Sześć

33 5 2
                                    

Claudia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claudia

W milczeniu powiodła wzrokiem dookoła. Jej tęczówki pociemniały, chociaż była pewna, że nikt nie był w stanie tego zauważyć – kolorem już i tak przypominały dwa rozżarzone węgliki. Jak na zawołanie poczuła pieczenie w gardle i skrzywiła się mimowolnie, jak zwykle, kiedy zaczynała odnosić wrażenie, że ktoś dla niezbyt wybrednego żartu wepchnął jej rozpalony do białości pogrzebacz do gardła, ale udało jej się zignorować to uczucie. Wieki nabytej wprawy wystarczyły, żeby mogła zaryzykować wejście do zatłoczonego ludźmi, nieznośnie głośnego klubu, nie ryzykując, że w przypływie frustracji i głodu jednak zdecyduje się zrównać najbliższą dzielnicę z powierzchnią ziemi, chociaż musiała przyznać, że taka perspektywa byłaby... naprawdę interesująca.

Wsparła dłoń na biodrze, w zamyśleniu rozglądając się dookoła. Metalowe bransoletki z cichym grzechotem przesunęły się wzdłuż jej szczupłego nadgarstka, jednak delikatny dźwięk skutecznie ginął w ogólnym harmiderze. Dyskotekowe kolory zmieniały się w rytmicznych odstępach, niejednego będąc w stanie przyprawić o zawroty głowy albo atak epilepsji, ale jako wampirzyca nie miała większego problemu z tym, żeby jej wyostrzone zmysły przystosowały się do panujących w ciasnych klubie warunków. Zapach potu i ludzkiego ciała, mieszający się z ostrą wonią najróżniejszych perfum, sam w sobie wydawał jej się nieprzyjemny, ale słodycz ludzkiej krwi skutecznie rekompensowała jej wszelakie niedogodności. Na krwistoczerwonych ustach z wolna pojawił się olśniewający uśmiech, a Claudia mimowolnie zastanowiła się nad tym, czy którakolwiek z tych cofniętych intelektualnie istot prędzej czy później miała się zorientować, że to, co znaczyło jej wargi, niekoniecznie musiało być szminką.

Postukała palcami o biodro wybijając energiczny, chociaż niezwykle irytujący rytm jakiejś szybkiej, absolutnie niezapadającej w pamięć melodii. W zasadzie tego jazgotu nawet nie dało się nazwać muzyką, chociaż ówczesne pokolenia chyba uwielbiały dźwięki rodem z horroru albo jakiejś fabryki, gdzie królowały rozstrojone, zdecydowanie zbyt hałaśliwe maszyny. Techno? Chyba tak. Do diabła, kto to wymyślił? Kiedy, w przeszłości, a już zwłaszcza tym najbardziej interesującym ją okresie, kiedy kobiety traktowano z należytym szacunkiem, a mężczyźni potrafili czarować swoim zachowaniem, coś podobnego byłoby nie do pomyślenia, zresztą tak jak i to, że jako dama mogłaby nosić spodnie – atrybut męskości, na dodatek na tyle obcisły, by idealnie podkreślać jej smukłą sylwetkę. Gdzie podziały się delikatne, ręcznie zdobione stroje – piękne suknie, które już jako małą dziewczynę wprawiały ją w zachwyt, albo obcisłe gorsety za które znamienita część panienek dałaby się pokroić? Tęskniła za łagodnym światłem świec, podniosłej atmosferze i poruszających serce dźwiękach walca, które w ułamku sekundy porwałyby jej serce, zwłaszcza gdyby mogła wirować w ramionach kogoś godnego tego, żeby w ogóle móc się do niej zbliżyć.

Zacisnęła usta, po czym przeczesała palcami sięgające zaledwie do połowy łopatek, wściekle różowe włosy – a więc coś, za co jeszcze kilka wieków wcześniej pewnie spalono by ją na stosie, a co teraz wydawało się być na porządku dziennym. Drażniło ją to niemiłosiernie, zresztą jak i wychwytująca każde, nawet najdrobniejsze załamanie światło wyszywana cekinami bluzeczka, która ukazywała... zdecydowanie zbyt dużo – najdelikatniej rzecz ujmując. To samo w sobie sprawiało, że była w podłym nastroju, co w połączeniu z narastającym z każdą kolejną sekundą pragnieniem, stopniowo zaczynało doprowadzać Claudię do ostateczności.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz