Osiemdziesiąt dwa

25 3 0
                                    

Elena

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Elena

Uważnie zmierzyła Rafaela wzrokiem, nie mogąc powstrzymać się przed tym, by dłuższą chwilę poświęcić obserwowaniu jego odsłoniętego torsu i... Och, twarzy – oczywiście, że twarzy, a zwłaszcza pary lśniących, jasnoniebieskich oczu, które chyba zaczynały ją prześladować. Chciała o coś zapytać – o cokolwiek, co mogłoby zabrzmieć sensownie w obecnej sytuacji – jednak nic nie przychodziło jej do głowy, a jedyne, czego tak naprawdę była pewna, stanowił coraz silniejszy niepokój, który odczuwała w towarzystwie demona. Lęk wydawał się czymś naturalnym już od chwili pierwszego spotkania, jednak tym razem wyczuwała coś znacznie więcej, aniżeli po prostu towarzyszące jej na niemal każdym kroku napięcie.

Rafael milczał, ale nie przeszkadzało jej to, chociaż również cisza miała w sobie coś uciążliwego. Ostrożnie przesunęła się naprzód, bezskutecznie usiłując zebrać myśli i samej sobie wytłumaczyć to, dlaczego czuła się w jego towarzystwie aż tak dziwnie. Wzbudzał w niej emocje, których w żaden sposób nie potrafiła wytłumaczyć, choć przez cały ten czas wydawało jej się, że zdążyła przywyknąć i do niego, i do zawiłości relacji, która się między nimi wywiązała. Być może to było naiwne z jej strony, ale naprawdę wydawało jej się, że zdążyła go poznać – chociaż trochę, przynajmniej na tyle, żeby być w stanie zapanować nad emocjami i przewidzieć, czego tak naprawdę powinna unikać, żeby nie wytrącić go z równowagi.

Nic z tego.

Patrzyła na niego w tamtej chwili i przez dłuższą chwilę nie mogła pozbyć się wrażenia, iż stoi przed nią zupełnie ktoś inny. Nie miała pojęcia, skąd brały się ta i jej podobne myśli, ale odczuwała to całą sobą, tak wyraźnie, że z wrażenia aż zakręciło jej się w głowie. To była ta znajoma, mroczna aura, której doświadczyła już kilkukrotnie wcześniej i która niezmiennie sprawiała, że Elena miała ochotę rzucić się do ucieczki; pragnęła znaleźć się gdzieś daleko, najlepiej w miejscu, które pozwoliłoby jej odzyskać pewność siebie i uporządkować wszystko to, co działo się w jej wnętrzu.

To głupie, ale zdążyła przywyknąć do Rafy w jego najbardziej ludzkiej jak dotąd formie: osłabionego i na swój sposób zależnego od niej, nawet jeśli za wszelką cenę usiłował nie okazywać przy niej słabości. Tym razem wyglądał inaczej, co prawda wciąż nie w pełni sił, ale o wiele silniejszy, co z miejsca uprzytomniło jej, że jednak musiał się posilić. Już nie był aż tak chorobliwie blady i zmęczony, choć w półmroku trudno było jej to jednoznacznie ocenić. Pewnie trzymał się na nogach, a rozłożyste czarne skrzydła poruszały się delikatnie za każdym razem, kiedy napinał bądź rozluźniał miejsce. Chwilę mierzył ją wzrokiem z niemniejszą uwagą, co i ona jego, jakby wciąż nie dowierzając temu, że mogłaby tak po prostu do niego wrócić, jednak ostatecznie nie skomentował tego stanu rzeczy nawet słowem. W zamian z wolna złożył skrzydła, jednak nawet wtedy wydawał jej się emanować swego rodzaju energią – mroczną i niebezpieczną, której nie potrafiła określić słowami, ale to nie umniejszało jej znaczenia. Była jej świadoma w równym stopniu, co i siebie samej, a to zdecydowanie nie pomagało jej poczuć się pewnie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now