Wyprawa (SN)

5 1 0
                                    


SYN NEPTUNA

Obszarpaną pomarańczową koszulkę zostawił na pryczy.

- Wrócę - powiedział. Poczuł się bardzo głupio, przemawiając do koszulki, ale naprawdę myślał o Annabeth i swoim dawnym życiu. - Nie odchodzę na zawsze. Muszę tylko pomóc tym ludziom. Przyjęli mnie. Zasługują na to, żeby przeżyć. 

[...]

Wysiedli w Oakland. Musieli przejść przez jakieś podejrzane przedmieścia, ale nikt ich nie zaczepił. Za każdym razem gdy cżłonkowie miejscowych gangów podeszli na tyle blisko, by spojrzeć Percy'emu w oczy, szybko odchodzili. W ciągu ostatnich kilku miesięcy doskonale opanował wilcze spojrzenie, które mówiło: "Uważasz się za twardziela? Ja jestem twardszy". Po uduszeniu morskiego potwora i rozjechaniu gorgon radiowozem nie bał się żadnych gangów. W ogóle nie bał się niczego w świecie śmiertleników.

Późnym popołudniem dotarli do mairny Alamedy. Percy ogarnął wzrokiem Zatokę San Francisco, wdychając słone morskie powietrze. Od razu poczuł się lepiej. To była domena jego ojca. Cokolwiek ich czekało, miał przewagę, dopóki byli na morzu.

[...]

Przemknęli obok stada lwów morskich wylegujących się na brzegu i mogłaby przysiąc, że zobaczyła wśród nich jakiegoś bezdomnego starca, który wyciągnął ku niej kościsty palec i powiedział coś bezgłośnie. Coś, co odczytała jako: "Nawet o tym nie myśl".

- Widzieliście to ? - zapytała.

Twarz Percy'ego była czerwona w świetle zachodzącego słońca.

- Tak. Już tu kiedyś byłem. No... nie wiem. Chyba szukałem swojej dziewczyny.

- Annabeth - dopowiedział Frank. - Kiedy wędrowałeś do Obozu Jupiter?

Percy zmarszczył czoło.

- Nie. Przedtem.

Przypatrywał się miastu, jakby wciąż szukał Annabeth, póki nie przepłynęli pod mostem Golden Gate i skierowali się na północ.

[...]

Percy nie zwracał na nich uwagi. Wciąż wpatrywał się w wybrzeże. Kiedy mijali Stinson Beach, wskazał w głąb lądu, gdzie z zielonych wzgórz wyrastał pojedynczy szczyt.

- To mi wygląda znajomo.

- Góra Tam - powiedział Frank. - Chłopaki z obozu wciąż o niej mówili. Na jej szczycie doszło do wielkiej bitwy. To była baza tytanów.

Percy zmarszczył brwi.

- Któreś z was tam było?

- Nie - odrzekła Hazel. - To było w sierpniu, zanim... mmm...zanim przybyłam do Obozu. Jason mi o tym mówił. Legion zniszczył pałac wroga i pozabijał mnóstwo potworów. Jason walczył z Kriosem. Sam na sam z tytanem, potrafisz to sobie wyobrazić?

- Potrafię - mruknął Percy.

Hazel nie bardzo wiedziała, co to znaczy, ale Percy rzeczywiście przypominał jej Jasona, mimo że z wyglądu wcale nie byli do siebie podobni. Obaj promieniowali dziwną, pełna spokoju mocą zabarwioną jakimś smutkiem, jakby znali swoje przeznaczenie i wiedzieli, że nadejdzie czas, gdy napotkają potwora, którego nie zdołają pokonać."

strona 178, 181, 185, 187


Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Where stories live. Discover now