Wystarczający (ZA)

4 0 0
                                    


"Jason stwierdził, że czuję się wystarczająco dobrze, by objąć wachtę razem z trenerem Hedge'em, który wciąż był tak naładowany adrenaliną, że za każdym razem gdy okręt wpadał w turbulencję, wymachiwał pałką i wrzeszczał: "Giń!".

Do świtu było jeszcze parę godzin, więc Jason zaproponował Percy'emu, by się trochę przespał.

- Wszystko gra, stary - powiedział. - Daj komuś innemu szansę ocalenia okrętu, dobra?

Percy zgodził się, choć kiedy znalazł się już w swojej kajucie, jakoś nie mógł zasnąć.

Wpaytywał się w mosiężną lampę zwisającą z sufitu i myślał o tym, jak łatwo dał się pokonać Chrysaorowi w walce na miecze. Złoty wojownik mógł go zabić, nawet się nie spociwszy. Darował mu życie tylko dlatego, że ktoś inny zechciał zapłacić za przywilej zabicia go własnoręcznie.

Czuł się tak, jakby jakaś strzała prześliznęła się przez szczelinę w jego pancerzu - jakby wciąż nosił przekleństwo Achillesa i jakby ktoś odkrył jego słaby punkt. Im dłużej chodził po świecie jako heros, tym bardziej przyjaciele go podziwiali. Polegali na jego zdolnościach i ufali jego mocom. Nawet Rzymianie ponieśli go na tarczy i uczynili swoim pretorem, a przecież poznał ich zaledwie parę tygodni wcześniej.

Ale nie czuł w sobie mocy. Im więcej bohaterskich czynów dokonywał, tym lepiej zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń. Czuł się jak oszust. "Wcale nie jestem tak wielkim bohaterem, jak myślicie" - chciał ostrzec swoich przyjaciół. Dowodziły tego jego porażki, takie jak ta ostatnia. Może właśnie dlatego zaczął bać się uduszenia. Nie zatonięcia w morzy czy pogrążenia w ziemi, ale przywalenia przez nadmierne oczekiwania.

A niech to... Kiedy zaczynał mieć takie myśli, wiedział, że spędził zbyt wiele czasu z Annabeth.

Atena wypomniała kiedyś Percy'emu jego fatalną skazę, to, co dla niego najgroźniejsze. Jest zbyt lojalny wobec przyjaciół. Nie widzi wszystkiego w szerszej perspektywie. Ocaliłby przyjaciela, nawet gdyby oznaczało to zniszczenie reszty świata.

Wówczas to zlekceważył. Lojalność miała być czymś złym? Nie okazała się zła podczas walki z tytanami. Ocalił swoich przyjaciół i pokonał Kronosa.

Teraz zaczął się nad tym zastanawiać. Bez wahania rzuciłby się na każdego potwora, boga czy giganta, gdyby jego przyjaciołom coś zagrażało. Ale czy na pewno on miałby to zrobić? A może to zadanie dla kogoś innego? Bardzo trudno byłoby mu się z tym pogodzić. Miał kłopot nawet z czymś tak prostym jak pozwolenie Jasonowi na objęcie wachty. Nie chciał na nikim polegać, nie chciał, by chronił go ktoś, kto mógłby przy tym ucierpieć.

Uczyniła to kiedyś dla niego matka. Tkwiła w złym związku z ordynarnym śmiertelnikiem, ponieważ uważała, że w ten sposób ocali syna przed potworami. Grover, jego najlepszy przyjaciel, chronił go przez prawie cały rok, zanim Percy uświadomił sobie, że jest półbogiem. A Grovera o mało nie zabił Minotaur.

Percy nie był już chłopcem. Nie chciał, by ktokolwiek, kogo kochał, ryzykował dla niego życie. Musiał być na tyle silny, by sam siebie chronić. A teraz miał pozwolić Annabeth pójść samotnie za Znakiem Ateny, wiedząc, że ona może przypłacić za to życiem? Gdyby stanął przed wyborem - ocalenie Annabeth albo powodzenie ich misji - czy naprawdę byłby w stanie wybrać misję? "

strona 351-352, Znak Ateny

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα