Siedemdziesiąt dziewięć

27 3 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Nie miałam najmniejszych problemów z tym, żeby dojechać do domu. Layla wciąż nie była chętna do tego, żeby mówić szczególnie dużo na temat sytuacji Isabeau, ale po drodze zdążyła mi opowiedzieć o Claudii i o tym, że wszyscy mieli co do niej wątpliwości. Była przy tym o wiele bardziej rozważna od Rufusa, chociaż z czasem zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy oby na pewno zrobiłam dobrze fundując mu długi spacer w deszczu. Wiedziałam, że kiedy miał gorszy humor bywał nieznośny, a po czymś takim...

No cóż, mógł mnie nie denerwować. Poza tym nie był z cukru, a jeśli dzięki temu mogłam zapewnić wszystkim choć chwilę spokoju, mogłam chyba założyć, że wszystko jest w porządku.

Wyczułam Rosalie i Emmett'a, ledwo tylko wprowadziłam auto do garażu, wprawnie parkując je na stałym miejscu. Przynajmniej nie musiałyśmy obawiać się wilgoci, co przyjęłam z ulgą, bo mimo lat spędzonych w stanie Waszyngton, deszczowa aura niejednokrotnie doprowadzała mnie do szaleństwa. Pochwyciłam torebkę i spojrzawszy wyczekująco na szwagierkę oraz Claire, ostatecznie powiodłam wzrokiem dookoła, zatrzymując wzrok na ciotce... czy też raczej jej stylowych szpilkach, bo pomijając wystające spod czerwonego kabriolet szczupłe nogi, nie byłam w stanie dostrzec niczego innego.

– Cześć, ciociu – rzuciłam, wymownie wywracając oczami. – Emm – dodałam, a tradycyjnie służący wampirzycy za lewarek Emmett pomachał do mnie wolną ręką, zachowując się tak, jakby podtrzymywanie ciężkiego podwozia jedną dłonią, stanowiło najnaturalniejszą rzecz, jaką tylko można było sobie wyobrazić.

Dzień jak co dzień.

– Przywiozłaś gości, tak? – doszedł mnie nieco przytłumiony głos Rosalie. Nawet nie raczyła na nas spojrzeć, skupiona na tym, co aktualnie robiła pod samochodem. – Zapowiada się bardzo ciekawie...

– Też tak sądzę – wtrąciła pogodnym tonem Layla. Rose za nią nie przepadała, chociaż nie było aż tak źle, jak na początku ich znajomości, kiedy otwarcie okazywała mojej przyjaciółce niechęć. – Seattle wygląda cudownie – dodała, a ja aż wymownie wzniosłam brwi ku górze, słysząc, że w odpowiedzi na słowa dziewczyny, ciotka roześmiała się melodyjnie.

– Zależy gdzie – oznajmiła z przekonaniem. – Ja oczywiście nie wnikam w to, co planujecie robić w wolnych chwilach, ale gdybyście jednak mieli jakieś normalne tradycje, to znam kilka dobrych sklepów – stwierdziła tonem sugerującym, że jest jej wszystko jedno, ale jak na Rose sugestia wspólnych zakupów była niemalże oznaką sympatii.

Layla spojrzała na mnie, więc jedynie wzruszyłam ramionami. To była Rosalie, która w niektórych kwestiach bywała bardziej zmienna niż Rufus, chociaż nie sądziłam, że to w ogóle możliwe, by sama z siebie okazała siostrze Gabriela odrobinę dobrej woli. Z drugiej strony, jeśli dobrze się nad tym zastanowić, nic tak nie łączyło kobiet jak wspólny maraton po sklepach, o ile oczywiście wszystkie uczestniczki miały słabość do tego, żeby całe godziny spędzać na krążeniu między stoiskami.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now