Sto pięćdziesiąt jeden

22 4 0
                                    

Jocelyne

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

Jocelyne

Milczała, ale nie czuła się z tym źle. Miała wątpliwości, kiedy po przebudzeniu tata zaproponował jej do, żeby pojechała z nim zobaczyć kolejny dom, który wypatrzyła mama, ale coś w jego zachowaniu i tym, jak bardzo wydawał się być zdeterminowany, skutecznie przekonało ją do podjęcia decyzji. Przy Gabrielu czuła się bezpieczna, chociaż w pamięci wciąż miała to, co miało miejsce ostatnim razem, kiedy oglądała jakikolwiek opustoszały budynek. Bezpieczniej był zostać w pokoju, najlepiej w łóżku, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że takie rozwiązanie na dłuższą metę nie miało racji bytu. Bliscy martwili się o nią, a już zwłaszcza rodzice, choć wiedziała, że starali się nie okazywać tego, że od chwili ostatniej poważnej rozmowy traktowali ją inaczej. Żadne z nich nie powiedziało jej wprost, że uważają ją za szaloną, ale przecież wiedziała, że taka jest prawda; sama czuła się w ten sposób, a jakiekolwiek dodatkowe potwierdzenia wydawały się zbędne.

Nikt niewłaściwy nie pojawił się w jej pokoju od ostatniego razu, co przyjęła z ulgą. Kilka razy miała ochotę pójść do Eleny i z nią porozmawiać, chociaż sama nie miała pojęcia, o co tak naprawdę mogłaby kuzynkę zapytać. W głowie miała pustkę, a próba wytłumaczenia tej dziwnej sytuacji, w której wydawało jej się, że widziała dziewczynę po przebudzeniu, stanowiło niemożliwą do zrealizowania kwestię, której łatwiej było jej odsunąć gdzieś na dalszy plan i po prostu zapomnieć. Chciała tego, zupełnie jakby wyrzucenie z pamięci niechcianych wspomnień mogło okazać się takie proste i rozwiązać wszelakie problemy. Pragnęła wyzbyć się strachu, coraz bardziej wątpiąc w siebie, swoje zdolności oraz to, co na każdym kroku podsuwały jej zmysły. To chyba było szaleństwo, a przynajmniej Joce miała wrażenie, że balansuje na krawędzi, bardzo bliska tego, żeby doprowadzić się do stanu z którego już nikt nie będzie w stanie jej wyciągnąć. Cokolwiek mówili bliscy, to zdecydowanie nie wyglądało jak okres dojrzewania, a dziewczyna sama już nie była pewna, jak powinna się zachować, żeby odpowiednio zrozumieć siebie i zapewnić spokój bliskim. Udawanie nie było łatwe, kiedy każdy spoglądał na nią w tak podejrzliwy sposób, a jej jedyną sensowną taktyką było jak na razie krycie się po kątach w sypialni.

Zawsze wiedziała, że tata jest dobrym aktorem, a ukrywanie emocji przychodziło mu z łatwością, ale i tak zaskoczył ją tym, jak łatwo mógł udawać, że wszystko jest w porządku. Nie komentował tego, że przez większość czasu milczała albo odpowiadała mu monosylabami, myślami będąc gdzieś daleko. Nie przeszkadzało mu również to, że przez całą drogę do celu po prostu wpatrywała się w okno, obserwując przemykające ulicą samochody, spieszących w swoja stronę ludzi oraz sięgające ku niebu, kuszące światłami i kolorowymi wystawami budynki. Zwłaszcza po przyjeździe do Seattle była zafascynowana atmosferą tego miejsca i to pomimo ciągłej ulewy oraz deszczowej aury, jednak tym razem... coś w tej szarości wydało jej się przygnębiające.

– Wszystko w porządku, Joce? – usłyszała, a chwilę później poczuła muśnięcie ciepłych palców, kiedy Gabriel przeczesał jej włosy.

– Tak – zapewniła pośpiesznie. Innymi słowy: „ Tak, wszystko to, co widzę, jest prawie na pewno prawdziwe". – Dokąd właściwie jedziemy?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang