Elena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Alessia
Przesunęła się w jego stronę, zanim zastanowiła się nad tym, co w ogóle robi. Woreczek z krwią wyślizgnął jej się z rąk, po czym z dziwnym, nieprzyjemnym pacnięciem wylądował na podłodze, ale nie zwróciła na to uwagi. W zamian pośpiesznie otoczyła ramionami Ariela, obejmując go na tyle stanowczo, żeby nie miał innego wyboru, aniżeli odwzajemnić uścisk. Jego bliskość sprawiała jej przyjemność, pozwalając zebrać myśli i zareagować jakkolwiek sensownie nawet w sytuacji, w której zaczynała czuć się naprawdę nieswojo, sama niepewna tego, w jaki sposób powinna go pocieszyć.
Słowa chłopaka wciąż dźwięczały jej w głowie, oszałamiające i jakby odległe. Nie wierzyła w to, co właśnie próbował jej przekazać, mając wrażenie, że poszczególne komunikaty dochodzą do niej jakby z oddali, całkowicie pozbawione jakiegokolwiek sensu. Słyszała, ale chociaż dobrze rozumiała, co takiego chłopak próbował jej przekazać, spokojne przyjmowanie do wiadomości poszczególnych słów jawiło jej się jako coś co najmniej nieprawdopodobnego.
– Dobra bogini... – wyrwał jej się, nie po raz pierwszy zresztą. – To jest... Chcesz mi powiedzieć, że oni przemieniają ludzi w wilkołaki? Tak po prostu...?
– Jeśli dobrze się zastanowić, to jest takie proste – przyznał, po czym zawahał się na moment. – Sama wiesz najlepiej, bo przez to przechodziłaś.
Zadrżała niekontrolowanie, co oczywiście nie uszło jego uwadze, tym bardziej, że nadal trzymał ją w swoich objęciach. Wzdrygnęła się, kiedy musnął palcami jej ramię, dokładnie w miejscu, w którym blisko wiek wcześniej jej skórę znaczył wyraźny ślad po ugryzieniu przez Yves'a. Dobrze pamiętała, jak długo i na wiele różnych sposobów musieli walczyć o to, żeby być razem – i żeby właśnie ona mogła żyć, kiedy jej ciało zaczęło butować się przeciwko obecności dwóch tak skrajnie różnych natur, zamkniętych w jej wnętrzu. Gdyby nie Ariel, najpewniej nie byłaby w stanie przetrwać pierwszej przemiany, a nawet jeśli, kolejne pełne zrobiłyby swoje, najzwyczajniej w świecie doprowadzając do jej śmierci.
Jakkolwiek by nie było, słuchanie o procedurze, której dopuszczali się mieszkańcy twierdzy, nie było proste. W ułamku sekundy dotarło do niej, dlaczego Ariel tak długo zwlekał z zaproszeniem jej do siebie, a także skąd brała się jego niechęć do zostawiania jej samej z nowymi mieszkańcami Lille. Być może część z obecnych w istocie odnalazła się gdzieś na świecie, dzięki poszukiwaniom, które prowadziły dzieci nocy, ale prawda najpewniej była o wiele bardziej skomplikowana i nieprzyjemna.
Młode wilkołaki.
Paradoksalnie najprostszą metodą przemiany w dziecko księżyca był dokładnie ten sam proceder, który stosowały wampiry: ugryzienie i czekanie na efekty, chociaż zawsze sądziła, że nie ma nic gorszego niż trzy dni nieustającej agonii, którą wywoływał jad. Tak przynajmniej było kiedyś, o ile nie próbowała rozważać kwestii Syndromu Agresji i tego, jak wiele musieli znieść zarażeni, zanim ostatecznie tak czy inaczej umarli, by powrócić w swojej „nowszej" formie. Jakkolwiek by nie było, kwestia przemiany w tym wypadku dotyczyła jedynie pół-wampirów, a więc istot, które przynajmniej zdawały sobie sprawę z tego, jak bardzo skomplikowany jest świat oraz życie nieśmiertelnego. O niczym takim nie mogło być mowy, kiedy w grę wchodziły przemieniani ludzie, o których mówił Ariel, a skoro tak...