Sto trzydzieści

23 3 0
                                    

Alessia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Alessia

Przesunęła się w jego stronę, zanim zastanowiła się nad tym, co w ogóle robi. Woreczek z krwią wyślizgnął jej się z rąk, po czym z dziwnym, nieprzyjemnym pacnięciem wylądował na podłodze, ale nie zwróciła na to uwagi. W zamian pośpiesznie otoczyła ramionami Ariela, obejmując go na tyle stanowczo, żeby nie miał innego wyboru, aniżeli odwzajemnić uścisk. Jego bliskość sprawiała jej przyjemność, pozwalając zebrać myśli i zareagować jakkolwiek sensownie nawet w sytuacji, w której zaczynała czuć się naprawdę nieswojo, sama niepewna tego, w jaki sposób powinna go pocieszyć.

Słowa chłopaka wciąż dźwięczały jej w głowie, oszałamiające i jakby odległe. Nie wierzyła w to, co właśnie próbował jej przekazać, mając wrażenie, że poszczególne komunikaty dochodzą do niej jakby z oddali, całkowicie pozbawione jakiegokolwiek sensu. Słyszała, ale chociaż dobrze rozumiała, co takiego chłopak próbował jej przekazać, spokojne przyjmowanie do wiadomości poszczególnych słów jawiło jej się jako coś co najmniej nieprawdopodobnego.

– Dobra bogini... – wyrwał jej się, nie po raz pierwszy zresztą. – To jest... Chcesz mi powiedzieć, że oni przemieniają ludzi w wilkołaki? Tak po prostu...?

– Jeśli dobrze się zastanowić, to jest takie proste – przyznał, po czym zawahał się na moment. – Sama wiesz najlepiej, bo przez to przechodziłaś.

Zadrżała niekontrolowanie, co oczywiście nie uszło jego uwadze, tym bardziej, że nadal trzymał ją w swoich objęciach. Wzdrygnęła się, kiedy musnął palcami jej ramię, dokładnie w miejscu, w którym blisko wiek wcześniej jej skórę znaczył wyraźny ślad po ugryzieniu przez Yves'a. Dobrze pamiętała, jak długo i na wiele różnych sposobów musieli walczyć o to, żeby być razem – i żeby właśnie ona mogła żyć, kiedy jej ciało zaczęło butować się przeciwko obecności dwóch tak skrajnie różnych natur, zamkniętych w jej wnętrzu. Gdyby nie Ariel, najpewniej nie byłaby w stanie przetrwać pierwszej przemiany, a nawet jeśli, kolejne pełne zrobiłyby swoje, najzwyczajniej w świecie doprowadzając do jej śmierci.

Jakkolwiek by nie było, słuchanie o procedurze, której dopuszczali się mieszkańcy twierdzy, nie było proste. W ułamku sekundy dotarło do niej, dlaczego Ariel tak długo zwlekał z zaproszeniem jej do siebie, a także skąd brała się jego niechęć do zostawiania jej samej z nowymi mieszkańcami Lille. Być może część z obecnych w istocie odnalazła się gdzieś na świecie, dzięki poszukiwaniom, które prowadziły dzieci nocy, ale prawda najpewniej była o wiele bardziej skomplikowana i nieprzyjemna.

Młode wilkołaki.

Paradoksalnie najprostszą metodą przemiany w dziecko księżyca był dokładnie ten sam proceder, który stosowały wampiry: ugryzienie i czekanie na efekty, chociaż zawsze sądziła, że nie ma nic gorszego niż trzy dni nieustającej agonii, którą wywoływał jad. Tak przynajmniej było kiedyś, o ile nie próbowała rozważać kwestii Syndromu Agresji i tego, jak wiele musieli znieść zarażeni, zanim ostatecznie tak czy inaczej umarli, by powrócić w swojej „nowszej" formie. Jakkolwiek by nie było, kwestia przemiany w tym wypadku dotyczyła jedynie pół-wampirów, a więc istot, które przynajmniej zdawały sobie sprawę z tego, jak bardzo skomplikowany jest świat oraz życie nieśmiertelnego. O niczym takim nie mogło być mowy, kiedy w grę wchodziły przemieniani ludzie, o których mówił Ariel, a skoro tak...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now