Sto siedemdziesiąt sześć

23 4 0
                                    

Claire

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

Claire

Siedziała w pokoju, jakby od niechcenia przerzucając strony zeszytu z notatkami – któregoś z kolei, bo w porywach zdarzało jej się pisać tak dużo i często, że już dawno przestała liczyć, ile tak naprawdę ich było. Większość z tego, co pisała, należała do niej, stanowiąc mniej lub bardziej złożone rymowanki albo białe wiersze, zależnie od nastroju i tego, co akurat przyszło jej do głowy. Inne, te bardziej skomplikowane i niepokojące, powstawały, kiedy wpadała w ten dziwny stan, a kolejne słowa samoistnie wychodziły spod jej ręki, często zapowiadając, co dopiero miało się wydarzyć, chociaż nie zawsze była w stanie to zrozumieć. Wciąż dziwnie się czuła, określając siebie mianem osoby dysponującej jakimkolwiek darem, ale już dawno zrozumiała, że tak po prostu było: posiadała wyjątkowe zdolności, bo przepowiadanie przyszłości w tej formie zdecydowanie nie było czymś, czego można było się ot tak nauczyć.

W zamyśleniu zacisnęła palce na zawieszce bransoletki od Lucasa, paznokciem odnajdując niewielką szczelinę – dowód na to, że serduszko dało się rozdzielić na dwie części, tym samym będąc w stanie dostać się do niewielkiego pisaka, który mogła użyć w razie tej szczególnej potrzeby. Do tej pory nie musiała tego zrobić nawet raz, co niezmiernie ją cieszyło, nawet jeśli nie była w stanie tak po prostu zapomnieć o tych kilku słowach, które przyszły jej do głowy na krótko przed tym, jak zdecydowała się pojechać z kuzynami do szkoły. Tysiące tożsamości... Wciąż nikomu o tym nie powiedziała, nie widząc żadnej logiki w ewentualnym proroctwie, tym bardziej, że w ostatnim czasie już i tak działo się dość, by wszyscy chodzili zmartwieni. Swoją drogą, była w stanie wyobrazić sobie reakcję ojca, który zwykle sprawiał wrażenie chętnego coś rozwalić, kiedy akurat wspominała o zagadkach w wierszu; skoro nawet ona nie zawsze potrafiła je w porę zinterpretować, Rufus tym bardziej nie miał szans, co oczywiście uderzało w jego ambicję w stopniu wystarczającym, by czuł się poirytowany.

Inną kwestią było to, że te dziwne stany mogłyby wrócić, chociaż przez całe lata nie czuła potrzeby pisania haiku. Martwiło ją to, bo – tak jak i wizje Isabeau, o czym również nie była w stanie zapomnieć, porażona analogią tego, jak jej zdolności pokrywały się z umiejętnościami ciotki – najczęściej wiedziała o rzeczach, które w najmniejszym stopniu nie były dobre. Nie miała pojęcia, co tak naprawdę powinna o tym sądzić i czy kiedykolwiek miała nauczyć się właściwie interpretować swoje zapiski, w większości przypadków błądząc na oślep i szukając wyjaśnienia czegoś, co na swój sposób było dla niej obce. Być może początkowo miało to związek z tym, że z uporem odsuwała od siebie samą myśl o tym, że mogłaby być w jakimkolwiek stopniu wyjątkowa; chyba nadal to robiła, podświadomie obawiając się tego, że znowu przewidzi coś złego i nie będzie w stanie tego zatrzymać. Czuła, że powinna się z tym oswoić – otworzyć na dar, który wydawał się płynąć od samej bogini, jakby to Selene prowadziła ją za rękę, wskazując odpowiedni kierunek działania – jednak i to nie było takie oczywiste i proste, a Claire wiedziała, że wszystko tak naprawdę zależało od niej. To były jej zdolności, jej indywidualna sprawa, a szukanie kogoś, kto wyręczyłby ją w poszukiwaniu sensu wierszy, najzwyczajniej w świecie nie miało sensu.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang