Rozdział 91

182 16 3
                                    


Rudowłosa jak burza wpadła do sali, gdzie zgromadzili się wszyscy uczniowie.

 Silva... Przepowiednia... Ona... — jąkała się, czując jak oczy zachodzą jej łzami.

Zgromadzeni obrzucili ją ponurymi i smutnymi spojrzeniami. Dopiero teraz zauważyła, że większość z nich płakała, otaczając kręgiem siedzące na głazach postacie. Nathan i James siedzieli załamani, okryci kocami. Syna Iron Mana czule obejmowała siostra, a przy młodym Morgensternie trwała Victoria, trzymając dłoń na jego ramieniu i cicho szeptając mu na ucho słowa wsparcia.

Kiedy panna Vlad powiodła dalej wzrokiem zauważyła Kaydena, który ukrywał twarz w dłoniach, a jego ciałem wstrząsał spazmatyczny szloch. Stojący obok niego Azazel miał na twarzy pozorną maskę spokoju, lecz jego oczy lśniły turkusem od ledwie powstrzymywanych łez.

Bucky stał w oddali. Chciał pobyć trochę sam, jednocześnie będąc obecnym przy uczniach jego córki i jej przyjaciołach. Miał spuszczoną głowę i napięte mięśnie. Najpierw stracił ukochaną żonę, potem jedyną i umiłowaną córkę. Z jego twarzy na ziemię kapały słone łzy.

— Silva Barnes nie żyje — oznajmiła gorzko Louise, obejmując się ramionami, jakby raptownie zrobiło jej się zimno. — Zginęła pochłonięta przez morze.

Corney osunęła się na kolana, nie mogąc już dłużej powstrzymywać płaczu. Zakryła usta dłonią i szlochała cicho.

— A-ale jak t-to? — głos Lei Rogers był zduszony, pełen żalu i niedowierzania.

Nikt nie odpowiedział jej na to pytanie. Została obrzucona kilkoma ganiącymi spojrzeniami. Dowód mieli przed sobą. Nathan, jako jej podopieczny oraz James, jako jej towarzysz odczuwali emocje dziewczyny. Wiedzieli, że coś jest nie tak, a w chwili jej śmierci ich ciała przeszył ból taki sam, jaki czuła ona. Potem nie czuli już nic, poza swoimi własnymi emocjami.

— Do końca była spokojna — przerwał ciszę James, a jego głos był zachrypnięty i cichy. — Strach, tylko przez chwilkę gościł w jej sercu, wypędzony przez miłość. Nie bała się, kiedy mówiła ze zdrajcą, nie bała się też, kiedy jej ciało uderzyło w wodę, która ją pochłonęła.

Jako kolejny odezwał się Nathan:

— Była święcie przekonana o słuszności sprawy w imię której oddała życie. Wiedziała, co robi i odpowiednio nas zabezpieczyła.

— Wiedziała, jaki los ją czeka — dodał smętnie Azazel. — Zgodziła się na to.

— Kto? Kto jest tym parszywym zdrajcą?! — wykrzyczała rozzłoszczona Fay.

— Anioł Azjel, który niegdyś był jej przyjacielem — rzekł Kayden, a w załzawionych oczach pojawiły się iskry gniewu.

Niech tylko spotka tego ptaszka. Ubije go jak świnię.

— Nie — odezwała się Rose, chwiejąc się niebezpiecznie, aż stojąca obok Ana musiała ją podtrzymać. Z twarzy towarzyszki anioła odpłynęły wszystkie kolory. — On nie mógłby...

— Silva kiedyś cię przed nim ostrzegała. Pamiętasz, co powiedziała? — zapytał Azazel.

Rose wróciła pamięcią do tamtego dnia na stołówce. Czy naprawdę od tamtego dnia minął tylko ponad rok?

— Gdybyś wiedziała to, co ja, również wolałabyś, aby go tu nie było — zacytowała.

— No właśnie — potaknął czarnowłosy. — Oboje znaliśmy jego naturę. Azjel leci tam, skąd wieje wiatr. Teraz wieje on ze strony Chaosu.

Angel From Heaven HellOnde as histórias ganham vida. Descobre agora