Sto siedemdziesiąt dwa

22 3 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Pierwszym, co zarejestrowała po przebudzeniu, było to, że jest jej niewygodnie – i to najdelikatniej rzecz ujmując. Czuła obejmujące ją ramiona, skutecznie utrudniające złapanie tchu, chociaż samo doświadczenie nie okazało się bolesne. W pierwszym odruchu zamarła, całą sobą chłonąc to, co podsuwały jej wyostrzone zmysły i koncentrując się przede wszystkim na cieple, które odczuwała. Kiedy myślała o sypianiu razem, przedstawionym zwłaszcza w tych wszystkich romantycznych książkach i filmach, to wszystko wydawało się cudowne, teraz jednak powoli zaczynała utwierdzać się w przekonaniu, że rzeczywistość wcale nie była aż tak kolorowa.

Słyszała spokojny oddech i to wystarczyło, żeby utwierdzić ją w przekonaniu, że nie jest sama. Początkowo nie zareagowała, trwając w bezruchu i nie widząc żadnego powodu, dla którego miałaby pokusić się o otwarcie oczu. Pomimo niewygody i tego, że od trwania w jednej pozycji zaczynały ją boleć mięśnie, czuła się dobrze, więc jakiekolwiek obiekcje wydawały się pozbawione sensu. Och, w zasadzie trudno byłoby, by poczuła się inaczej, tym bardziej, że w końcu wszystko było takie, jak sobie wymarzyła – przynajmniej teoretycznie. To, co miało miejsce zanim zamknęła oczy, wciąż do niej nie docierało, w wyniku czego nawet nie próbowała zastanawiać się nad ewentualnymi konsekwencjami decyzji, która podjęła; liczyło się to co tu i teraz, a jeśli później miały pojawić się problemy... Cóż, chyba była na nie gotowa.

Coś przesunęło się wzdłuż jej kręgosłupa, skutecznie przyprawiając o dreszcze. Drgnęła, po czym instynktownie przesunęła jeszcze bliżej swojego towarzysza, chcąc nie chcąc przyznając mu się do tego, że była przytomna. Natychmiast poczuła na ustach znajome wargi, ale nie od razu odwzajemniła pocałunek, w zamian stanowczo zaciskając usta i próbując odwrócić głowę. Doszło ją poirytowane westchnienie, pozornie gniewne, wyczuła jednak, że demon był zaniepokojony, co zwłaszcza po tym, jak zareagowała ostatnim razem, tak po prostu zaczynając płakać, absolutnie jej nie zdziwiło.

– Co tym razem? – obruszył się, więc w końcu otworzyła oczy, decydując się obdarować go zaciekawionym spojrzeniem.

– Nic – rzuciła zaczepnym tonem, dochodząc do wniosku, że nie będzie niczego złego w tym, że mogłaby chcieć się z nim podrażnić. – Pewnie wyglądam okropnie... – dodała z westchnieniem, stanowczym ruchem odsuwając go od siebie.

Coś ścisnęło ją w gardle, kiedy zauważyła, że sypialnię wypełnia przytłumione, wciąż anemiczne światło poranka. Nie miała pojęcia, która jest godzina, ale i bez tego uświadomiła sobie, że na własne życzenie najpewniej wpakowała się w kłopoty. Rodzice nie byli przewrażliwieni, ale po tym, jak omal nie zginęła z rąk Huntera, jak nic nie mieli przymknąć oka na to, że zniknęła na całą noc. Rzadko nocowała poza domem, jeśli nie miała konkretnego powodu, a lakoniczność wyjaśnień o które pokusił się Rafael zdecydowanie nie miała zadowolić Cullenów. Szkoda, że na domiar złego nie próbował przekonywać, że mogłaby się uczyć ze znajomymi, bo wtedy jak nic zorientowaliby się, że coś jest nie tak – w końcu prędzej spędziłaby cały dzień w pokoju, aniżeli pozwoliła wyciągnąć się do miasta tylko po to, żeby ślęczeć nad książkami. Nie była Damienem, zresztą gdyby w grę wchodził jej święty kuzyn, nikt nawet słowem nie podważyłby jego kompetentności i tego, czy chłopak miał być w stanie odpowiednio o siebie zadbać.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz