Znowu Mars (SN)

6 0 0
                                    

SYN NEPTUNA

"Frank zapukał delikatnie. Nikt nie odpowiedział. Pchnął drzwi. Babcia leżała na łóżku wychudła i krucha, jej białe włosy rozsypane były wokół twarzy jak korona bazyliszka. Na nocnej szafie paliła się świeca. Przy łóżku siedział wielki mężczyzna w beżowym polowym mundurze armii kanadyjskiej. Pomimo mroku miał okulary przeciwsłoneczne połyskujące krwawą czerwienią. 

- Mars - powiedział Frank.

Bóg spojrzał na niego spokojnie.

- Hej, synu. Wejdź. Powiedz swoim przyjaciołom, żeby się przespacerowali.

- Frank? - szepnęła Hazel. - Powiedziałeś "Mars"? Dlaczego? Czy twoja babcia...

Frank spojrzał na przyjaciół.

- Nie widzicie go?

- Kogo? - Percy zacisnął dłoń na rękojeści miecza. - Mars? Gdzie?

Bóg wojny zachichotał.

- Nie, nie widzą mnie. Uznałem, że tym razem tak będzie lepiej. To prywatna rozmowa... ojca z synem, zgoda?

Frank zacisnął pięści. Policzył do dziesięciu, zanim uznał, że może przemówić.

- Słuchajcie... to... no... nic takiego. Może zajmiecie te środkowe sypialnie?

- Dach - powiedziała Ella. - Dachy są dobre dla harpii.

- No pewnie - zgodził się oszołomiony Frank. - W kuchni znajdziecie chyba coś do jedzenia. Zostawicie mnie tu z babcią na parę minut? Myślę, że ona...

Głos mu się załamał. Nie wiedział, czy chcę się rozpłakać, krzyczeć czy rąbnąć Marsa w te okulary. Może wszystko na raz.

Hazel położyła mu rękę na ramieniu.

- Oczywiście, Frank. Ella, Percy, idziemy.

[...]

- Junona? Pudło, synu. Nie Junona! Jesteś jej tajną bronią. Nie wydałaby cię. Nie, miałem na myśli Gaję. Najwyraźniej wciąż cię śledzi. Chyba niepokoisz ją bardziej niż Percy, Jason czy ktokolwiek inny z siedmiorga.

Frankowi wydawało się, że pokój zaczął się chwiać. Żałował, że nie ma jeszcze jednego krzesła, na którym mógłby usiąść.

- Siedmiorga... Masz na myśli tę starą przepowiednię o Wrotach Śmierci? Ja jestem jednym z siedmiorga herosów? i Jason, I...

- Tak, tak - Mars machnął niecierpliwie ręką. - Rusz głową, synu. Podobno jesteś dobrym taktykiem. Zastanów się! To oczywiste, że twoi przyjaciele też są sposobeni do tej misji, zakładając, że wrócicie żywi z Alaski. Junona zamierza zjednoczyć Greków i Rzymian, aby razem stawili czoła gigantom. Uważa, że tylko to może powstrzymać Gaję.

Wzruszył ramionami, najwyraźniej nieprzekonany do tego planu.

- W każdym razie Gaja nie chce, żebyć był jednym z siedmiorga. Percy Jackoson... Gaja sądzi, że może nad nim zapanować. Wszyscy pozostali mają swoje słabości, które może wykorzystać. Ale ty... ty ją niepokoisz. Wolałaby od razu cię zabić. Właśnie dlatego wezwała lajstrygonów. Są tu od dawna, czekają na ciebie.

Frank pokręcił głową. Czyżby Mars coś knuł? Przecież to nieprawdopodobne, by jakąkolwiek boginię niepokoił ktoś taki jak on, Frank. Percy Jackson, tak, on może wzbudzać niepokój...

- Ja nie mam żadnych słabych stron? Ja mam same słabe strony! Moje życie zależy od kawałka drewna!

Mars uśmiechnął się.

- Nie doceniasz samego siebie.

[...]

- Życie jest tak cenne tylko dlatego, że ma swój koniec, synu. Mówi ci to bóg. Wy, śmiertelnicy, nie wiecie, jakie macie szczęście.

[...]

-... Myślisz, że Percy Jackson jest lepszy od ciebie.

- Bo jest - burknął Frank. - Walczył z tobą i zwyciężł.

Mars wzruszył ramionami.

- Może. Może tak. Ale każdy heros ma swoją słabą stronę. Percy Jackson? Jest zbyt lojalny wobec swoich przyjaciół. Nie potrafi ich porzucić, za nic w świecie. Już dawno temu mu to powiedziano. I pewnego dnia stanie przed wyborem, którego nie będzie mógł dokonać. Bez ciebie, Frank... bez twojego poczucia obowiązku...zawiedzie. Ta cała wojna wymknie się wam spod kontroli i Gaja zniszczy świat."

strona 333, 335, 338-339

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt