Rozdział 89

169 13 3
                                    


Cooper Barton spojrzał na wynik jednego ze swoich uczniów.

— Osiem na dziesięć, niezły wynik — pochwalił. 

Wróżył temu dzieciakowi dobrą przyszłość, o ile ten zdoła przeżyć. Kto wie, może kiedyś będą jeszcze mieli przyjemność razem pracować?

— Postaraj się może trochę bardziej rozluźnić — poleciła jednemu z uczniów Lily Baron, zatrzymując się i poświęcając mu więcej uwagi. 

Młodzieniec zastosował się do jej poleceń, a strzała, którą puścił chybiła celu o milimetry, na co córka Clinta uśmiechnęła się lekko. Będą jeszcze z niego ludzie.

— Jedna noga w tył. Pamiętaj o ustawieniu stóp — pouczył jedną z trenujących dziewcząt Nathaniel Barton. — Świetnie! — zawołał, kiedy strzała tamtej w końcu dosięgnęła celu.

Łucznicy będą uczestniczyć w pierwszym ataku, toteż wszyscy muszą być odpowiednio wyszkoleni na tyle dobrze, na ile pozwalał im na to czas.

***

Stanęła obok brata i z zamyśleniem spoglądała na ćwiczących podopiecznych. Jednym szło lepiej, innym gorzej, w końcu to normalne. Nie chciała ich opuszczać, ale musiała. Tak zdecydowała i nie było już odwrotu.

— Jak myślisz, są gotowi? — spytała Azazela.

Turkusowooki przechylił lekko głowę, wyrażając się zgodnie z własnym sumieniem:

— Nie mają najwyższego poziomu, lecz jest o wiele lepiej niż było na początku.

— Dasz sobie radę? — spytała z troską. Spojrzał na nią wzrokiem sugerującym, że jest niespełna rozumu. — No co? — spytała w odpowiedzi. — Martwię się o to wszystko.

Książę Piekieł westchnął sfrustrowany, zaciskając dłonie na skroni. Nie miał już na nią siły.

— Silva, to ja się martwię o ciebie! — zawołał głośnym szeptem, aby nikt niepowołany nie słyszał ich rozmowy. — Wiesz, że jeśli coś pójdzie nie tak, nasz cały plan pójdzie do piachu?

— Dlatego mamy inne plany — zauważyła trafnie.

— To cholernie niebezpieczne, siostrzyczko. Możesz już nie wrócić — rzekł, a w jego oczach zamigotała przez chwilę łza. 

Tego najbardziej się obawiał. Że ona nie wróci i już nigdy nie spojrzy na jej anielską twarz i roziskrzone oczy.

— Wiem — odrzekła zdawkowo. 

Sama wybrała dla siebie taki los, wiedząc, że tak będzie najlepiej.

— Dalej nie pojmuję, dlaczego się na zgodziłaś — westchnął, a jego ramiona opadły w geście rezygnacji. 

Wiedział, że nie zdoła jej namówić na inne rozwiązanie.

— Bo to jedyna droga do zwycięstwa. Jedyne rozsądne i skuteczne rozwiązanie — powiedziała twardo. — Pół krwi anioł musi zginąć, aby inni mogli żyć.

— Nie jesteś już aniołem — zauważył gorzko.

— Fakt — przytaknęła, po czym go przytuliła. — Kocham cię, braciszku. Uważaj na siebie.

— Ty również — wyszeptał, tuląc ją mocno do siebie.

A później patrzył jak odchodzi. W myślach poprosił wszystkich znanych sobie bogów, aby mieli ją w opiece. Jego usta poruszyły się, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Ułożyły się w słowa:

Angel From Heaven HellDove le storie prendono vita. Scoprilo ora