcie o komie i głosie!❤️💖

Najważniejszy (Awi I Czarek)Where stories live. Discover now