Czterdzieści sześć

22 3 0
                                    

Elena

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Elena

Czuła, że się trzęsie, jednak to działo się jakby poza nią. Rafael wciąż siedział pod ścianą, w milczeniu ją obserwując i wydając się czekać na odpowiedź, chociaż zdecydowanie nie była zdolna do tego, żeby wykrztusić z siebie chociaż słowo. W gardle miała niemożliwą do przełknięcia gulę, która skutecznie pozbawiała ją tchu, uniemożliwiając Elenie wykrztuszenia chociażby słowa. Miała wrażenie, że w ułamku sekundy jej świat po raz kolejny zawirował, by po chwili rozpaść się na kawałeczki, chociaż z równym powodzeniem ona sama mogła być na dodaj drodze do tego, żeby najzwyczajniej w świecie zniknąć. Nie miała pojęcia, co tak naprawdę czuła, a słowa Rafy dotarły do niej dopiero po kilku następnych sekundach, jednak również wtedy wydawały się brzmieć w co najmniej niedorzeczny sposób.

Oddech momentalnie jej przyśpieszył, nagle płytki i urywany. Zamrugała pośpiesznie, czując cisnące jej się do oczu łzy, ale za żadne skarby nie zamierzając pozwolić na to, by popłynęły. Już od dłuższego czasu balansowała gdzieś na granicy histerii, bliska tego, żeby się popłakać, ale z uporem próbowała z tym walczyć, niezdolna do tego, by w pełni odzyskać utraconą równowagę. Bardzo rzadko płakała, a powodem zwykle bywała błahostki, które w tamtej chwili wydały jej się co najmniej śmieszne. Bliscy nigdy świadomie nie dawali jej powodów do łez, a i Elena była o wiele zbyt dumna, by tak po prostu pozwolić sobie na okazywania słabości. W pewnym sensie zdawała sobie sprawę z tego, że udawanie zimnej i nieczułej prowadzi donikąd, ale tak było łatwiej, poza tym pozwalał jej do zachowania kontroli. Potrzebowała tego – tej stabilności i świadomości tego, że tak naprawdę wszystko zależało od niej, jedna w tamtej chwili... Przy Rafael nic nie powinno takim, jakim być powinno, a to był zaledwie początek.

– Dlaczego płaczesz? – usłyszała i wyprostowała się niczym struna, natychmiast przenosząc wzrok na demona.

W ułamku sekundy napięła mięśnie, przybierając pozycję obronną; przez chwilę miała ochotę na niego warknąć, byleby tylko wybić mu z głowy sugestię tego, iż mogłaby być słaba. Gniewnie zmrużyła oczy, ale choć usiłowała spojrzeć na niego w jak najbardziej nienawistny sposób, czuła, że przez zaszklone tęczówki nie było to możliwe. W gruncie rzeczy musiała wyglądać żałośnie i to najdelikatniej rzecz ujmując, chociaż nawet przed samą sobą nie była w stanie się do tego przyznać.

– Wcale nie płaczę! – warknęła, po czym przełknęła z trudem, żeby odblokować gardło. – Ja wcale nie... – Urwała i energicznie potrząsnęła głową.

– Jak sobie chcesz – rzucił jakby od niechcenia, ale wciąż przypatrywał się jej z powątpiewaniem. – Nie uderzyłem cię zbyt mocno? Nie chciałem zrobić ci krzywdy, ale mnie sprowokowałaś – przyznał cicho.

Jego słowa ją zaskoczyły, tym bardziej, że już zdążyła zapomnieć o tym, jak ją przydusił, a później wylądowała ja posadzce. Nie rozumiała, dlaczego nawiązał właśnie do tego, zupełne jakby w tym incydencie doszukiwał się przyczyn jej reakcji, a już zwłaszcza tego, że mogłaby pozwolić sobie na łzy. To wydało jej się co najmniej nie do pojęcia i choć w pierwszym odruchu miała na niego warknąć albo zapytać o to, jak powinna rozumieć jego słowa, ostatecznie lekko osunęła się tuż przed nim na kolana i spojrzawszy mu w oczy, zdecydowała się odezwać:

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now