Transport (DH)

4 0 0
                                    


"Percy nie mógł powstrzymać uśmiechu.

- Reyno, nie bądź taka skromna. Przeleciałaś sama pół świata, by odpowiedzieć na prośbę Annabeth, bo zrozumiałaś, że to największa szansa na zażegnanie wojny między nami. To prawdziwe bohaterstwo.

Wzruszyła ramionami.

- I to mówi półbóg, który wpadł do Tartaru i zdołał z niego wrócić.

- Nie był sam - powiedziała Annabeth.

- Och, oczywiście. Wątpię, by bez ciebie wydostał się z papierowej torby.

- To prawda.

- Hej! - zawołał Percy urażonym tonem.

Wszyscy zaczęli się śmiać, ale Percy nie miał im tego za złe. Tak dobrze widzieć ich roześmiane twarze... I tak dobrze być znowu w świecie śmiertelników, oddychać niezatrutym powietrzem, czuć ciepło słońca na plecach.

[...]

Reyna zerknęła na Atenę Partenos.

- Pięknie wygląda na tym wzgórzu, ale nie przeleciałam pół świata, by go podziwiać. Według Annabeth wódz Rzymian powinien go zwrócić do Obozu Herosów. Dobrze zrozumiałam?

Annabeth pokiwała głową.

- Miałam sen... no wiecie, w Tartarze. Byłam na Wzgórzu Herosów, a głos Ateny powiedział: "Muszę tu stanąć. I muszą mnie tu przynieść Rzymianie".

Percy przyglądał się posągowi z niepewną miną. Nigdy nie czuł sympatii do matki Annabeth. Obawiał się, że posąg Wielkiej Mamusi ożyje i zruga go za to, że wpędził jej córeczkę w takie tarapaty - albo może rozdepcze go bez słowa.

- To ma sens - odezwał się Nico.

Percy drgnął. Czyżby Nico czytał w jego myślach i zgadzał się z tym, by Atena go rozdeptała?

Syn Hadesa siedział po przeciwnej stronie kręgu. Zjadł tylko połowę granatu, owocu Podziemia. Percy zastanawiał się, czy to przejaw jego poczucia humoru.

- Ten posąg to bardzo ważny symbol - powiedział Nico. - Rzymianie oddający go Grekom... To mogłoby zaleczyć historyczną ranę, może nawet uzdrowić bogów z ich schizofrenii.

[...]

- Kiedy obejmiemy dowództwo - powiedział Frank.  - Naszym pierwszym rozkazem powinno być załadowanie Oktawiana do najbliższej katapulty i wystrzelenie, jak można najdalej.

- Racja - zgodziła się Reyna. - Ale teraz...

- On aż się pali do wojny - wtrąciła się Annabeth. - I rozpocznie ją, jeśli go nie powstrzymamy.

[...]

- Niestety, Leo ma rację. Nie mam pojęcia, jak przetransportować coś tak wielkiego. Przypuszczałam... no, miałam nadzieję, że wy coś wymyślicie.

- Labirynt - powiedziała Hazel. - To znaczy... Jeśli Pazyfae naprawdę go odtworzyła, to myślę, że... - Spojrzała znacząco na Percy'ego. - No wiesz, powiedziałeś, że Labirynt może doprowadzić wszędzie. Więc może....?

- Nie - powiedzieli jednocześnie Percy i Annabeth.

- Nie chcemy cię dołować - dodał Percy. - Tylko że... 

Próbował znaleźć właściwe słowa. Jak opisać Labirynt komuś, kto nigdy w nim nie by? Dedal stworzył go jako żywą, rosnąca plątaninę podziemnych korytarzy. Przez całe stulecia rozrastała się jak korzenie drzewa pod całą powierzchnią ziemi. Tak, Labirynt mógł doprowadzić wszędzie. Odległość nie miała w nim znaczenia. Można wejść do niego w Nowym Jorku, przejść trzy metry i wyjść w Los Angeles - ale tylko wtedy, gdy odnajdzie się właściwą drogę. Bo jeśli się nie odnajdzie, Labirynt będzie cię zwodził i próbował zabić za każdym zakrętem. Kiedy podziemna sieć tuneli zawaliła się po śmierci Dedala, Percy poczuł ulgę. Na samą myśl, że Labirynt sam się odradza, znowu rozrasta pod ziemią, stając się przestronnym nowym domem dla potworów, robiło mu się niedobrze. Miał dość innych problemów na głowie.

 - Przede wszystkim - powiedział - korytarze Labiryntu są za wąskie i za kręte. Nie ma sposobu, by znieść tam Atenę Partenos... 

- I nawet gdyby naprawdę sam się odtwarzał - ciągnęła Anna beth - nie wiemy, jaki może teraz być. Już i tak stał się niebezpieczny, kiedy władał nim Dedal, który nie był zły. Jeśli Pazyfae odtworzyła Labirynt tak, jak chciała... - Potrząsnęła głową. - Hazel, może twoja zdolność wyczuwania wszystkiego w podziemiach mogłaby wystarczyć, by przeprowadzić nimi Reynę, ale nikt inny by tego nie dokonał. A ty jesteś nam potrzebna. Zresztą, gdybyś tam zabłądziła... 

 - Przekonałaś mnie - powiedziała ponuro Hazel. - Nie ma sprawy.

 Reyna obrzuciła spojrzeniem resztę grupy.- Jakieś inne pomysły? 

 - Ja mogę pójść - zaproponował Frank niezbyt ochoczym tonem. - Powinienem pójść, skoro jestem pretorem. Może wykopiemy jakiś szyb albo...? 

Nie Franku Zhang - Reyna obdarzyła go lekkim uśmiechem. - Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy współpracować, ale teraz twoje miejsce jest tu, pośród załogi tego okrętu. Jesteś jed siedmiorga.

- Ja nie - odezwał się Nico. 

 Wszyscy przestali jeść, Percy spojrzał na Nica, próbując ocenić, żartuje.

 Hazel odłożyła widelec. 

- Nico... 

- Pójdę z Reyną - oznajmił. - Mogę przenieść posąg jako cień.

- Zaraz... - Percy podniósł rękę. - To znaczy... Wiem, że dopiero co przeniosłeś na świat nas ośmioro... i to było niesamowite. Ale rok temu mówiłeś, że kiedy sam się tak przenosiłeś, było to bardzo niebezpieczne i nieprzewidywalne. Parę razy wylądowałeś w  Chinach. Przeniesienie dwunastometrowego posągu i dwojga ludzi przez pół świata... 

-  Zmieniłem się, odkąd powróciłem z Tartaru.

 Oczy Nica płonęły gniewem - tak intensywnie, że Percy nie mógł zrozumieć dlaczego. Czyżby go czymś obraził?

 -Nico - włączył się do rozmowy Jason - nie kwestionujemy twojej mocy. Chcemy tylko się upewnić, że nie zabijesz się przy próbie.

 - Dokonam tego - upierał się Nico. - Będę robił krótkie skoki... kaset mil naraz. To prawda, po każdym skoku nie będę zdolny odpierać ataków potworów. Reyna będzie musiała obronić mnie posąg.

 Reyna miała pokerową twarz. Przyglądała się wszystkim po lolei, nie zdradzając niczym swoich myśli.

 -Ktoś chce jeszcze coś powiedzieć?

 Wszyscy milczeli. 

 -A więc dobrze. - Ton jej głosu był stanowczy jak sędziego wydającego wyrok. Percy pomyślał, że gdyby miała pod ręką młotek, powinna nim teraz stuknąć.

[...]

Annabeth chwyciła go za rękę. Sycił się jej widokiem tutaj, śmiertelników, bez Mgływ świecie Śmierci. Była wciąż wychudzona i mizerna, ale jej jasne włosy opromieniało słońce, a w szarych oczach czaiła się mądrość. 

 - Percy, tak to już jest z przepowiedniami, są dwuznaczne - powiedziała. - Jeśli tam nie dotrzemy, możemy utracić największą i jedyną szansę, by ją powstrzymać. W Atenach ma się rozegrać decydująca bitwa. Nie możemy się wycofać. A poza tym próby robienia czegoś wbrew przepowiedni zawsze okazywały się zwodne. Gaja może nas dosięgnąć gdzieś indziej albo przelaćkrew innych półbogów. 

- Tak, masz rację. Nie podoba mi się to, ale masz rację."

strona 527-535, Dom Hadesa

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Where stories live. Discover now