Dwadzieścia pięć

36 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Aldero nie wspominał więcej o pocałunku, co przyjęła z ulgą. Nie myślała o tym wcale, bardziej przejęta kwestią Briana i tego, jak niewiele trzeba było, żeby sprawy na powrót się skomplikowały, gdyby jednak okazało się, że chłopak jest martwy albo wszystko zapamiętał. Siedziała jak na szpilkach, co było widać, bo już po powrocie do domu doczekała się pierwszych pytań, tym bardziej, że wparowała do przedpokoju zła jak osa, demonstracyjnie zatrzaskując kuzynowi drzwi przed nosem. Mimo wszystko irytujący charakter Al'a miał swoje plusy, a ona niemal z rozkoszą usprawiedliwiła swoje zachowanie tym, że chłopak jak zwykle wytrącił ją z równowagi. Obrażała się na niego średnio raz na tydzień, więc takie stwierdzenie nikogo nie zdziwiło, pozwalając jej uciec do pokoju i uniknąć jakichkolwiek rozmów aż do rana, co zwłaszcza na dobry początek okazało się spełnieniem marzeń.

Nie spała dobrze, choć po przebudzeniu i tak nie potrafiła stwierdzić, co tak naprawdę się jej śniło. Zrozumienie błyskawicznie zmieniających się urywków i niespójnych scen okazało się o wiele trudniejsze niż podejrzewała, a po wszystkim Elena była w stanie wychwycić wyłącznie ogólny sens. Mogła przewidzieć, że jej podświadomość tak po prostu nie da jej spokoju w obliczu tego, co się wydarzyło, ale z licznych urywków, które z pewnym wysiłkiem zdołała do siebie przywołać, wcale nie wyłaniał się obraz jej i Briana, nie wspominając o momencie, w którym wgryzła się chłopakowi w gardło, choć właśnie tego się spodziewała. To było coś innego i z jakiegoś powodu wzbudziło w niej niepokój, chociaż sama nie była pewna dlaczego.

W pamięć zapadł jej zwłaszcza jeden ze snów, najświeższy i najdłużej żywy w jej pamięci. W tamtym śnie znajdowała się w jakiej dziwnej sali, niezwykle obszernej, co najpewniej wiązało się z licznymi lustrami, które zastępowały poszczególne ściany. Choć w pomieszczeniu panował półmrok, wyraźnie widziała zarysy licznych sylwetek, które dopiero po chwili rozpoznała jako własne odbicia. Zaskoczył ją widok rozłożystej, intensywnie niebieskiej sukni, prawie jak z jakiejś średniowiecznej historii, chociaż musiała przyznać, że czuła się w takiej kreacji doskonale. Materiał okazał się delikatny i niezwykle lekko, choć zawsze wydawało jej się, że noszenie tych bajecznych strojów jak z bajki, wymagało od tych wszystkich księżniczek i kobiet z wyższych sfer sporo wysiłku. W tamtym śnie tak nie było, a Elena miała wrażenie, że unosi się w powietrzu, bez trudu poruszając się w długiej do ziemi sukni i niezmiennie zachwycając się tym, jak idealnie materiał pasował do jej smukłego ciała, podkreślając jasną karnację i wydając się wydobywać blask z jej oczu. Nawet w ciemnościach wyraźnie widziała złociste cętki, które otaczały źrenice, czyniąc jej spojrzenie jeszcze bardziej niezwykłym.

W równie wielki zachwyt wprawiły ją włosy, starannie zakręcone i upięte w sposób, w jaki zdecydowanie nie byłaby się w stanie sama uczesać. Jasne fale wręcz lśniły, nie tyle złote, co wręcz srebrne, zupełnie jakby jarzyły się w mroku, choć zdawała sobie sprawę z tego, jak to możliwe. Wyglądała pięknie i eterycznie, inaczej niż zazwyczaj, co chyba było właściwe dla snów, ale z jakiegoś powodu wzbudziło w niej jeszcze większy niepokój. Obserwowała swoje odbicia, a te wydawały się nie odrywać oczu od niej, co samo w sobie wystarczyło, żeby poczuła się bardzo, ale to bardzo nieswojo.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz