Rozdział 75

213 16 2
                                    


Musiała pokazać, że nie jest tylko zwykłym żołnierzem, który zdobył władzę za pomocą sprytu i hartu ducha. Musiała im przypomnieć, że potrafi nie tylko napominać i zarządzać pojedyncze egzekucje. Musiała udowodnić, że zasługuje na miano dziecka Hydry i Wilka Północy. Że ona także ma litry krwi na rękach i nie waha się zabić.

Że legendy są prawdą.

Musiała im przypomnieć, co to znaczy się bać. Dla kata decyzja była prosta. On musiał być neutralny i zawsze postępować zgodnie z prawem. A prawo mówiło, że wola generała jest święta, a sam generał jest ojcem Hydry. Cóż... w przypadku białowłosej raczej drugą matką, ale przecież wychodzi na jedno.

— Ja nie będę walczył przeciw tobie — przemówił, przyjmując pewną siebie, wyprostowaną postawę. W jego dłoni nie wiadomo, kiedy pojawiła się ogromna kosa. — Jedynie u twego boku, bo tak nakazuje prawo — zakończył, zadzierając wysoko podbródek.

Wilk Północy, początkowo zaskoczona jego zachowaniem, subtelnie skinęła głową na znak zgody. Jakaś jej część cieszyła się na jego decyzję. W końcu szkoda byłoby go zabijać.

— Tylko u twego boku, pani generał — powtórzył po chwili ciszy Ivan, unosząc broń ku górze, a Aleksiej potwierdził jego wezwanie, wykonując te same gesty.

— U twego boku — zakończyła Adele krzyżując na piersi katany i schylając głowę na znak szacunku.

— A ja nie zamierzam patrzeć jak niszczysz nasze plany! — wykrzyknął ktoś z widowni, podrywając się na równe nogi i chaotycznie wymachując młotem. — To Louis miał być generałem lub jeden z nas! Dalej, bracia, jest nas więcej! Pokażmy tej małolacie, co to oznacza prawdziwa potęga! — zakrzyknął, a reszta widowni potwierdziła jego wezwanie, zrywając się na równe nogi i ruszając ku córce Hydry.

Wilk Północy warknęła gardłowo w odpowiedzi. Zdrada miała dość gorzki smak. W pewnym momencie poczuła, kiedy ktoś stanął u jej boku. Spojrzała kątem oka na przybyszy. Adele patrzyła na zbliżający się rozszalały tłum z gniewem iskrzącym się w oczach. Ivan zaciskał ze złością szczękę, a Aleksiej dumnie dzierżył szpadę, gotując się do ataku. Siergiej groźnie marszczył brwi, wyprostowany jak struna zdecydowanie przewyższał ich wszystkich wzrokiem, a kosa w jego dłoni połyskiwała groźnie. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Dziewczyna uśmiechnęła się kącikiem ust, po czym wysyczała w stronę zbliżających się żołnierzy:

— Och, jeszcze tego pożałujecie.

Ruszyli na siebie. Zaczęła się z pozoru nierówna walka. Każdy walczył po swojej stronie, z zapałem, wkładając w to całe swoje serce i siłę.

— W twoich marzeniach, dziecko — warknął jeden z buntowników już wymierzając w jej stronę lufę karabinku automatycznego.

— Nie byłbym tego taki pewien — chłodny powiew powietrza i aksamitny głos sprawiły, że dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

— Azazel? Bracie, co ty tu robisz? — spytała, z jednej strony mógł zepsuć jego plany, z drugiej miała ochotę skakać z radości na jego widok.

Turkusowooki uśmiechnął się szelmowsko, siekając swoich przeciwników jak warzywa na zupę. Wszechstronnie tryskająca krew zdążyła już poznaczyć jego elegancką szatę, lecz czarnowłosy nie miał zamiaru się tym przejmować. Cieszył się, że w końcu zdoła się trochę rozerwać.

— Miałbym przegapić taką zabawę?! Ty siostrzyczko nigdy się nie nudzisz! — zawołał wesoło, nie szczędząc nikogo na swej drodze.

Wilk Północy uśmiechnęła się szeroko i ramię w ramię z bratem zaatakowała zażarcie. Dzięki szybkiemu uskokowi w bok zdołała uniknąć rozpłatania gardła przez sztylet. Z drugiej strony musiała błyskawicznie sparować cios jednej z agentek. Pierwszy z przeciwników wymierzał cios w jej klatkę piersiową. Uderzyła go w szczękę, coś chrupnęło, mężczyzna wrzasnął, a jego żuchwa wygięła się pod nienaturalnym kątem, zwisając swobodnie.

Agentka chciała ją ogłuszyć poprzez uderzenie w uszy. Prędko zatrzymała jej dłonie, odwdzięczając się ciosem "z główki". Kobieta cofnęła się kilka kroków. W międzyczasie chciał zaatakować ją trzeci agent, ale kat wdzięcznie lawirując narzędziem śmierci przepołowił go na pół. Przelotnie mu podziękowała, a on wrócił do walki.

Zresztą, nie tylko on. Mężczyzna ze złamaną szczęką usiłował zajść ją od tyłu. Błyskawicznie się odwróciła, zadając mu cztery precyzyjne ciosy. Stęknął, zapewne natychmiast żałując, że przez przypadek odsłonił klatkę piersiową. Pęknięte żebra to nic przyjemnego. Kobieta skoczyła na plecy białowłosej, zamykając jej szyję w żelaznym uścisku.

Musiała ugryźć ją w rękę, a gdy to nie podziałało, z całą swoją siłą rzuciła się na ziemię, tak aby przeciwniczka przyjęła na siebie całą siłę upadku. Uścisk zelżał, co dziewczyna wykorzystała, aby wyrwać się i przeturlać w bok. Leżący obok jednego z martwych żołnierzy kiścień posłużył jej, aby pozbyć się natrętnej agentki. Zamachnęła się nim, a głowica trafiła w jej głowę, rozłupując czaszkę. Mężczyzna nie miał szczęśliwszego losu. Jego trafiła w tętnicę, zabierając ze sobą kawał mięsa z jego szyi.

Umarł na miejscu. Szczęściarz. Pozostawiła broń skupiając się na wojowaniu swym mieczem. Przez chwilę mignęła jej jasna twarzyczka Adeline, która była w swoim żywiole. Dwie katany były wręcz przedłużeniem jej dłoni. Azazel zniknął z jej oczu. Nawet płomienna korona spoczywająca na jego głowie nie pozwoliła jej go odnaleźć. Nie martwiła się o niego. Był dużym dzieckiem i potrafił o siebie zadbać.

Trzydziesty piąty, a może czterdziesty szósty lub sześćdziesiąty pierwszy przeciwnik został pozbawiony przez nią obu nóg i rąk, kiedy próbował zabić ją na cztery różne sposoby. Do tej pory nie spotkała jeszcze tak słabego żołnierza. Bez skrupułów przebiła mu serce. Otarła pot z czoła i skrzywiła się kiedy przez przypadek wdepnęła w dwie gałki oczne. Ktoś będzie musiał kupić jej nowe buty.

Ivan i Aleksiej dzielnie walczyli obok siebie. Bracia byli jak jeden organizm i dla nikogo nie mieli litości. Stary rewolwer był już pokryty zaschniętą krwią. Chwyciła go przez chwilę i oddając cztery strzały załatwiła kolejnych przeciwników. Przekrwione oko kolejnego agenta szczególnie zapadły jej w pamięć. Jedno stracił już wcześniej, teraz ziała tam straszna, wypełniona krwią dziura. Zamachnęła się, lecz zdążył uskoczyć. Prędko zaatakował, choć najwyraźniej brak mu było sił. Niestety ciosy były zbyt chaotyczne i za mało precyzyjne.

To była szybka walka. Jego wnętrzności znalazły się poza jamą brzuszną, gdy przejechała po nim mieczem. W rzeczywistości skończył stratowany przez kolejnych śmiałków, którzy zapragnęli jej stanowiska. Dwie godziny później było już po wszystkim. Czterysta ciał zaścielało arenę, a piach zmieszał się z krwią, tworząc osobliwą, lepką papkę.

Dyszała, uważnie rozglądając się, czy aby na pewno nie pozostał żaden przeciwnik. Miecz swobodnie trwał u jej boku, wbity w ciało ostatniego żołnierza. Wyszarpnęła go jednym ruchem. Z niejaką ulgą spostrzegła znajome twarze. Siergiej opierał się o swoją ulubioną kosę i z niesmakiem spoglądał na brązowe rękawiczki ze smoczej skóry. Do ostatniej chwili liczył, że ich nie zabrudzi, nosiły miano jego ulubionych.

Ivan (na którego oku wykwitło już pokaźne limo) ganił w rogu Aleksieja, trzymając go za zdrową rękę. Młodszemu z braci wybito bark i złamano kości w trzech miejscach. Adele marudziła pod nosem z bólem spoglądając na złamaną katanę. Miała rozcięty łuk brwiowy i utykała lekko.

A Azazel? Cóż, turkusowooki dobijał ostatniego z żołnierzy. Butem wciskał jego twarz w podłoże, a kości ofiary zostały brutalnie połamane. Minęły minuty, nim wydał ostatni krzyk i nastąpiła straszliwa cisza. Turkusowooki uśmiechnął się swobodnie, wycierając ręce w czarną chusteczkę ze złotymi zdobieniami, a potem poprawił koronę, która przekrzywiła się nieco.

— No! To dopiero była zabawa! — zawołał radośnie. — Wybaczcie, lecz wzywają mnie sprawy Piekieł. Adios!

To były jego ostatnie słowa, nim zniknął w kręgu płomieni. Wilk Północy uśmiechnęła się dumnie.

— Mission accomplished (misja wykonana) — mruknęła do siebie i oddała Silvie kontrolę.

Panna Barnes zaczerpnęła głębokiego tchu, jakby po długim czasie wypłynęła spod tafli wody.

Angel From Heaven HellOnde as histórias ganham vida. Descobre agora