Szansa (ZA)

5 0 0
                                    

"Dusząca woń siarki oszołamiała, ale Annabeth skupiła uwagę na dnie tuż pod nimi i dostrzegła tam wstęgę połyskującej płynnej czerni - rzekę.

- Percy! - krzyknęła mu w ucho. - Woda!

Gorączkowo zamachała rękami. W mętnym czerwonym świetle nie widziała wyraźnie jego twarzy. Sprawiał wrażenie wstrząśniętego i przerażonego, ale kiwnął głową, jakby zrozumiał.

Percy miał władzę nad wodą - jeśli w tej rzece była woda. Mógł w jakiś sposób osłabić ich upadek. Oczywiście słyszała różne straszne opowieści o rzekach w Podziemiu. Mogły odebrać śmiertelnikowi pamięć, mogły spalić ciało i duszę na popiół. Ale postanowiła o tym nie myśleć. To była ich jedyna szansa. 

Rzeka przybliżała się z przerażającą szybkością. W ostatniej chwili Percy krzyknął rozpaczliwie. Woda wezbrała w potężny gejzer, który ich pochłonął.

[...]

Percy chwycił ją za rękę. Otrząsnęła się. Nie widziała go w mętnej wodzie, ale nagle poczuła, że nie chce umierać. Zaczęli oboje wierzgać nogami i po chwili wynurzyli głowy nad powierzchnię.

Z ulgą wciągnęła do płuc powietrze, choć przesycone było siarką. Woda kłębiła się wokół nich i Annabeth zrozumiała, że Percy tworzy wir wodny, aby utrzymać ich na powierzchni.

Nie widziała otoczenia, ale wiedziała, że są w rzece. A rzeka ma brzegi.

- Brzeg - wychrypiała. - W bok.

Percy był półżywy z wyczerpania. Zwykle woda dodawała mu wigoru, ale nie ta woda. Panowanie nad nią musiało go drogo kosztować. Wir zaczął słabnąć. Annabeth objęła Percy'ego jedną ręką w pasie i starała się przeciąć prąd rzeki. A ta się opierała: tysiące zawodzących głosów wdzierało się do uszu i mózgu Annabeth.

Życie to rozpacz. Nic nie ma sensu. I tak umrzecie.

- Nie ma sensu - mruknął Percy.

Zęby szczękały mu z zimna. Przestał płynąć i zaczął tonąć.

- Percy! - krzyknęła. - Rzeka miesza ci w głowie! To Kokytos, Rzeka Lamentów. Rzeka czystej udręki.

- Udręki - powtórzył.

- Walcz z nią!

Wierzgała rozpaczliwie nogami, starając się utrzymać ich na powierzchni. Jeszcze jeden kosmiczny żart, wywołujący śmiech Gai: Annabeth umiera, próbując ocalić swojego chłopaka, syna Posejdona, przed śmiercią w wodzie.

"To się nigdy nie stanie, ty stara wiedźmo" - pomyślała.

Jeszcze mocniej objęła Percy'ego i pocałowała go.

- Opowiedz mi o Nowym Rzymie. O twoich planach na naszą przyszłość.

- Nowy Rzym... nasze plany...

- Tak, Glonomóżdżku. Mówiłeś, że czeka nas tam wspaniała przyszłość! Opowiadaj!

Nigdy nie chciała opuścić Obozu Herosów. To był jedyny dom, jaki znała. Ale kilka dni temu na pokładzie "Agro II" Percy powiedział jej, że wyobraża sobie ich przyszłość między rzymskimi półbogami. W Nowym Rzymie mogą się bezpiecznie osiedlać weterani legionu. Mogą się tam uczyć, zawierać małżeństwa, nawet mieć dzieci.

- Architektura - wymamrotał Percy, a w jego oczach błysnęło ożywienie. - Pomyślałem, że lubisz domy, parki. Tam jest ta ulica ze wspaniałymi fontannami.

Annabeth udało się pokonać kawałek rzeki. Członki ciążyły jej jak worki z piaskiem, ale teraz Percy zaczął jej pomagać. Dostrzegła ciemną linię brzegu o rzut kamieniem od nich.

- Uczyć się... razem?

- No pewnie - potwierdził trochę bardziej stanowczo.

- Co będziesz studiować, Percy?

- Nie wiem.

- Coś wspólnego z morzem? Oceanografię?

- Surfowanie?

Roześmiała się i ten odgłos potoczył się falą po wodzie. Jęczące głosy przycichły do stłumionego szmeru. Annabeth pomyślała, że chyba jeszcze nikt dotąd nie roześmiał się w Tartarze - czystyn, prostym śmiechem z radości.

[...]

Annabeth miała ochotę zwinąć się w kłębek obok Percy'ego i zasnąć. Chciała zamknąć oczy i - jakby to był tylko zły sen - obudzić się na pokładzie "Agro II" wśród przyjaciół, bezpieczna (no... o tyle, o ile w ogóle mogą być bezpieczni półbogowie) i w pełni sił.

Ale nie. Naprawdę byli w Tartarze.

[...]

Percy zakaszlał.

- To miejsce cuchnie jak mój były ojczym.

Uśmiechnęła się słabo. Nigdy nie spotkała Śmierdzącego Gabe'a, ale słyszała o nim wiele opowieści. Była wdzięczna Percy'emu za to, że próbował dodać jej otuchy.

Gdyby wpadła do Tartaru sama, jej los byłby już z góry przesądzony. Po tym, co przeszła w podziemiach Rzymu, walcząc o odzyskanie Ateny Partenos, miała już wszystkiego dosyć. Zwinęłaby się w kłębek i płakała, aż stałaby się jeszcze jednym zawodzącym duchem, który rozpłynąłby się w Rzece Lamentów.

Ale nie była sama. Miała Percy'ego. A to oznaczało, że nie może się poddać.

[...]

Plecaka nie miała - może straciła go podczas spadania, a może w rzece. Żal jej było laptopa Dedala z tymi wszystkimi fantastycznymi programami i danymi, ale teraz miała poważniejsze problemy. Straciła swój sztylet z niebiańskiego spiżu - broń, którą nosiła, od kiedy miała siedem lat.

Gdy zdała sobie z tego sprawę, prawie się załamała, ale postanowiła teraz tego nie rozpamiętywać. Na to przyjdzie czas."

strona 40-44, Znak Ateny

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!On viuen les histories. Descobreix ara