Czterdzieści

29 3 0
                                    

Dimitr

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dimitr

– Fiamma... O nie, nie, nie! Zrób to jeszcze raz, a naprawdę...

Klacz jedynie prychnęła, po czym jak gdyby nigdy nic okręciła się wokół własnej osi, stając tyłem to wyraźnie poirytowanej już Layli. Dziewczyna wsparła dłonie na biodrach, chyba usiłując wyglądać na stanowczą i pewną siebie, ale w rzeczywistości wyglądała równie słodko, co i zazwyczaj. Właściwie nie oddawała wzroku od spokojnie maszerującego tam i z powrotem konia, najwyraźniej mającego jakiś „gorszy" dzień i zdecydowanie nie zamierzając pozwolić się osiodłać. Dimitr nie miał pojęcia, jak naprawdę sprawy miały się z Licavolimi, ich wyjątkowymi końmi i dumą, ale nie trzeba było być geniuszem, żeby zorientować się, że zwierzęta potrafiły być równie uparte, co i rodzina do której należały. W zasadzie wyglądało to tak, jakby z perspektywy koni to Licavoli należeli do nich, a nie odwrotnie.

Słońce już jakiś czas temu zaszło, więc zarówno Layla, jak i Isabeau mogły swobodnie przebywać na zewnątrz. Obie wydawały się zadowolone perspektywą spędzenia kilku godzin na zewnątrz, na dodatek w towarzystwie koni, a przynajmniej tak było do momentu, w który klacz Layli nie doszła do wniosku, że ma lepszy pomysł na to, jak spędzić wieczór. Była uparta i bardzo wybredna, co zresztą nie było niczym nowym, bo od samego początku wydawała się tolerować wyłącznie najstarszą z Licavolich, innym nawet nie pozwalając do siebie podejść.

– Tak... Spróbowałaś, nie wyszło i wielka szkoda – odezwał się znudzonym tonem obserwujący z uwagą poczynania żony Rufus. – Możemy już iść?

– Możemy w końcu porozmawiać na temat wyjazdu do Seattle? – odpowiedziała ze słodkim uśmiechem Layla, czym skutecznie zamknęła wampirowi usta. – Nie? Więc pozostaje mi jedynie jazda konna – ucięła, a po minie Rufusa jednoznacznie widać było, że nie był z takiego stanu rzeczy zadowolony.

– Licavoli i ich upór... – mruknął, wznosząc oczy ku górze.

Dimitr jedynie wywrócił oczami, w duchu dochodząc do wniosku, że w tej jednej kwestii absolutnie się z nim zgadzał. Co prawda nie skomentował tego nawet słowem, na widok zaciętej miny Layli dochodząc do wniosku, że dziewczyna jest w dość bojowym nastroju, by wchodzenie z nią w dyskusję było ryzykowne. Zaraz po tym rozproszyło go muśnięcie ciepłych palców, które przesunęły się wzdłuż jego ramienia, skutecznie przykuwając jego uwagę. Isabeau obdarzyła go olśniewającym uśmiechem, dość jednoznacznym na dodatek, tym bardziej, że znał ją już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, jak rozróżniać jej zachowania i nastroje. Tym razem promieniała, a błysk w jej błękitnych oczach jednoznacznie dał mu do zrozumienia, że wcale nie miałaby nic przeciwko, gdyby zostali sami.

Machinalnie ujął ją za rękę, przyciskając jej wierzch do ust. Krótko musnął palcami jej palce, a wampirzyca westchnęła z satysfakcją, co samo w sobie wydało mu się doskonałą nagrodą. Miał ją przy sobie i to było dobre, a oni mimo upływu czasu nie mieli siebie dość. Dimitr miał wręcz wrażenie, że z każdym dniem potrzebowali siebie wzajemnie coraz bardziej, zwłaszcza od wyjazdu Aldero i Camerona. Beau nigdy szczególnie nie matkowała synom, ale wiedział, że ich przenosiny do Seattle wpłynęły na nią bardziej niż raczyła przyznać. Niezależnie od wszystkiego, była matką, a bliźniaki były przy niej blisko wiek, nawet jeśli czasami oboje mieli ich dość.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now