Ofiara i wiadomość (DH)

4 0 0
                                    


"Annabeth miała okropne koszmary. W Tartarze były tysiąc razy żywsze.

Najpierw była znowu małą dziewczynką wspinającą się na Wzgórze Herosów. Pomagał jej Luke Castellan, trzymając ją za rękę. Ich przewodnik, satyr Grover Underwood, podskakiwał nerwowo na szczycie, wołając: "Szybciej! Szybciej!".

Za nimi stała Thalia Grace, powstrzymując swoją magiczną tarczą, Egidą, sforę piekielnych psów.

Ze szczytu Annabeth zobaczyła na dni doliny cały obóz - ciepłe świata domków, nadzieję schronienia. Potknęła się i skręciła nogę w kostce. Luke wziął ją na ręce. Potwory były już zaledwie parę metrów od nich, otaczając Thalię ze wszystkich stron.

- Idźcie! - krzyknęła. - Powstrzymam je!

[...]

Otworzyła oczy. Krzyknęła, chwytając Percy'ego za ramiona. Była w Tartarze, w świątyni Hermesa.

- Spokojnie - powiedział. -  Miałaś złe sny?

Skóra jej ścierpła ze strachu.

- To... już moja kolej?

- Nie, nie. Wszystko w porządku. Śpij.

- Percy!

- Hej, nic się nie dzieje. Zresztą jestem zbyt podniecony, żeby zasnąć. Popatrz.

Tytan Bob siedział ze skrzyżowanymi nogami przy ołtarzu, zajadając pizzę.

Annabeth przetarła oczy, zastanawiając się, czy jeszcze śni.

- Czy to... pepperoni?

- Spalone ofiary - powiedział Percy. - Ofiary złożone Hermesowi w świecie śmiertelników. Pojawiły się tu w obłoku dymu. Pół hot doga, trochę winogron, talerz pieczonej wołowiny i torebka orzechowych pastylek M&M's.

- Orzechowe pastylki dla Boba! - zawołał radośnie Bob. - Zgoda?

Annabeth nie protestowała. Percy przyniósł jej talerz z wołowiną. Pochłonęła ją z wilczym apetytem. Jeszcze nigdy jej nic tak nie smakowało. Mięso było wciąż gorące, polane takim samym słodkim, ostrym sosem jak barbecue w Obozie Herosów.

- Wiem - powiedział Percy na widok jej miny. - Myślę, że jest z Obozu Herosów.

Ogarnęła ją fala tęsknoty za domem. Przy każdym posiłku obozowicze spalali trochę jedzenia, by uczcić swoich boskich rodziców. Dym miał ucieszyć bogów, ale Annabeth nigdy się nie zastanawiała, co się dzieje ze spalonym jedzeniem. Może pojawiało się na ołtarzach bogów na Olimpie... albo nawet tu, w Tartarze.

- Orzechowe pastylki M&M's - powiedziała. - Connor Stoll zawsze spalał przy kolacji torebkę na cześć swojego taty.

Wyobraziła sobie, że siedzi w pawilonie jadalnym, patrząc na zachód słońca nad zatoką Long Island. Tam się po raz pierwszy naprawdę pocałowali. Zapiekły ją oczy.

Percy położył rękę na jej ramieniu.

- Hej, głowa do góry. To tylko domowe żarcie.

Pokiwała głową. Resztę zjedli w milczeniu.

[...]

- Nie wiem. - Bob uśmiechnął się. - Bob jest inny! Ale, tak, mogą wyczuwać półbogów. Wy dwoje bardzo pachniecie. Dobry zapach. jak... jak maślane herbatniki! 

- Herbatniki - powtórzyła Annabeth. - Super.

Percy wspiął się z powrotem na podstawę ołtarza.

- Czy w Tartarze można zabić giganta? No bo... nie ma tu żadnego boga, który by nam pomógł...

Spojrzał na Annabeth, jakby oczekiwał od niej odpowiedzi.

- Percy, nie wiem. Jeszcze nigdy nie byłam w Tartarze i nie walczyłam tu z potworami. Może Bob mógłby nam pomóc zabić giganta? Może tytan to coś w rodzaju boga? Po prostu nie wiem.

- Aha. No dobra.

Dostrzegła niepokój w jego oczach. Od lat polegał na jej odpowiedziach. Teraz, kiedy tak jej potrzebował, nie mogła mu pomóc. To okropne, ale miała pustkę w głowie. W Obozie Herosów nie przygotowywano ją na wędrówki po Tartarze.

[...]

- Bob - powiedziała - ofiary spalone w świecie śmiertelników pojawiają się na tym ołtarzu, tak?

Tytan zmarszczył czoło, jakby mu zadano trudne pytanie w jakimś quizie.

- Tak?

- A co się stanie, jeśli spalę coś na tym ołtarzu?

- Yyy...

- Rozumiem. Nie wiesz. Nikt nie wie, bo jeszcze nigdy tego nie zrobiono.

"To jest szansa - pomyślała. - Maleńka szansa, że ofiara spalona na tym ołtarzu może pojawić się w Obozie Herosów".

Wątpliwe, ale jeśli zadziała...

- Annabeth? - powtórzył Percy. - Ty coś planujesz. Masz tę swoją dobrze mi znaną minę.

- Nie mam żadnej dobrze ci znanej miny.

- Masz. Brwi ściągnięte, wargi zaciśnięte i...

- Masz długopis?

- Żartujesz, tak? - wyjął Orkan.

- Tak, ale czy można nim pisać?

- No... nie wiem. Nigdy nie próbowałem.

Zdjął z długopisu zatyczkę. Jak zwykle w jego dłoniach pojawił się miecz. Annabeth widziała to już setki razy. Kiedy miał walczyć, po prostu zdejmował te zatyczkę. Później długopis zawsze odnajdował się w jego kieszeni. Kiedy Percy dotknął zatyczkę końca klingi, miecz z powrotem zamieniał się w długopis.

- A gdybyś dotknął zatyczką drugiego końca miecza? - zapytała. - Tam, gdzie zwykle ją wsadzasz, kiedy zamierzasz pisać długopisem.

- Yyy... -  Percy pokręcił głową, ale dotknął zatyczką końca rękojeści miecza.

Orkan zamienił się z powrotem w długopis, ale teraz z odsłoniętym końcem piszącym.

- Mogę?

Annabeth wyrwała mu długopis z ręki. Rozłożyła papierową chusteczkę na ołtarzu i zaczęła pisać. Tusz pobłyskiwał niebiańskim spiżem.

- Co ty robisz? - zapytał Percy.

- Wysyłam wiadomość. I mam nadzieję, że Rachel ją dostanie.

- Rachel? Masz na myśli naszą Rachel? Wyrocznię delfijską?

- Tak, ją. - Annabeth starała się nie uśmiechnąć.

Na to imię Percy reagował nerwowo. Kiedyś Rachel miała ochotę z nim chodzić. Dawne dzieje. Teraz były przyjaciółkami. Jednak Annabeth lubiła od czasu do czasu wzbudzić w nim trochę niepokoju. Niech nie będzie taki pewny siebie.

Skończyła pisać i złożyła chusteczkę. Na wierzchu napisała:

𝕮𝖔𝖓𝖓𝖔𝖗,

𝖉𝖆𝖏 𝖙𝖔 𝕽𝖆𝖈𝖍𝖊𝖑. 𝕿𝖔 𝖓𝖎𝖊 𝖏𝖊𝖘𝖙 𝖉𝖔𝖜𝖈𝖎𝖕. 𝕹𝖎𝖊 𝖇𝖆̨𝖉𝖟́ 𝖌ł𝖚𝖕𝖐𝖎𝖊𝖒.

𝕮𝖆ł𝖚𝖘𝖐𝖎,

𝕬𝖓𝖓𝖆𝖇𝖊𝖙𝖍

Wzięła głęboki oddech. Prosiła Rachel Dare, by zrobiła coś bardzo niebezpiecznego, ale był to jedyny sposób, by porozumieć się z Rzymianami - jedyny sposób na uniknięcie rozlewu krwi."

strona 157- 160, 162-164, Dom Hadesa

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz