Osiemdziesiąt sześć

21 3 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Jocelyne zasnęła, zanim dojechałyśmy do domu. Przez całą drogę nie odezwała się nawet słowem, wciąż roztrzęsiona i niespokojna, choć w czasie jazdy przez zatłoczone Seattle zdołała uspokoić się na tyle, żeby przestać szlochać. Wciąż miałam wątpliwości, poza tym w żaden sensowny sposób nie potrafiłam wytłumaczyć, co takiego wydarzyło się w domu, ale sama również wolałam o nic nie pytać, póki prowadziłam samochód. W tamtej chwili zależało mi przede wszystkim na tym, żeby bezpiecznie odstawić córkę do domu, dopiero później zamierzając zastanawiać się nad tym, jak bardzo powinnam się o nią zamartwiać.

Ulżyło mi, kiedy jej oddech znacznie zwolnił, a ona po prostu przysnęła w fotelu. Z jasnymi włosami, które opadały jej na policzki, wydawała się bardziej krucha, ale za to o wiele spokojniejsza. Wykorzystałam moment, żeby musnąć palcami jej policzek, a później czoło, ale nie czułam, żeby miała gorączkę albo by cokolwiek innego było z nią nie tak. Najważniejsze pozostawało to, że była cała i zdrowa, a jednak wzbudziło to we mnie niejasny niepokój, który towarzyszył mi już od chwili podjazdu pod tamten dom. Jakkolwiek by nie było, jedno wydawało się oczywiste: zdecydowanie nie mieliśmy tam zamieszkać, a ja nie wyobrażałam sobie tego, żebym mogła ot tak umówić się na kolejne oglądanie budynku – i to nawet gdybym pojechała sama, a za przewodnika miał służyć mi ktoś inny.

Wciąż byłam roztrzęsiona, naturalnie nie w aż takim stopniu, jak Joce, ale jej krzyki i zachowanie w zupełności wystarczyły, żeby wytrącić mnie z równowagi. Widziałam córkę w wielu sytuacjach, również kiedy przychodziłam do jej pokoju, by uspokoić ją po koszmarze, ale tym razem to było coś zupełnie innego. W głowie miałam mętlik, a i sama Jocelyne nie wyglądała na kogoś, kto zdawał sobie sprawę z tego, co działo się wokół niej. Aż nazbyt dobrze pamiętałam moment, w którym dziewczyna wpadła mi w ramiona oraz to, jak bardzo była niespokojna – wręcz przerażona i bliska histerii. Gdyby nie to, że na parterze była sama, pomyślałabym nawet, że ktoś ją zaatakował i próbował skrzywdzić, ale to wydawało się niemożliwe. W efekcie przez dłuższą chwilę wahałam się nad tym, czy nie powinnam przeniknąć jej umysłu, ale ostatecznie się na to nie zdobyłam, nie ufając sobie na tyle, by pozwolić sobie na podobną ingerencję. Wolałam zostawić tę kwestię Gabrielowi, choć sama nie byłam pewna, czy w pierwszej kolejności nie powinniśmy byli spróbować porozmawiać z Jocelyne.

Skoncentrowanie się na drodze przychodziło mi z trudem, przez co dla bezpieczeństwa jechałam o wiele wolniej i ostrożnie niż zazwyczaj. Poczułam się spokojniejsza dopiero na obrzeżach, kiedy wjechałam na znajomą, utwardzoną drogę, prowadzącą niemalże bezpośrednio do domu. Nawet nie próbowałam budzić córki, jedynie sporadycznie spoglądając na jej bladą twarz, by upewnić się, czy wszystko było w porządku. Miałam nadzieję, że jak najbardziej, chociaż coś podpowiadało mi, że sprawa wcale nie jest aż taka prosta, jak mogłoby mi się wydawać. Fakt, że nie wiedziałam tak naprawdę niczego, przez co nie potrafiłam jednoznacznie ocenić sytuację, jedynie wszystko pogarszał, z kolei ja...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now