Dziewięć

31 4 0
                                    

Elena

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

Elena

Zamarła w bezruchu, przez dłuższą chwilę będąc w stanie wyłącznie stać i w milczeniu spoglądać przed siebie. Serce waliło jej jak oszalałe, wybijając niemalże szaleńczy rytm, chociaż nie miała powodów, żeby odczuwać zdenerwowanie – a przynajmniej w tamtej chwili nie potrafiła znaleźć żadnej konkretnej przyczyny, dla której miałaby się bać. Strach wydawał się czymś abstrakcyjnym, a jednak kiedy się nad tym zastanowiła, uświadomiła sobie, że właśnie to uczucie wydawało się przebijać przez silna warstwę wypełniającego ją oszołomienia.

Jak to możliwe, żeby...?, pomyślała, ale w głowie w dominującej części miała pustkę, przez co sama nie miała pewności, jak powinno brzmieć pytanie, które mogłaby zadać. Z drugiej strony... Jak to możliwe, że wcześniej nikogo nie wyczuła? Miała wrażenie, że pojawił się znikąd – dosłownie jakby materializował się tuż przed nią, tak jak czasami robił o Cameron, który miał już chyba w zwyczaju pojawiać się w miejscach i chwilach, w których nikt się go nie spodziewał. Chyba nie powinna być zdziwiona, że ktoś inny mógł przejawiać podobne skłonność, a jednak spoglądając na spokojnie stojącego tuż przed nią mężczyznę, była w stanie wymóc na sobie jedynie myśl o tym, że to niemożliwe, żeby istniał naprawdę, bo jak nic spotkałaby go już wcześniej.

Och, tak, zdecydowanie pamiętałaby, gdyby kiedykolwiek wcześniej zauważyła go chociażby kątem oka.

Pierwszym, co zarejestrowała, były jego oczy – lśniące w niepokojący, przyprawiający o szybsze bicie serca sposób, a przy tym utworów w niej. Jakby tego było mało, mogłaby przysiąc, że nigdy wcześniej nie widziała takich oczu: tak bezkreśnie niebieskich i szczerych, przywodzących jej na myśl bezkresne letnie niebo w samym środku lata. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że się zapada i całkowicie bezwiednie wyciągnęła rękę, żeby móc przytrzymać się kory najbliższego drzewa, kiedy nagle zakręciło jej się w głowie. Nikt nigdy nie obdarzył jej takim spojrzeniem, łącznie z Aldero i jemu podobnymi, bo jeszcze w Mieście Nocy zdarzyło się, że ktoś próbował użyć na niej wpływu. Wtedy czuła się podobnie, ale to było po stokroć silniejsze, a Elena pomyślała, że za parą takich oczu podążyłaby wszędzie. W tym spojrzeniu... Och, mogłaby przysiąc, że w tym spojrzeniu dostrzega cały przemijający czas – lata, dekady, wieki... eony.

Zamrugała pośpiesznie, dopiero po dłuższej chwili będąc w stanie skoncentrować wzrok na czymkolwiek innym. Przesunęła spojrzenie niżej, błądząc wzrokiem po zdecydowanych, niemalże egzotycznych rysach twarzy. Był przystojny i to samo w sobie wydało jej się nieprawdopodobne, tym bardziej, że do tej pory z aż takim zdecydowaniem nie była w stanie powiedzieć tego o żadnym innym mężczyźnie – ani człowieku, ani nieśmiertelnym. To było coś zupełnie nowego, tak jak o towarzyszące jej przez cały ten czas oszołomienie, bo nie przywykła do tego, żeby ktokolwiek mógł wywrzeć na niej aż takie wrażenie. Lekko chciała się ja nogach, tak wytrącona z równowagi, jak jeszcze nigdy dotąd, choć za wszelką cenę próbowała wziąć się w garść, świadoma tego, że najpewniej właśnie robi z siebie największą idiotkę w historii ludzkości.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ