Wędrowała po alejkach ogrodu ze skwaszoną miną. Było jej przykro, że wywołała takie zawirowania i narobiła przykrości Kaydenowi, ale zdawała sobie sprawę, że było to konieczne działanie. Nie chciała, aby więcej osób się do niej przywiązywało. Nie chciała potem przysporzyć im zmartwień i smutku, gdy odejdzie. Bo tak musiało być. Tym razem musiała poddać się woli losu bez żadnego "ale". Tak należało. Tylko ten jeden raz.
Spacerując dostrzegła Fury'ego, siedzącego na ławce i wpatrującego się w pobliską fontannę. Zapewne gdyby była wiosna bądź lato przestrzeń wypełniałby szum wody. Teraz jednak fontanna zdawała się bledsza (może troszkę bardziej żółta) i naga, pozbawiona wody. Mimo to ciemnoskóry wpatrywał się w nią, myśląc o czymś. Chyba te myśli miały pozytywne zabarwienie, bo na jego twarzy malował się spokój i lekki uśmiech (co było niecodziennym widokiem). Beztrosko przysiadła obok niego i również skierowała wzrok na fontannę, zastanawiając się, co jest w niej takiego ciekawego.
— Dyrektorze Fury — powitała go.
— Silva Barnes — powiedział tonem wskazującym na zamyślenie (zresztą z tym człowiekiem było ewidentnie coś nie tak — nigdy nie było wiadomo, co mu chodzi po głowie). — Kto by się spodziewał, że zastanę cię tu o tej porze?
— Co ma pan na myśli? — spytała, wracając do niego wzrokiem.
Gdzie indziej miała być?
— Sądziłem, że jest panna na pogrzebach — odparł. — A nie przypominam sobie, żebym wlepił pannie szlaban w ostatnim tygodniu.
No tak, ulubionym zajęciem dyrektora było wlepianie jej szlabanów i osobiste nadzorowanie ich, co często prowadziło do dość odważnej wymiany zdań (ktoś stojący obok mógłby stwierdzić, że są starymi przyjaciółmi — przecież nikt nie zwracał się do Fury'ego tak bezczelnie) i kolejnego szlabanu. Ostatni tydzień jednak był tak zapracowany, że oboje nie mieli czasu na takie chwile "rozrywki".
— Ma pan rację — potwierdziła, a jej wzrok przykuł przelatujący nad nimi gawron.
Pewnie zdobył posiłek i wracał do gniazda.
— Choć definitywnie się pannie należał — zauważył przekornie, kierując na nią spojrzenie swych ciemnych oczu.
Czekał aż połknie haczyk.
Nie tym razem, staruszku, pomyślała opryskliwie dziewczyna i spytała grzecznie:
— Jeśli mogę wiedzieć, jakie tym razem jest moje przewinienie?
— Niech pomyślę — zmarszczył brwi, udając zamyślenie, a następnie zaczął wyliczać na palcach. — Zniszczenie mienia szkolnego, zwoływanie nielegalnych zgromadzeń i złamanie statutu. To tylko niektóre z nich.
— Jasne, ja zawsze jestem wszystkiego winna — prychnęła, choć musiała przyznać, że miał rację.
W czasie swojego pobytu w Akademii złamała więcej zasad niż wszyscy jej uczniowie w ciągu trzech lat.
— Sama kiedyś powiedziałaś. To ty grasz tutaj tą złą — zauważył, cytując jej słowa z pamiętnej nocy w gabinecie.
— Faktycznie — przyznała, po czym dodała melancholijnie. — Życie to teatr pełen aktorów. Jedni grają lepiej, inni gorzej.
— Zdecydowanie wolę określenie, że życie jest jak szachy — odezwał się zdecydowanie. — Są dwie strony biała i czarna.
— Ale jest też szachownica — zauważyła dziewczyna, marszcząc brwi w zamyśleniu.
CITEȘTI
Angel From Heaven Hell
FanfictionOpowieść napisana na spółkę z @Estralier Krew anioła i człowieka. Żołnierz i wrażliwa dziewczyna w jednym. Połączenie niemożliwe, prawda? A jednak Silva Barnes od lat żyje na Midgardzie. Las jest jej domem, ale czy niespodziewane spotkanie i pomoc n...