Sto trzy

21 4 0
                                    

Elena

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Elena

– O nie! Nie ma mowy!

Wsparła obie dłonie na biodrach, próbując wyglądać bardziej stanowczo. Zadrżała niekontrolowanie, sama niepewna tego, jak się czuła. Gniew wydawał się oczywisty, chociaż nigdy tak naprawdę nie potrafiła złościć się na rodziców, a już zwłaszcza na mamę, która spoglądała na nią w ten sposób. Było coś w tych złocistych tęczówkach, co skutecznie wytrąciło ją z równowagi – na swój sposób łagodnego i nieznośnie wręcz spokojnego. To w zupełności wystarczyło, żeby skutecznie ją rozbroić, chociaż starała się za wszelką cenę zachować pewność siebie, którą czuła jeszcze kwadrans wcześniej.

Wciąż miała nadzieję, że Elliott coś pomylił albo sobie żartował – w wyjątkowo nieprzemyślany sposób, ale byłaby skłonna wybaczyć mu nawet to, gdyby okazało się, że tego dnia już nie będzie musiała widzieć go na oczy. Była gotowa przyjąć do wiadomości naprawdę wiele, niezależnie od tego, jak bardzo skomplikowane by to nie było. Sama nie potrafiła stwierdzić, czego tak naprawdę oczekiwała i co w pełni by ją satysfakcjonowała, ale spędzenie wieczora w domu Elliotta zdecydowanie nie należało do kategorii rzeczy przyjemnych.

– Eleno... – Tata posłał jej łagodny uśmiech, bynajmniej nie sprawiając wrażenia przejętego tym, że mogłaby być wzburzona. – Możesz uznać to za niezobowiązującą prośbę, jeśli chcesz – zapewnił, ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej.

– Więc mogę odmówić? – zapytała z powątpiewaniem, chociaż podświadomie wiedziała, że to wcale nie będzie takie proste.

– Oczywiście, że tak. Chociaż to mogłoby okazać się problematyczne – przyznał i zawahał się na moment. – Mam wrażenie, że Johnowi bardzo zależało na twojej obecności – przyznał, a Elena prychnęła.

Johnowi? Mogła się założyć, że sama inicjatywa i entuzjazm miały swoje źródło gdzie indziej. W zasadzie miała już próbkę, kiedy spotkała się z Elliottem, a ten zachowywał się w tak oszałamiająco radosny sposób, że pewnie nawet gdyby wysłała go do diabła, stwierdziliby, że to wyraz sympatii z jej strony.

– Jakoś beze mnie przeżyje – mruknęła gniewnie, ale nie zabrzmiało to aż tak pewnie, jak mogłaby tego oczekiwać.

– Żadne z nas nie próbuje na ciebie naciskać – uspokoił ją pośpiesznie tata. Elena zesztywniała, kiedy w najzupełniej naturalnym geście położył obie dłonie na jej ramionach. Chcąc nie chcąc spojrzała mu w oczy, dobrze wiedząc, że właśnie popełnia poważny błąd. – Weź jednak pod uwagę to, że niegrzecznie byłby teraz się wycofać, a ty... Sama najlepiej wiesz, kochanie, że jesteś z nas najbardziej... ludzka – dodał i to wydawało się tłumaczyć więcej, aniżeli jakiekolwiek inne argumenty.

Mogła to przewidzieć, ale coś w słowach taty i tak omal nie doprowadziło jej do szału. Już nawet nie chodziło o to, że dobrze wiedział, co powinien powiedzieć, żeby zaczęła się wahać. Bardziej istotny wydawał się fakt, że miał rację, chociaż to zdecydowanie nie poprawiło jej nastroju. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie wszystkie ludzkie zachowania leżały w gestii wampirów, zresztą nie raz chcąc nie chcąc pojawiała się gdzieś z rodzicami, żeby stwarzać pozory, ale to było zupełnie coś innego. Była skłonna wziąć udział dosłownie w każdej innej uroczystości – od balu dobroczynnego na rzecz szpitala, po nawet najnudniejsze spotkanie towarzystwie – a jednak na wszystkie możliwe rozwiązania musiał trafić jej się akurat Elliott!

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now