Siedemdziesiąt pięć

28 3 1
                                    

Alessia

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.

Alessia

Poruszanie się po twierdzy okazało się prostsze niż mogłaby przypuszczać. Być może wrażenie brało się stąd, że mogła liczyć na obecność Ariela, który przemieszczał się już chyba instynktownie, wiedząc w który korytarz należy skręcić, żeby dotrzeć do poszczególnych punktów, ale to wydawało się najmniej istotne. Liczył się sam fakt jego bliskości oraz to, że czuła się coraz pewniejsza i to nawet mimo świadomości, iż znalazła się sam na sam z całą watahą pozornie niebezpiecznych wilkołaków.

Pomijając Isabellę, w twierdzy znajdowała się jeszcze jedna kobieta, czy może raczej młoda dziewczyna, bo nie wyglądała na więcej niż osiemnaście lat. Yassmine okazała się milczące i nieprzystępna, bardzo opryskliwa względem innych, również niej samej, chociaż nie dawała jej żadnego powodu do niechęci. Ariel twierdził, że takie zachowanie było w jej przypadku normalne i nie powinna się przejmować, co zresztą zamierzała uczynić, ale zachowanie wilkołaczycy i tak ją drażniła. Nie rozumiała ani jej podejścia, ani dlaczego z taką niechęcią wodziła wzrokiem na prawo i lewo, zupełnie jakby szukała najodpowiedniejszej osoby, której mogłaby rzucić się do gardła.

Pozostałą cześć mieszkańców stanowili mężczyźni – banda młodych chłopaków, którzy zachowywał się jak zgraja nastolatków. Poziom testosteronu przyprawiał o zawroty głowy, ale nie czuła się z tym źle, tym bardziej, że w Mieście Nocy zdążyła przywyknąć do podobnego zachowania wilkołaków. Ariel radził sobie świetnie, wydając się mieć wszystko pod kontrolą, co w najmniejszym stopniu ją nie dziwiło – jeśli ktoś miał wprawę w radzeniu sobie z trudnymi charakterami, on bez wątpienia nadawał się do tego idealnie. Wciąż była pod wrażeniem tego, że udawało mu się odnaleźć w tym miejscu, zwłaszcza, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wiele wysiłku kosztowało go tolerowanie swojej wilczej natury. Miała wrażenie, że ostatnie lata pozwoliły mu nabrać pewności siebie i choć po części zaakceptować to, kim tak naprawdę był.

– Poruszanie się w ciemnościach wcale nie jest takie trudne – powiedział jej w pewnym momencie, ledwo tylko opuścili okazałą salę z podłużnym stołem, który ze spokojem mógł pomieścić przy sobie wszystkich mieszkańców. Z założenia pomieszczenie miało służyć jako miejsce narad, ale przez większość czasu pełniło raczej funkcję bardziej... rekreacyjną. – Początkowo miałem z tym problem, ale udało się, kiedy... skupiałem się na tym, co we mnie niezwykłe – przyznał i zawahał się na moment, wyraźnie speszony własnymi słowami.

– Jesteś wilkołakiem, ale nie takim, jak twój ojciec – obruszyła się, rzucając mu stanowcze spojrzenie. – Nie musisz zadręczać się z powodu tego, że wykorzystujesz swoją wilczą cząstkę. Nie, skoro jesteś sobą.

Spojrzał na nią zaskoczony, wydając się dokładnie analizować jej słowa. Znała Ariela i dobrze wiedziała, że zawsze usiłował zdusić w sobie to, co upodabniało go do jego pobratymców, nawet jeśli wraz z nadejściem pełni wszystkiego jego starania okazywały się bezowocne. Ceniła go za to, poza tym dobrze wiedziała, że nigdy tak naprawdę nie zaakceptował wilka w sobie. Teraz w końcu zaczynał to robić, a jednak nadal miał wyrzuty sumienia, chociaż zdecydowanie nie powinien był ich odczuwać. Był inny niż Yves i Riddley, a odrobina pewności siebie i wykorzystywanie zdolności jeszcze nie oznaczało, że miał zamienić się w bestię.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Onde histórias criam vida. Descubra agora