Drużynka (ZA)

3 0 0
                                    


"Ostatnim razem przed atakującą hydrą ocalił go pewien okręt wojenny: salwa ze spiżowych armat roztrzaskała hydrę na kawałki. Taki manewr raczej nie mógł mu teraz pomóc... A może jednak?

[...]

- Nie poddamy się - warknął Jason. - Posiekamy was na kawałki, jak Jupiter zrobił z Saturnem.

- Zgadza się - powiedział Percy. - Obaj już jesteście trupami.  I guzik mnie obchodzi, czy mamy po swojej stronie jakiegoś boga, czy nie.

[...]

Przypomniał sobie słowa Luke'a Castellana, wypowiedziane lata temu, kiedy Percy powrócił ze swojej pierwszej misji: "Nie zdałeś sobie sprawy, jak bez sensu jest to wszystko? Całe to bohaterstwo - jesteśmy pionkami bogów".

Był teraz niemal w tym samym wieku co wówczas Luke. Zrozumiał, dlaczego Luke stał się taki zgorzkniały. W ciągu ostatnich pięciu lat Percy zbyt często bywał pionkiem. Wyglądało na to, że mieszkańcy Olimpu po kolei wykorzystywali go do swoich planów. 

Może bogowie byli lepsi od tytanów albo gigantów czy Gai, ale to nie czyniło ich jeszcze dobrymi i mądrymi. Nie zachęcało Percy'ego do tej idiotycznej walki na arenie.

Niestety, nie miał wyboru. Jeśli ma ocalić przyjaciół, musi pokonać tych gigantów. Musi przeżyć i odnaleźć Annabeth.

[...]

Od początku wyprawy Percy czuł się odpowiedzialny za przyjaciół i był pewny, że Jason czuję to samo. Działali w małych grupkach, sądząc, że tak będzie bezpieczniej. Walczyli pojedynczo, każdy półbóg robił to, co potrafił najlepiej. Ale Hera nie bez powodu stworzyła drużynę. Parę razy kiedy Percy działał wspólnie z Jasonem - wzywając burzę w Forcie Sumter, pomagając "Agro II" pokonać Słupy Herkulesa, nawet napełniając nimfeum - czuł się pewniej, łatwiej mu było rozwiązywać problemy, jakby przez całe życie był cyklopem i nagle się obudził, mając dwoje oczu.

- Zaatakujemy razem - powiedział. - Najpierw Otisa, bo jest słabszy. Wykończymy go i zajmiemy się Efialtesem. Uderzymy razem spiżem i złotem, może nie będą się tak szybko odradzać.

Jason uśmiechnął się krzywo, jakby zrozumiał, że ma umrzeć w dość żałosny sposób.

- Dlaczego nie? - zgodził się. - Ale Efialtes nie będzie stał bezczynnie, czekając, aż zabijemy jego brata. Chyba że...

- Mamy dziś dobry wiatr, a pod areną biegnie rurociąg.

Jason natychmiast zrozumiał, o co mu chodzi. Roześmiał się, a Percy poczuł przeskakującą między nimi iskrę przyjaźni. Facet o wielu sprawach myśli podobnie jak on.

[...]

Percy powlókł się do Jasona i klepnął go po ramieniu. Widownia duchów nagrodziła ich owacją na stojąco.

[...]

Percy ukląkł przy Jasonie i Piper.

- Co z ramieniem?

Piper uśmiechnęła się.

- Wyleczy się. Obaj dzielnie się spisaliście.

Jason trącił Percy'ego łokciem.

- Niezła z nas drużynka, co?

- Lepiej nam poszło niż wtedy na polu kukurydzianym w Kansas - zgodził się Percy."

strona 472, 476, 481-483, 486, 489, Znak Ateny


Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Where stories live. Discover now