Rozdział 10

1.4K 66 13
                                    


Dwojgu nastolatkom została przydzielona sala gimnastyczna, ze względu na swoją przestronność i położenie. Dyrektor nakazał uczniom wrócić do pokoi i odwołał pozostałe lekcje. Silva wsparła się na Azjelu, patrząc na pozostałych naglącym wzrokiem.

— Nie odejdziemy — zaoponowała Natasha, która jako pierwsza zrozumiała niemy przekaz. — Musimy mieć tego tu na oku — ruchem głowy wskazała syna Niebios.

Dziewczyna niechętnie się zgodziła, natomiast Azjel przestrzegł zgromadzonych:

— Niech nikt nie wchodzi do środka. Na wszelki wypadek zamkniemy się od środka.

— Dlaczego? — spytał Kapitan, patrząc na anioła nie ufnie.

Czarnowłosy westchnął, jakby musiał tłumaczyć tą kwestię, co najmniej dziesiąty raz.

— Muszę przyjąć pełną anielską formę, a nie tą powłokę, którą muszę nosić teraz —  wyjaśnił niechętnie. — Wy, ludzie, nie jesteście w stanie jej ujrzeć i przeżyć. Jesteście zbyt słabi.

— Azjel, rozmawialiśmy już kiedyś na ten temat... — upomniała go białowłosa, ganiąc wzrokiem.

Jej przyjaciel miał dość niecodzienne podejście do istot ludzkich. Gardził nimi, oczywiście znajdowały się wyjątki, czego córka Zimowego Żołnierza nie rozumiała. Nie można kogoś nie lubić "tylko troszkę". Azjel pełny był sprzeczności.

— No dobrze, już dobrze. Przecież nic nie robię — powiedział, spoglądając na nią z ukosa.

— A kamery? Przecież na nich możemy coś zobaczyć — powiedziała ruda, myśląc intensywnie.

Pomysł był nienajgorszy, ale anielska natura miała radę i na to. Azjel pokręcił głową, mówiąc:

— Nie, na kamerach zobaczycie jedynie światło i to tak ostre, że też nie będziecie w stanie na nie patrzeć, bo was zwyczajnie oślepi.

— No dobrze. Dopilnuję wszystkiego — obiecał dyrektor, chcąc jak najszybciej zakończyć sprawę.

Nie był zadowolony z faktu, że nie będzie mógł kontrolować przebiegu zdarzeń, lecz umiał się pogodzić z pewnymi rzeczami.
Dwójka młodych weszła do sali. Silva usiadła na środku, natomiast Azjel zamknął i zakluczył drzwi. Z szerokim uśmiechem podszedł do przyjaciółki, wcierając w dłonie jakiś olejek z liści aloesu.

— Pamiętasz, jak to się robi? — zapytał z figlarnym błyskiem w oku.

Silva westchnęła. A ten znowu swoje. Kiedy tylko znika widownia i osoby trzecie, anioł zachowywał się troszkę jak rozpieszczone dziecko. Tylko przy niej zrzucał maskę powagi, którą zakładał na co dzień.

— Nie mam pięciu lat, Azjelu. Przyjmiesz swoją prawdziwą postać, po czym skierujesz wiązkę uzdrowicielskiej mocy na chore skrzydło.

— Brawo. Jednak moje nauki nie poszły na marne — ucieszył się, na co białowłosa z uśmiechem przewróciła oczami.

— Mam tylko jedne pytanko — powiedziała, patrząc na niego z zaciekawieniem i obawą. — Po co ci u licha ten aloesowy olejek?

— Ładnie pachnie — wzruszył niewinnie ramionami, po czym zamknął oczy, przybierając prawdziwą postać.

Jego skrzydła były jak połączenie bieli gwiazd z firnamentem nocnego nieba. Jaśniał nadnaturalnym blaskiem. Ubiór odbijał promienie słońca, jarząc się bielą.

— O wiele lepiej — westchnął z ulgą, po czym podszedł do dziewczyny. — Och, słodka niewiasto rozłóż swoje przepiórcze skrzydełka — zaświergotał przesłodzenie, na co białowłosa parsknęła krótkim śmiechem.

Angel From Heaven HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz