Siedemdziesiąt siedem

29 3 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

– Nessie! Nessie, tutaj!

Nie było możliwości, żebym nie zauważyła Layli i to nawet gdybym znalazła powód do tego, by postarać się tego dokonać. Jak zwykle okazała się zdecydowanie zbyt energiczna i pełna entuzjazmu, którym ze spokojem mogłaby obdarować przynajmniej połowę bywalców lotniska, o ile nie jeszcze więcej osób. Kto jak kto, ale moja szwagierka była aż nazbyt wyraźna nawet w tłumie, a kiedy mnie zobaczyła, zaczęła energicznie machać w moją stronę, tak uszczęśliwiona, że sama nie byłam w stanie powstrzymać się od uśmiechu.

Uniosłam rękę, chociaż wątpiłam, by jakiekolwiek wskazówki z mojej strony były Layli potrzebne. Poruszała się zwinnie i lekko, bez trudu znajdując drogę w ogólnym zamieszaniu i w kilka zaledwie minut materializując się u mojego boku. Właściwie nie byłam pewna, która której w pierwszej kolejności rzuciła się w ramiona, chociaż jeśli wziąć pod uwagę to, że sama omal nie wylądowałam na ziemi, odpowiedź wydawała się dość oczywista.

– Cześć! – wyrzuciłam z siebie na wydechu, mimowolnie rozluźniając się w odpowiedzi na bijące od jej ciała ciepło. Pachniała słodko i znajomo, a do mnie dopiero zaczynało docierać, jak bardzo stęskniłam się za nią przez te kilka miesięcy. – A gdzie...? – zaczęłam, ledwo tylko wyślizgnęłam się z jej objęć, by móc obrzucić ją zaciekawionym spojrzeniem.

– Hm... Zaraz przyjdą – stwierdziła, wywracając oczami. – Rufus ma ochotę mnie zabić, chociaż sam się zgodził – dodała, w znaczący sposób unosząc brwi.

Wywróciłam oczami, dochodząc do wniosku, że to akurat było do przewidzenia. Jakoś nie miałam wątpliwości co do tego, że wampir mógłby robić problemy i to już od momentu, w którym Gabriel w ogóle zadecydował się zaprosić swoją bliźniaczkę. Chyba nawet byłam pod wrażeniem tego, że dziewczynie udało się wymóc na mężu to, żeby w ogóle jej towarzyszył, chociaż bardziej prawdopodobne wydawało się, że co najwyżej bez żalu wyśle ją do nas sam z Claire. No cóż, zawsze wiedziałam, że Layla jest cudotwórczynią, ale wpływ, który potrafiła wywrzeć na Rufusie momentami zadziwiał nawet mnie.

Przechyliłam się lekko, żeby móc zobaczyć cokolwiek ponad ramieniem najstarszej z Licavoli (Och, tak – teraz Prime.), po czym uśmiechnęłam się niewinnie, ledwo tylko zauważyłam pozostałą dwójkę nieśmiertelnych. Claire wydała mi się zafascynowana, z zaciekawieniem rozglądając się dookoła i wodząc wzrokiem na prawdo i lewo. Uświadomiłam sobie, że zwłaszcza ona po raz pierwszy opuściła Miasto Nocy, co po niemal wieku spędzonym w podziemiach musiało być dla niej bardziej fascynujące niż cokolwiek innego. Oczywiście nie mogłam powiedzieć tego o Rufusie, który najpewniej był przede wszystkim poirytowany, chociaż jak zwykle z łatwością przychodziło mu panowanie nad emocjami. Byłam raczej skłonna stwierdzić, że całą energię wkładał w to, żeby ignorować wszystkich wokół i za wszelką cenę usiłując się zdystansować, dokładnie jak na wszystkich uroczystościach, w których chcąc nie chcąc zdarzało mu się wziąć udział.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now