Sto sześćdziesiąt jeden

21 4 0
                                    

Claudia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claudia

Poczucie irytacji nie opuszczało jej nawet na moment, stopniowo doprowadzając do szaleństwa. Wróciła do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi z większym zamachem, aniżeli by wypadało. Trzęsły się niebezpiecznie, ale nie wypadły z zaświatów, chociaż po cichu liczyła, że właśnie to zrobią. Miała ochotę coś zniszczyć i chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że niepotrzebne zawracanie na siebie uwagi może co najwyżej pogorszyć jej sytuację, przez dłuższą chwilę miała wielką ochotę to zignorować. W zasadzie kogo tak naprawdę obchodziło to, co robiła, kiedy była w swojej komnacie?

Niepotrzebnie się zagalopowała, pozwalając sobie na o wiele więcej niż powinna. Zdenerwowała Dimitra, chociaż zdecydowanie nie powinna była tego robić. To była niebezpieczna, skomplikowana gra, która niosła ze sobą ryzyko wystarczająco duże, żeby nawet najmniej istoty błąd mógł okazać się niebezpieczny. Nie mogła pozwolić sobie na impulsywność, o czym zresztą dopiero co zdążyła się przekonać. Teraz musiała podjąć decyzję ot tym, jak dalej postępować z Dimitrem, nie wspominając o znalezieniu jakiegoś sensownego usprawiedliwienia na to, że mogłaby próbować go pocałować. Tak bezpośrednie zarzucenie czegokolwiek kapłance również nie było dobrym pomysłem, przynajmniej tymczasowo, kiedy sprawa była taka świeża. Król był tak zapatrzony w Isabeau, że pewnie byłby zdolny wyznawać jej dozgonną miłość, w czasie gdy ta wrzucałaby kawałki jego ciała na stos.

Cholerne emocje. Gdyby nie one, sprawa byłaby o wiele prostsza, zresztą Claudia musiała przyznać królowej jedno: zrzeczenie się człowieczeństwa było najmądrzejszym, co ta mogła zrobić.

Nerwowo zacisnęła dłonie w pięści, wciąż wzburzona i bliska wybuchu szału. Wszystko w niej aż rwało się do tego, żeby rzucić to wszystko w cholerę i po prostu uciec, chociaż czuła, że w ten sposób może się co najwyżej pokrążyć. Amelie już raz dała jej do zrozumienia, co takiego sądzi o samym tylko pomyśle zrezygnowania z planu, który z góry narzuciła swojej podopiecznej. Denerwowanie tej kobiety było niczym prośba o najgorszą z możliwych kar, tym bardziej, że Claudia nie mogła zaprzeczyć, iż była swojej twórczyni coś winna. Przez lata wampirzego życia raz po raz musiała radzić sobie sama, zmieniając miejsce pobytu, tożsamości i imiona, w miarę jak zapędzała się w nieskończoną ucieczkę – zarówno przed samą sobą, jak i przed przeszłością, chociaż ta miała ją prześladować aż po kres wieczności.

Jakkolwiek by nie było, nie czuła się dobrze. W zasadzie to jawiło się jako niedopowiedzenie stulecia, bo ktoś, kto nauczył się na każdym koku wypatrywać potencjalnego niebezpieczeństwa, zdecydowanie nie miał być w stanie ot tak przymusić się do biernego trwania w miejscu. Gdyby miała pewność, że to może się udać, już dawno bez cienia żalu i wątpliwości opuściłaby Niebiańską Rezydencję, znikając dokładnie w ten sam sposób, co wielokrotnie wcześniej – po prostu rozpływając się w powietrzu, by nigdy więcej nie wrócić. Potrzebowała tego, a każdy kolejny dzień zwłoki jedynie podsycał odczuwany nań niepokój. Wiedziała, że traci czas i że wkrótce wydarzy się coś niedobrego, chociaż to wydawało się niedorzeczne. Minęło tyle czasu – całe wieki – podczas których nie popełniła najmniejszego nawet błędu, uciekając już chyba tylko z przyzwyczajenia. Amelie również zapewniała ją o tym, że nic niewłaściwego nie będzie miało miejsca, ale...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz