Trzynaście

33 5 0
                                    

Elena

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Elena

– O mój Boże... I po prostu tak stał i się na ciebie patrzył? – Elizabeth odrzuciła ciemne włosy na plecy, żeby nie wpadały jej do oczu. – Jeśli faktycznie wyglądasz tak, jak mówisz, wtedy chyba zaczęłabym się bać.

– Miałabym się bać? – powtórzyła z powątpiewaniem. – Sama nie wiem, Liz. Powiedziałabym raczej, że facet do zapatrzony w siebie dupek... Nawet jeśli w istocie bardzo przystojny dupek – dodała, a jej przyjaciółka uniosła brwi, po chwili nachylając się w stronę Eleny. Jej ciemne oczy zabłysły, na ustach zaś jak na zawołanie pojawił się wymowny uśmieszek. – Co?

Elizabeth przekrzywiła głowę.

– Sama nie wiem... – przyznała, ale nadal wydawał się rozbawiona. – Aleś się nakręciła, dziewczyno – stwierdziła, a w Elenie aż się zagotowało na tę dwuznaczną uwagę. Niby jak miała to rozumieć?

– Żartujesz sobie? Przecież powiedziałam ci, jak mnie potraktował. Chyba nie ma nic dziwnego w tym, że teraz jestem zdenerwowana – oznajmiła z powagą, mrużąc gniewnie oczy. – Normalni faceci się tak nie zachowują, Liz. Nie przy mnie.

Tym razem dziewczyna wyprostowała się, wygodniej siadając na obitej miękkim materiałem ławeczce. Deszcz rytmicznie uderzał w pokaźnych rozmiarów okno wystawowe niewielkiej kawiarenki, mieszczącej się nie daleko liceum, dzięki czemu lokal skutecznie przyciągał zarówno uczniów, jak i przechodniów, zwłaszcza przy braku pogody – a więc przez wzgląd na specyfikę stanu Waszyngton, bardzo często. Elena wyraźnie czuła zapach krwi zgromadzonego na niewielkiej powierzchni towarzystwa, dodatkowo podsycony przez deszczową pogodę, ale bez trudu udawało jej się ignorować kuszącą słodycz i palenie w gardle, zamiast osoki, zadowalając się starannie przyprawioną latte – wielokolorową i z bitą śmietaną, co mogłaby uznać za bombę kaloryczną, gdyby tylko była w stanie przytyć. No cóż, nieśmiertelność miała dość sporo zalet, jaką było nie tylko uniknięcie procesu starzenia, ale również brak obaw o to, że smukła figura kiedykolwiek ulegnie zmianę.

Elizabeth postukała w paznokciami w wysoką szklankę z własnym napojem, wciąż uważnie obserwując przyjaciółkę. Kasztanowe włosy opadły jej na twarz, częściowo ją przysłaniając, ale to sprawiało, że spojrzenie dziewczyny wydawało się jeszcze poważniejsze i bardziej zdecydowanie. Z drugiej strony, przez myśl Eleny przeszło, że to ona zaczynała być przewrażliwiona, już drugi dzień z kolei żyjąc tylko i wyłącznie spotkaniem z tym dziwnym mężczyzną. Ta jedna kwestia przez cały ten czas nie dawała jej spokoju, tak jak i majaczący gdzieś w pamięci pół-wampirzycy wyraz pary przeszywających tęczówek barwy błękitnego nieba. W naturalny sposób doszła do wniosku, że powinna zwierzyć się Liz, tym bardziej, że przyjaciółka znała ją wystarczająco dobrze, żeby już na wstępie zauważyć, że cokolwiek jest nie tak, choć z oczywistych względów spodziewała się raczej długiej wiązanki przekleństw pod adresem Briana.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now