Elena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...
Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.
Claire
Siedziała w pokoju, jakby od niechcenia przerzucając strony zeszytu z notatkami – któregoś z kolei, bo w porywach zdarzało jej się pisać tak dużo i często, że już dawno przestała liczyć, ile tak naprawdę ich było. Większość z tego, co pisała, należała do niej, stanowiąc mniej lub bardziej złożone rymowanki albo białe wiersze, zależnie od nastroju i tego, co akurat przyszło jej do głowy. Inne, te bardziej skomplikowane i niepokojące, powstawały, kiedy wpadała w ten dziwny stan, a kolejne słowa samoistnie wychodziły spod jej ręki, często zapowiadając, co dopiero miało się wydarzyć, chociaż nie zawsze była w stanie to zrozumieć. Wciąż dziwnie się czuła, określając siebie mianem osoby dysponującej jakimkolwiek darem, ale już dawno zrozumiała, że tak po prostu było: posiadała wyjątkowe zdolności, bo przepowiadanie przyszłości w tej formie zdecydowanie nie było czymś, czego można było się ot tak nauczyć.
W zamyśleniu zacisnęła palce na zawieszce bransoletki od Lucasa, paznokciem odnajdując niewielką szczelinę – dowód na to, że serduszko dało się rozdzielić na dwie części, tym samym będąc w stanie dostać się do niewielkiego pisaka, który mogła użyć w razie tej szczególnej potrzeby. Do tej pory nie musiała tego zrobić nawet raz, co niezmiernie ją cieszyło, nawet jeśli nie była w stanie tak po prostu zapomnieć o tych kilku słowach, które przyszły jej do głowy na krótko przed tym, jak zdecydowała się pojechać z kuzynami do szkoły. Tysiące tożsamości... Wciąż nikomu o tym nie powiedziała, nie widząc żadnej logiki w ewentualnym proroctwie, tym bardziej, że w ostatnim czasie już i tak działo się dość, by wszyscy chodzili zmartwieni. Swoją drogą, była w stanie wyobrazić sobie reakcję ojca, który zwykle sprawiał wrażenie chętnego coś rozwalić, kiedy akurat wspominała o zagadkach w wierszu; skoro nawet ona nie zawsze potrafiła je w porę zinterpretować, Rufus tym bardziej nie miał szans, co oczywiście uderzało w jego ambicję w stopniu wystarczającym, by czuł się poirytowany.
Inną kwestią było to, że te dziwne stany mogłyby wrócić, chociaż przez całe lata nie czuła potrzeby pisania haiku. Martwiło ją to, bo – tak jak i wizje Isabeau, o czym również nie była w stanie zapomnieć, porażona analogią tego, jak jej zdolności pokrywały się z umiejętnościami ciotki – najczęściej wiedziała o rzeczach, które w najmniejszym stopniu nie były dobre. Nie miała pojęcia, co tak naprawdę powinna o tym sądzić i czy kiedykolwiek miała nauczyć się właściwie interpretować swoje zapiski, w większości przypadków błądząc na oślep i szukając wyjaśnienia czegoś, co na swój sposób było dla niej obce. Być może początkowo miało to związek z tym, że z uporem odsuwała od siebie samą myśl o tym, że mogłaby być w jakimkolwiek stopniu wyjątkowa; chyba nadal to robiła, podświadomie obawiając się tego, że znowu przewidzi coś złego i nie będzie w stanie tego zatrzymać. Czuła, że powinna się z tym oswoić – otworzyć na dar, który wydawał się płynąć od samej bogini, jakby to Selene prowadziła ją za rękę, wskazując odpowiedni kierunek działania – jednak i to nie było takie oczywiste i proste, a Claire wiedziała, że wszystko tak naprawdę zależało od niej. To były jej zdolności, jej indywidualna sprawa, a szukanie kogoś, kto wyręczyłby ją w poszukiwaniu sensu wierszy, najzwyczajniej w świecie nie miało sensu.