Elena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Rafael
Miriam oddychała szybko i płytko, wyraźnie podenerwowana. Jej palce zacisnęły się wokół jego nadgarstka, kiedy jednoznacznie dała mu do zrozumienia, że nie miałaby nic przeciwko temu, by zdecydował się ją puścić. Ciemne oczy wpatrywały się w niego z uwagą, lśniące i zdeterminowane, a przy tym wyraźnie rozszerzone. Nie okazywała emocji, ale wyczuł, że była zdenerwowana, zresztą jak zwykle, kiedy robiła coś, co absolutnie nie miało zyskać jego aprobaty.
Kiedy ich spojrzenia się spotkały, w pełni dotarło do niego, co oznaczała jej obecność. W efekcie bezwiednie mocniej zacisnął dłoń na jej gardle, chociaż nawet gdyby skręcił jej kark, pozostałaby cała i zdrowa. Potrzeba było czegoś o wiele więcej do tego, żeby poważnie zaszkodzić któremukolwiek z jego pobratymców, a fakt, że sam był w nie najlepszej formie, stanowił dość ironiczne zrządzenie losu. Skrzydła były wrażliwe, a zwłaszcza miejsca w których łączyły się z ciałem. Nie miał pojęcia jak cholerne szczęście trzeba było mieć, żeby podczas walki zranić się właśnie w taki sposób, ale to w tamtej chwili wydawało się najmniej istotne.
– Co tu robisz? – warknął gniewnie, spoglądając na Miriam niemalże z furią w oczach.
Była jedną z ostatnich osób, które chciał widzieć na oczy, nie wspominając o tym, jak poważne konsekwencje mogły wiązać się z jej pojawieniem. Niech ją szlag! Czego nie zrozumiała, kiedy kazał jej trzymać się z daleka, gdziekolwiek była. Tak było bezpieczniej i to nie tylko dla niego, ale przede wszystkim samej Miriam, którą wciąż miał ochotę rozszarpać na kawałeczki za to, co wydarzyło się przed tygodniem. Ona i Hunter namieszali, komplikując sprawy w sposób, który z perspektywy Rafaela był niedopuszczalny. Zepsuli wszystko, a jakby tego było mało, znacznie utrudnili mu zadanie, nawet jeśli świadoma Elena mogła okazać się o wiele bardziej... praktyczna.
Odrzucił od siebie myśl o dziewczynie, w zamian w pośpiechu odsuwając się o kilka kroków w obawie, że pokusa okaże się zbyt silna, a on naprawdę zrobi coś Miriam. Usłyszał, że odetchnęła, gwałtownie nabierając powietrza do płuc i wydając z siebie jakiś bliżej nieokreślony dźwięk – ni to jęknięcie, ni sfrustrowany okrzyk. Wciąż aż trząsł się od nadmiaru emocji, a brak odpowiedzi na pytanie, które gniewnym tonem zadał dziewczynie, bynajmniej nie poprawiało mu nastroju, jednak milczenie na dłuższą metę wydawało się bardziej przystępne od konieczności słuchania jej nieudolnych tłumaczeń. W gruncie rzeczy chyba nawet nie potrafiłby tego znieść; Miriam musiała o tym wiedzieć, mając już dość doświadczenia w postępowaniu z nim, by konieczność rozmowy okazała się jak najmniej bolesna dla obu stron.
Odszedł na kilka kroków, bez chwili wahania zwracając do niej plecami i wbijając wzrok w ciemność. W jego ruchach dał się wyczuć gwałtowność i groźbę, on sam zaś czuł się poirytowany nawet bardziej niż wtedy, gdy stracił cierpliwość do Eleny. Czuł na sobie przenikliwe spojrzenie Miry, bardziej czujne nawet niż to, którym mogłaby obrzucić go w świetle dnia. Taki stan rzeczy mógłby być nawet interesujący, gdyby akurat miał cierpliwość do przebywania z siostrą.