Rozdział 77

200 17 1
                                    


Uporczywe milczenie przedłużało się w nieskończoność. To musiał być szok, generał Hydry i zamordowała swoich. Silva nie oczekiwała cudów. Mogli ją wydać, znienawidzić, nawet zabić. Zasługiwała na to. Jakież było jej zaskoczenie, gdy zamiast tego Ivan powiedział:

— Słusznie postąpiłaś.

Reszta mu potaknęła z niejaką dumą wypisaną na obliczach. Przez kilka chwil wpatrywała się w nich, jakby przybyli z innego świata, nie mogąc uwierzyć w ich słowa. Jak? Dlaczego? Nie potrafiła ubrać swych chaotycznych myśli w słowa, a i one jakby ugrzęzły jej w gardle. Nie zdążyła rzec czegokolwiek, gdy...

— No! — zawołała nieco podchmielona Adele, z hukiem odstawiając szklaneczkę na stół. Przez przypadek rozlała nieco trunku, co skwitowała zniesmaczonym "Cholera", po czym dodała. — To teraz moja kolej. Jak wiecie trafiłam do Hydry, uciekając od przymusowego małżeństwa. No, nie poszczęściło mi się w życiu, bo trafiłam z jednego piekła do drugiego — jej głos nabrał ciężkiej, melancholijnej nuty, twarz zachmurzyła się pogrążona w traumatycznych wspomnieniach. — Naukowcy robili ze mną okropne rzeczy. Wstyd przyznać, ale trochę boję się ludzkiego dotyku. Chyba taki uraz zostanie mi do końca życia — zakończyła marszcząc brwi w zamyśleniu.

Tak, bała się. Bała się ludzkiego dotyku we wszystkich odsłonach, prócz walki. Wyjątek stanowili zgromadzeni w tym pokoju. To właśnie Ivan, Aleksiej i Siergiej pomogli jej choć częściowo pokonać strach, dlatego trzymała się ich jak przysłowiowy rzep kociego ogona. Nie chciała już dłużej być sama, a przy nich czuła się bezpiecznie. Silva była szczerze zaskoczona jej wyznaniem. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak dzielną osobą jest Adele i jak bardzo jest związana z obecną tu grupą.

— Widziałem tyle zbrodni, bezprawia i krwi, tyle strasznych rzeczy, że to za dużo nawet dla sędziwego człowieka — przemówił gorzko Siergiej patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem. — Zastanawialiście się zapewne kiedyś, dlaczego zakrywam ciało ciemnymi szatami? Bo zdobią je blizny, każdy centymetr — rzekł, zdejmując rękawiczki. 

Gwałtownie wciągnęła powietrze na widok jego dłoni, pełnych blizn, jednych większych innych mniejszych, jedynych czerwono-różowych i płytkich, innych grubych i białych.

— Oszczędzili mi tylko twarz, bo nie zdołali się do niej dobrać — dodał, krzywiąc się na widok swych dłoni i ponownie naciągając na nie nieco przetarte rękawiczki (poprzednie nadawały się tylko do wyrzucenia).

— Wiecie — zaczął Aleksiej cicho, niemal wstydliwie. — Kłamaliśmy mówiąc o naszej rodzinie. Trafiliśmy do Hydry jako sieroty, mając tylko siebie. Na moich oczach zamordowano moją młodszą siostrę i starego ojca — powiedział, zaciskając dłonie w pięści. 

Widać jak bardzo trudny był to dla niego temat. Ivan objął go opiekuńczo ramieniem. Kochał swego brata tak mocno jak tylko brat potrafi miłować młodszego brata. Do dziś pluł sobie w brodę, że nie zdołał go ochronić przed tym, bądź co bądź, makabrycznym widokiem.

— Kiedyś wysłali mnie na kilka miesięcy do piekła w Syrii. Wróciłem będąc innym człowiekiem — przemówił cicho starszy ze Złotych Braci.

— Ale wróciłeś. To najważniejsze — dopowiedział Aleksiej, patrząc na brata z troską. 

Mieli tylko siebie. Nikt nie zrozumie lęku, który czuł, kiedy tylko z dnia na dzień wysłali go do Syrii. Bał się, że jego jedyna rodzina już nigdy nie wróci. Na szczęście tak się nie stało. Dzięki niebiosom.

— Każdy z nas ma swoją historię. Sztuką jest zacisnąć zęby i iść dalej, mimo bólu i cierpienia — podsumował wszystko Siergiej, przybierając melancholijny wyraz twarzy.

— Mhm — mruknęła Adele, zgadzając się z nim w pełni.

— Wypijmy za to. Za przeszłość i przyszłość — wzniósł toast Ivan. — Oby była lepsza.

— Zdrowie! — krzyknęli wszyscy zgodnie.

Tamtej nocy Silva nie zyskała sojuszników. Zyskała przyjaciół, którzy razem z nią dźwigali brzemię życia w Hydrze.

***

W tym samym czasie, kiedy żołnierze biesiadowali, czarny kruk, siedzący na jednym z drzew i uważnie obserwujący wydarzenia na arenie rozpostarł skrzydła i wzniósł się w przestworza. Leciał długo, unosząc się i szybując, igrając z podmuchami zimnego wiatru.

W głowie ptaka, który tak naprawdę był Chaosem kołatały się pomyślne myśli. Dziewczyna była cwana i odważna, lecz nie zdoła przechytrzyć JEGO. Doskonale wiedział, że ma plan włączenia do swojej nędznej armii żołnierzy Hydry, lecz on na to nie pozwoli. Nie upłynie kilkanaście dni, a z Hydry zostaną tylko resztki.

Był dumny z Azazela. Widząc jak wprawnie wojuje mieczem i to szaleństwo w jego oczach upatrywał w nim godnego następcę. Jeśli natomiast nadal będzie przeciw niemu zginie jak reszta tych nędznych śmiertelników. Zakrakał głośno i poszybował z wiatrem w kierunku swej zbrojącej się armii.

Angel From Heaven HellWhere stories live. Discover now