Piętnaście

29 4 3
                                    

Elena

Oops! Ang larawang ito ay hindi sumusunod sa aming mga alituntunin sa nilalaman. Upang magpatuloy sa pag-publish, subukan itong alisin o mag-upload ng bago.

Elena

Milczenie wydawało się przeciągać, ale jej to nie przeszkadzało. Raz po raz przyłapywała się na tym, że w najzupełniej naturalny sposób jej wzrok uciekał w stronę poruszającej się bezszelestnie wampirzycy, ale za każdym razem jedynie utwierdzała się w przekonaniu, że kobieta nie ma złych zamiarów. Wciąż nie dawało jej spokoju to, że ktoś, kogo widziała na oczy pierwszy raz w życiu, mógł zwrócić się do niej po imieniu, ale instynktownie wolała nie zaczynać tematu. Nie była pewna, co powinna o takim stanie rzeczy myśleć, ale bezpieczniejsze wydawało jej się udawać, że wszystko jest w porządku, tym bardziej, że i tak zmierzała prosto do domu.

Hej, towarzystwo, mamy gościa!, zakomunikowała mentalnie, kiedy znalazła się na tyle blisko domu, żeby założyć, iż Edward był w stanie usłyszeć jej myśli. W końcu przestało padać, dzięki czemu mogła swobodnie złożyć parasol i bez przeszkód opuścić chroniący przynajmniej po części przed zgubnym wpływem pogody baldachim liści i gałęzi. Edek, bracie, do ciebie mówię!, pomyślała raz jeszcze, aż nazbyt świadoma tego, jak alergicznie wampir reagował na jakiekolwiek modyfikacje swojego imienia albo uwagi dotyczące kolory włosów. Już lata temu nauczyła się, jak najlepiej działać, żeby albo zniechęcić nieśmiertelnego do lustrowania swoich myśli, albo osiągnąć wręcz odwrotny efekt – a więc sprawić, by skupił się na nich we wręcz przesadnie dokładny sposób.

Nie musiała czekać na reakcję szczególnie długo. Prawie natychmiast usłyszała trzaśnięcie drzwi frontowych i mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, usiłując sprawiać wrażenie absolutnie niewinnej, wzorowej młodszej siostry, która nie ma sobie niczego do zarzucenia, jeśli chodzi o relacje ze znacznie starszym, na dodatek przybranym rodzeństwem. Potrafiła być równie słodka, co i wredna – wszystko zależało od nastroju, a Edward miał to do siebie, że już dawno zdążyła zaobserwować, iż bardzo łatwo dało się wytrącić go z równowagi. Z drugiej strony, również z Rosalie przekomarzał się niemalże przy każdej możliwej okazji, a jednak Elena zdawała sobie sprawę z tego, że w razie problemu, nieśmiertelny byłby w stanie skończyć za sobą rodzinę w ogień. Tak było i z nią, chociaż nigdy nie przyznała tego wprost, a perspektywa poświęcenia dla kogokolwiek, wydawała jej się równie abstrakcyjna, co i prawdziwa miłość.

– Czasami naprawdę żałuję, że potrafię czytać w twoich myślach, Elena – usłyszała gdzieś od strony domu. Wywróciła oczami, bez trudu odszukując miedzianowłosego na ganku, gdzie niedbale oparł się o barierkę. W pierwszym odruchu spojrzał w jej stronę, marszcząc brwi i sprawiając wrażenie rozdrażnionego, przynajmniej do momentu, w którym zauważył jej towarzyszkę. – Och... – wyrwało mu się i nagle wydał jej się równie zdezorientowany, co i spięty.

– Nie bądź nieuprzejmy – obruszyła się. Nie musiała podnosić głosu, by mieć pewności, że usłyszał ją zarówno on, jak i wszyscy obecni domownicy, jeśli tylko znajdowali się w okolicy. – Zresztą nie wierzę, że to ja muszę pleść trzy po trzy na temat tego, jak należy przyjmować gości – dodała, wymownie wywracając oczami.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon