Dziewięćdziesiąt sześć

31 3 0
                                    

Jocelyne

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

Jocelyne

Ocknęła się nagle, ale pomimo odzyskania świadomości, nie potrafiła zmusić się do otwarcia oczu. Zamarła w bezruchu, mocniej zaciskając powieki i za wszelka cenę próbując zmusić się do tego, żeby znowu zasnąć. Tak było bezpieczniej, poza tym wtedy nie musiałaby zastanawiać się nad tym, co się wydarzyło i jaki miało związek z nią. W tym wypadku nawet ciemność wydawała się dobra, choć na moment pozwalając jej uciec przed niepokojem, który towarzyszył Joce niemal na każdym kroku.

Czegokolwiek by sobie nie życzyła, prawda była taka, że dobrze pamiętała wszystko – od wydarzeń w szkole, po tkwienie na parkingu, gdzie wraz z Eleną i Damienem czekali na pojawienie się Edwarda. Najwyraźniej jakoś wtedy jej organizm musiał się zbuntować, ale to było dobre, a przynajmniej tak jej się wydawało. Wciąż czuła się zmęczona i otępiała, a to zdecydowanie nie pomagało jej w zebraniu myśli i podjęciu decyzji o tym, co powinna zrobić dalej.

Pomimo oszołomienia, wyostrzone zmysły wciąż działały wyjątkowo sprawnie, dzięki czemu bez trudu wychwyciła delikatny ruch po swojej lewej stronie. Serce jak na zawołanie zabiło jej szybciej i zdradziecko głośno, zdradzając narastające zdenerwowanie. Och nie, nie..., pomyślała w panice, nie chcąc nawet brać pod uwagę, że kolejny raz wyczuwała obecność kogoś niewłaściwego, kogo zdecydowanie nie chciała widzieć. To, co w ostatnim czasie się z nią działo, przechodziło wszelakie pojęcie, a dziewczyna nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać tym razem.

Musiała jęknąć, a może to zmieniony puls dał towarzyszącej jej osobie znać, że mogłaby być przytomna. Ciepłe palce odgarnęły jej włosy z czoła, a po chwili przeniosły się na jej policzek.

Jocelyne drgnęła niespokojnie, ale w tym geście było coś uspokajającego, co utwierdziło ją w przekonaniu, że była bezpieczna. Wciąż nie miała pewności, co takiego się wydarzyło, ale świadomość tego, że leżała na czymś miękkim i podświadomie czuła, że jest w znajomym miejscu. Tym większym zaskoczeniem była dla niej panika, którą nagle poczuła, w miarę jak w pełni uporządkowała sobie to, co miało miejsce. Zanim zdążyła zastanowić się nad tym, co robi, poczuła pieczenie pod powiekami, a potem – całkiem już nie panując nad sobą i swoimi odruchami – poderwała się z krzykiem, nagle po prostu zaczynając płakać.

Energicznie potrząsnęła głową, całkowicie wytrącona z równowagi. W pierwszym odruchu zachwiała się niebezpiecznie, przez ułamek sekundy mając wrażenie, że mięśnie ma jak z waty, a ciało w każdej chwili będzie w stanie odmówić jej posłuszeństwa. Zamrugała pośpiesznie, usiłując zachować jasność umysłu, ale to okazało się trudne, tym bardziej, że nie potrafiła pohamować łez. Wciąż miała ochotę krzyczeć, walczyć i zrobić cokolwiek, byleby nabrać pewności, że nikt nie odpowiedni nie spróbuje się do niej zbliżyć. Czuła się roztrzęsiona i oszołomiona za razem, zaś wszystko w niej aż rwało się do ucieczki, prawie jak w szkole, kiedy na widok tamtego mężczyzny zaczęła reagować w absolutnie niekontrolowany, pozbawiony jakiejkolwiek logiki sposób. Choć wszystko wskazywało na to, że jest bezpieczna, emocje ostatecznie wzięły w górę, a ona nie była w stanie nad nimi zapanować.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ