Rozdział 42

488 30 7
                                    

Maraton 3/3

Zaskoczenie w duszy osiemnastolatki przenikało się z przerażeniem. Dziewczyna patrzyła na ciemnoskórego, jakby nigdy wcześniej nie widziała go na oczy. Skąd wiedział, że włamała się do jego gabinetu? Przecież wszystkie zabezpieczenia obeszła, chyba że... mentalnie strzeliła sobie z liścia. No tak. Zapomniała o cichym alarmie. Jej lekceważenie przeciwnika było karygodne, za każdym razem popełniała ten sam błąd, za który przychodziło jej słono płacić. Dlaczego odznaczała się taką pychą? Gdzie podziała się jej ostrożność i rozwaga? Zmieniła się. Sama nie wiedziała, czy ta zmiana była dobra. Mimo szalejącej w niej burzy myśli i uczuć, hardo spojrzała dyrektorowi w oczy, zadzierając wysoko podbródek. Nie mogła okazać żadnej słabości.

— Dyrektorze Fury. Nie sądzę, żeby opady deszczu ukoiły zdruzgotane serca młodzieży, która bardziej niż deszczu oczekuje śniegu — przemówiła cichym, aczkolwiek pewnym siebie tonem głosu.

— Może masz rację — przytaknął, a następnie wskazał jej miejsce na przeciw siebie. — Usiądź proszę.

— Podziękuję. Wolę stać — oznajmiła grzecznie, nie chcąc bardziej pogarszać swojej już i tak nieciekawej sytuacji.

— Nalegam — rzekł mężczyzna twardo. Jego poprzednie zdanie nie było prośbą, lecz rozkazem, który osiemnastolatka winna była niezwłocznie wykonać, co też uczyniła.

— Pojutrze jest bal Bożonarodzeniowy — zagadnął. — Czy przygotowania idą dobrym torem?

— Nie mnie to oceniać — stwierdziła, nie łapiąc pierwszego haczyka. Chciał, żeby zniesławiła imię kogokolwiek, co byłoby dobrą podstawą do wydalenia jej ze szkoły. — Każdy wykonuje powierzone mu zadania.

— To dobrze — pokiwał głową w zamyśleniu. — Musimy współpracować, inaczej cała praca pójdzie na marne.

— Proszę przejść do rzeczy, dyrektorze — poprosiła go zniecierpliwiona jego grami słownymi. — Niewątpliwe nie jest to tematem naszej rozmowy

— Istotnie — potwierdził, po czym dodał już poważniej. W jego ciemnych oczach migotało zmęczenie i niepokój. Zapewne niezbyt dobrze sypiał ostatnimi czasy. — Cóż mam z tobą zrobić, Silva? Od początku roku złamałaś co najmniej dwadzieścia zasad Akademii, a teraz około siedmiu. Wprowadzasz niepokój w naszych szeregach i zamęt wraz z nieprzyjaźnią.

— Każdy decyduje o swoim losie, dyrektorze — przemówiła białowłosa z mocą. Wszystko, co mówił było prawdą, wszystko prócz ostatniego zdania. Zabawne. Gardziła kłamstwem, a wciąż faszerowała nim swoje otoczenie. — Nie moją winą są konfilkty, które ostatnimi czasy nawiedziły mury tej placówki. Ja tylko wyrażam głośno swe zdanie. Poza tym zapomniał pan dodać, że dwukrotnie uratowałam wam tyłki i tylko ja przeciwdziałam poczynaniom Alexandra — dodała gorzko.

Nie mogła zrozumieć, dlaczego Fury mając tyle możliwości nie kiwnie palcem w kierunku nadchodzącej wojny.

— Bezpieczeństwo uczniów jest dla mnie najważniejsze — stwierdził spokojnie.

— Dlatego przez pana tyle osób straciło życie? — spytała retorycznie, unosząc prowokacyjnie brew. — Spójrzmy prawdzie w oczy, gdyby nie ukrywał pan informacji o atakach, zdołalibyśmy przygotować się na kolejną agresję ze strony nieprzyjaciela i nikt by nie zginął.

— Tego nie wiemy. Nie powinniśmy roztrząsać przeszłości — rzekł na swoją obronę.

Żałował swojej decyzji, ale nie był magiem, nie mógł cofnąć tego, co już było.

— Możemy zatem poruszyć temat przyszłości. Kiedy startuje operacja "Nowe Jutro"? — spytała, opierając się o oparcie krzesła.

Wiedziała, że tym pytaniem kopie sobie grób, ale nie mogła przemilczeć tego, czego się dowiedziała.

Angel From Heaven HellWhere stories live. Discover now