Sto czterdzieści pięć

23 4 0
                                    

Layla

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Layla

Czuła, że wszystko jest nie tak. Obserwowała Isabeau i to wystarczyło, żeby zorientowała się, że jej siostra nie jest po prostu wściekła. To było coś o wiele więcej niż zwykły żal i chociaż po tym, co miało miejsce w Niebiańskiej Rezydencji, rozżalenie wydawało się czymś w zupełności zrozumiałym, zachowanie Beau z miejsca utwierdziło jej w przekonaniu, że wampirzyca zdecydowanie nie zamierzała zadowolić się samą tylko możliwością nakopania Claudii do tyłka.

Obie nieśmiertelne trwały w swego rodzaju śmiertelnym tańcu, naprzemiennie doskakując i odskakując od siebie. W ich ruchach było coś drapieżnością, nie pozostawiającego miejsca na wątpliwości, czego tak naprawdę chciały. To nie była zwykła walka, ale coś o wiele bardziej śmiercionośnego; obie nieśmiertelne z oszałamiającą wręcz zawziętością walczyły o to, by nie tyle zranić, co wręcz zabić siebie nawzajem. Zwłaszcza w przypadku Isabeau rzucało się to w oczy, a Layla nie potrafiła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek w ruchach siostry widziała tak wiele agresji. Zwykle niebieskie tęczówki błyszczały czerwienią, a wraz z każdym kolejnym atakiem, Isabeau coraz bardziej zatracała się w walce, przypominając niebezpieczną maszynę do zabijania.

Skupiona na walce, nie od razu zauważyła, że oddech Irys przyspieszył. Początkowo nie zwróciła na to uwagi, po chwili jednak instynktownie zdecydowała się na dziewczynę spojrzeć. Wciąż siedziała u boku Williama, najwyraźniej nie czując się na tyle pewnie, żeby stanąć na nogi, a może po prostu nie chcąc zostawiać chłopaka. Layla wciąż nie miała pewności, czy jej podejrzenia są słuszne, ale zdążyła zaobserwować dość, żeby założyć, że kwestię szukania Willowi partnerki miały już z głowy – z tym, że nie miała jeszcze pewności czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie. Jakkolwiek by jednak nie było, liczył się sam fakt tego, że dziewczyna wyglądała tak, jakby za moment miała się popłynąć, rozszerzonymi do granic możliwości, zaszklonymi oczami wpatrując się ni mniej, ni więcej, ale właśnie w Isabeau.

– Irys...? – zaczęła z wahaniem Layla, próbując zwrócić na siebie uwagę dziewczyny.

– Ciemność – odezwała się tamta drżącym głosem. Jeszcze więcej łez napłynęło jej do oczu i już nawet nie próbowała jej powstrzymać. – Ciemność jest coraz bliżej. Jest jej coraz więcej i... Och, na litość bogini, niech ktoś ją powstrzyma!

Dopiero w chwili, w której powietrze wokół po raz kolejny zawirowało od mocy, do Layli w pełni dotarło, że mówiła o Isabeau. Poczuła, że blednie, kiedy zaś poderwała głowę, przekonała się, że Beau wyglądała tak, jakby nagle znalazła się w samym środku huraganu. Ciemne włosy wirowały wokół jej głowy, wzburzone i przypominające czarną aureolę albo... skrzydła. Królowa aż pulsowała od zgromadzonej w jej ciele mocy, potężna jak nigdy, w swego rodzaju mroczny sposób piękna i bez wątpienia niebezpieczna. Stała wyprostowana, rozświetlona rodzajem wewnętrznego blasku i bez wątpienia gotowa na wszystko, co tylko mogłoby się okazać konieczne, by mogła osiągnąć swój cel. Layla aż nazbyt dobrze rozumiała chęć zabicia Claudii, ale nawet Beau nie postępowała w ten sposób; różnica była aż nazbyt wyraźna, a ona poczuła, że natychmiast musi coś zrobić, zanim sytuacja ostatecznie wymknie się spod kontroli.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now